Rozdział 9

725 25 4
                                    

Usłyszawszy pukanie do drzwi krzyknęłam proszę i wstając z maty otarłam pot z czoła po czym sięgnęłam po wodę.

- Widzę, że znowu ćwiczysz - mówi zadowolony Nate uśmiechając się szeroko.

- Właśnie skończyłam - biorę kolejny łyk wody. - I tak, znowu wróciłam do starych nawyków - uśmiecham się do niego. - Poczekasz chwilę, tylko wezmę szybki prysznic i zaraz wracam. - Nate przytakuje a ja pośpiesznie biorę potrzebne rzeczy i zamykam się w łazience.

                                   ***

- Dokąd idziemy? - pytam gdy razem wychodzimy z mojego pokoju.

- Jak będziemy na miejscu to zobaczysz - mówi szczerząc się do mnie.

- Jak mi nie powiesz to nigdzie nie idę - staję w miejscu i zakładam ręce na piersi.

- Skarbie dobrze wiesz, że jak ty nie pójdziesz to cię tam zaniose - mówi pewnym siebie głosem na co ja prycham. Po czym Nate szybko podbiega w moją stronę i przerzuca mnie sobie przez ramię. Śmieje się a zarazem bije go po plecach.

- Dobrze, już dobrze pójdę - krzyczę po czym Nate opuszcza mnie na ziemię.

Dalszą drogę pokonujemy w ciszy, która w żaden sposób nie jest krępująca. Nate prowadzi mnie w stronę miejsca, w którym jeszcze nie byłam, gdyż go nie kojarzę. Będąc na miejscu nie mogę oderwać od niego oczu. Po prostu widok zachodu słońca na tle nieba zaparł mi dech w piersiach i jeszcze to jezioro u stóp zachodu.

- Wow - udało mi się wyszeptać. Nawet nie pamiętam kiedy byłam w tak zwykłym miejscu, które zarazem jest niezwykłe i takie piękne.

- Wiedziałem, że ci się spodoba - szepcze Nate stając tuż za mną. Przez jakiś czas stoimy w ciszy i podziwiamy widok, który mamy przed sobą. Tego właśnie było mi trzeba. Spokoju, który w tym momencie rozpływa się po całym moim ciele.

- Dziękuję - mówię do Nate i odwracam się w jego stronę aby go przytulić. - Za wszystko - dodaje nadal stojąc w jego objęciach.

Po chwili czuję jak moje nogi zostają oderwane od ziemi i jak Nate unosi mnie do góry.

- Co ty wyprawiasz?! - krzyczę przy okazji się śmiejąc na co Nate posyła mi kpiący uśmiech i kieruję się ze mną w stronę jeziora. - Chyba sobie żartujesz? Nawet nie próbuj! - krzyczę i próbuje wyglądać na wkurzoną, ale chyba coś mi nie wychodzi bo słysząc jego śmiech sama się uśmiecham.

Po chwili Nate wskakuje do jeziora ciągnąc mnie za sobą. Przed zetknięciem się z wodą zatykam palcami nos, ten nawyk chyba nigdy nie zniknie. Wynurzając się z wody pierwsze co robię to ochlapuje Nate'a i oczywiście on nie jest mi dłużny i chwilę później oboje śmiejemy się w niebogłosy.

- Cieszę się, że w końcu się uśmiechasz - szepcze będąc kilka centymetrów od mojej twarzy. Przez głowę przechodzi mi myśl czy mnie pocałuje i w głębi serca liczę na to, że to zrobi. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale chcę żeby Nate mnie pocałował. Chce poczuć jego usta na swoich. Zbliża się do mnie na co ja zamykam oczy czekając na pocałunek lecz on nie następuje i widzę jak mina Nate'a świadczy o tym, że coś go powstrzymuje albo po prostu nie chcę. Muszę przyznać, że poczułam lekkie ukłucie w sercu, że mnie nie pocałował. W sumie może to i lepiej, gdyż nie chce żeby nasza przyjaźń się popsuła przez jakiś nic nie znaczący, głupi pocałunek.

- Zbierajmy się już - mówię troszkę zbyt ostro i wychodzę z wody. Nawet nie wiedziałam, że jestem tak tym wkurzona.

- Taaa - spoglądam na Nate'a i widzę, że jest wściekły. Na to że mnie nie pocałował? Czy na to, że w ogóle coś takiego przeszło mi przez myśl wiedząc, że się przyjaźnimy?

- Wszystko okej? - pytam, gdy już jesteśmy w połowie do mojego domu. Nie chcę, żeby nasza dotychczasowa relacja się popsuła przez głupi niedoszły pocałunek.

- W jak najlepszym - mówi i oczywiście widać po nim, że kłamie.

- Nate - łapie go za rękę żeby się zatrzymał. - Może lepiej pogadajmy na ten temat bo nie chcę, żeby to źle wpłynęło na naszą przyjaźn - ostatnie słowa cicho wyszeptuje.

- To moja wina, przepraszam - mówi Nate i jak zwykle winę zwala na siebie. - Cieszę się, że nie doszło do tego pocałunku... - przerywa na chwilę jakby szukając odpowiednich słów, a ja czuję ból w klatce piersiowej słysząc jego słowa. Czyli jednak nie chciał mnie pocałować. - Chodzi o to, że nie chce psuć naszej przyjaźni - kończy uśmiechając się delikatnie.

- Ja tak samo - mówię spuszczając wzrok, po to aby nie patrzeć na Nate'a. - Mam nadzieję, że między nami wszystko okej - mówię tym razem patrząc na niego i wysłałam wymuszony uśmiech w jego stronę. -. A i dziękuję, bo dzięki tobie się uśmiecham - te słowa płyną prosto z mojego serca i nawet nie wiem czemu  to powiedziałam. Czuję jak na moje policzki wpływa rumieniec, przez co czuje się jeszcze bardziej zażenowana. Widzę jak na twarzy Nate'a pojawia szeroki uśmiech.

- Zawsze do usług - uśmiecha się po czym unosi mnie do góry i okręca wokół własnej osi.

- Dzisiaj cały czas mnie podnosisz - śmieje się łapiąc go za dłoń. Znowu nie wiem czemu to zrobiłam. W ogóle nie wiem co ostatnio się ze mną dzieje w jego towarzystwie. Szybko zabieram dłoń wysyłając mu przepraszające spojrzenie. Jak tak będę się zachowywać to w końcu Nate'a pomyśli, że robię to po to by zapomnieć o Zayn'ie...Zayn, będąc z Nate'm całkowicie o nim zapomniałam.

- A może lubię - sprzedaje mi kuksańca na co nie jestem mu dłużna i oboje wybuchamy śmiechem.

- A właśnie - zaczyna poważnym tonem. -   Brook ostatnio do mnie dzwoniła i wiem, że się posprzeczałyście - mówi zerkając na mnie.

- Pogadam z nią jutro - mówię chcąc zakończyć temat, gdyż nie mogę powiedzieć Nate'owi o zemście gdyż zapewne by się nieźle wkurzył.

- Mam nadzieję, że między wami będzie okej - mówi po czym otwiera mi drzwi domu, gdyż jesteśmy już na miejscu. - Ja będę już leciał więc do jutra - patrzy mi prosto w oczy i skłamałabym gdybym powiedziała, że znowu nie myślałam o pocałunku z Nate'm. Nie mogąc się powstrzymać całuje go w policzek trochę dłużej niż zazwyczaj, po czym wbiegam schodami szybko na górę.

Kurde co się ze mną dzieje? Przecież Nate jest tylko moim przyjacielem i nie może stać się nikim więcej, gdyż nie chce popsuć naszej przyjaźni i nadal chyba coś czuję do Zayn'a. Nie chcę narobić mu nadziei, która zgaśnie szybciej niż wypalająca się zapałka. Sprawdzam telefon i widzę, że mam kilka nieodebranych połączeń i to od Zayn'a. Nie mając zamiaru odzwaniać biorę swoje rzeczy do spania i kieruję się w stronę łazienki.

Gdy leżałam już w łóżku telefon zaczął dzwonić po raz kolejny więc z irytacją wciskam zieloną słuchawkę.

- No w końcu - w słuchawce słyszę poirytowany głos  Zayn'a. - Myślałem, że już nigdy nie odbierzesz - syczy.

- Po co dzwonisz? - pytam chcąc już zakończyć tę rozmowę. Jak już mówiłam chce zamknąć ten rozdział, bo nie chcę znowu być w tym wszystkim ofiarą.

- Chciałem spytać czy wszystko w porządku?

- A czemu miałoby nie być? - co się z nim dzieje do cholery? Czemu mi to znowu robi? Zapewne chce się ponownie zabawić moim kosztem, po tym jak mu powiedziałam, że nic do niego nie czuję. - Zayn czemu to robisz? - pytam, gdy po drugiej stronie słyszę tylko ciszę. Muszę znać odpowiedź na to pytanie mimo, iż wiem że w ogóle nie powinnam pytać tylko po prostu zakończyć połączenie.

- Sam nie wiem - szepcze przez co ledwie słyszę jego głos. - Nie potrafie...Nie potrafie o tobie... - i w tym momencie połączenie zostaje zerwane. Co jest do cholery? Muszę wiedzieć co chciał mi powiedzieć. Czy on naprawdę nadal coś do mnie czuję? Jest to w ogóle możliwe? Może tak naprawdę nie było żadnej zemsty? Wybieram jego numer chcąc by dokończył to co zaczął.

- Sophie wróciła więc nie mogę rozmawiać - mówi po czym znowu urywa połączenie.

Będąc zła na siebie i na niego rzucam telefon o ścianę. Mam dość, przecież​ jest Sophie. Zupełnie o niej zapomniałam, gdyby coś do mnie czuł nie byłby teraz z nią. Znowu się dałam nabrać, naprawdę jestem naiwna. Czuję jak po policzku lecą mi łzy, nawet nie chce mi się ich wycierać. Nienawidzę go, nienawidzę z całego serca.

Już Nie Jesteś Moim Światem ~ D.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz