Rozdział 7

899 24 0
                                    

Szybko wskoczyłam do łóżka i oparłam się o jego wezgłowie. Nate zaczął się rozbierać zostając w samych bokserkach. Mój wzrok od razu powędrował na jego umięśniony brzuch oraz tors i na chwilę wstrzymałam oddech. Cholera! On naprawdę był nieźle umięśniony. Na tą myśl czułam jak moje policzki oblewa czerwony rumieniec, który próbowałam ukryć pod warstwą moich długich włosów.

Poczułam jak łóżko obok mnie ugina się pod jego ciężarem. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się łobuzersko widząc moje zakłopotanie.

- Chyba nie myślałaś, że będę spał w ubraniach - zaśmiał się.

Wiedziałam, że teraz nabija się ze mnie a raczej z mojej reakcji na jego prawie nagie ciało.

- Nie skądże - zaśmiałam się i sprzedałam mu kuksańca w ramię.

Po chwili poczułam jak łapie mnie za nadgarstki i przyciąga do siebie tak, że prawie na nim leżałam i zaczął mnie łaskotać. Śmiałam się głośno, a raczej piszczałam i czułam jak moja głowa pulsuje, gdyż jeszcze alkohol do końca ze mnie nie wyparował.

- Nate! - krzyczałam pomiędzy napadami śmiechu. - Zaraz na ciebie zwymiotuje - zagroziłam mu na co szybko zaprzestał swojej czynności.

- Teraz ci się upiekło, ale pamiętaj że to nie koniec - zaśmiał się i spojrzał prosto w moje oczy. - To dopiero początek - po tych słowach zgasił światło i ułożył się do snu.

Przed snem myślałam o słowach Nate'a. O co chodziło z tym początkiem? Bo zapewne nie o łaskotki. Moje myśli tym razem krążyły wokół osoby Nate'a. Cieszyłam się, że go mam i mogę z ręką na sercu przyznać, że jego dziewczyna będzie wielką szczęściarą mając przy sobie takiego chłopaka jakim jest Nate. Poczułam jak jego ręka obejmuję moje ciało i nie opierając się odpłynęłam do krainy Morfeusza odrzucając z głowy myśl, że chyba przyjaciele tak się nie zachowują. Ale muszę przyznać, że mi  nie przeszkadzała obecność Nate'a. Dzięki niemiu potrafiłam nie myśleć o Zayn'ie.

                                  ***

Przebudziłam się, gdyż czułam jak moja głowa pulsuje z bólu i myślałam, że zaraz mi pęknie. W pokoju było ciemno i po chwili zorientowałam się, że rolety są zsunięte i obok na łóżku nie ma Nate'a. Przetarłam oczy i zaświeciłam lampkę. Na stoliku nocnym leżały tabletki na ból głowy, szklanka wody oraz karteczka, którą po chwili zaczęłam czytać.

Musiałem wyjść :( Na stoliku masz tabletki i wodę :* Będę wieczorem.
                                                    
                                                           Nate

Po przeczytaniu kartki, którą mi zostawił wzięłam leki i popiłam wodą. Znowu się położyłam ówcześnie biorąc telefon do ręki i puściłam muzykę. Zamknęłam oczy i moje myśli owładnął Zayn. Akurat leci piosenka Verba i Sylwia Przybysz - wierzyłam w nas.

" Wierzyłam w nas dlaczego dziś, to wszystko już nie znaczy nic. Już dzisiaj wiem choć czasem płyną łzy, wciąż muszę silna być. "

Te słowa kojarzą mi się z moją obecną sytuacją. Wiedziałam, że nigdy nie będzie tak jak dawnej i to chyba najbardziej mnie bolało. Głowa od tego wszystkiego mi pulsowała. Chciałam się komuś wygadać, ale nie potrafiłam. Nie umiem o tym rozmawiać, za bardzo boli samo myślenie o tym a co dopiero rozmowa. Do głowy wpadł mi pomysł aby kontynuować pisanie pamiętnika. Po prostu zacząć wylewać myśli na papier. Wstałam z łóżka i podeszłam do komody, gdzie głęboko miałam schowany pamiętnik jeszcze z dzieciństwa. Był różowy i miał na okładce księżniczki na co się uśmiechnęłam. Jakoś nigdy nie miałam odwagi go wyrzucić, może jestem zbyt sentymentalna.

Wsunęłam się pod kołdrę opierając o wezgłowie łóżka i otworzyłam pamiętnik, akurat na 31 sierpnia 2008 roku.  

" Jutro znowu zaczyna się szkoła, ale nie mogę ukryć że jestem bardzo zadowolona. Nowi ludzie, nowe przygody czego chcieć więcej... I oczywiście mogę założyć swoją tęczową sukienkę..."

Bardzo dobrze pamiętam ten dzień.

Pogoda za oknem była deszczowa i przez to chodziłam cały czas smutna, gdyż wiedziałam że gdy jutro będzie tak samo mama nie pozwoli mi pójść do szkoły w sukience, którą niedawno zakupiłam specjalne na rozpoczęcie roku.Była cała biała i sięgała mi kolan. Przy końcu miała kolorowe kwiatki i jak się obkręcałam wyglądało jakbym miała sukienkę w kolorze tęczy. Była po prostu cudowna. Szłam do czwartej klasy podstawowej i chciałam wyglądać jak księżniczka. Cały czas wyglądałam przez okno licząc, że przestanie padać i się rozpogodzi.

- Kochanie do jutra wszystko może się zmienić - usłyszałam głos mojej mamy za sobą. Odwróciłam się w jej stronę i pobiegłam od razu wpadając w jej rozłożone ramiona, które były najbezpieczniejszym miejscem na ziemi.

- A jeżeli się nie zmieni? - zaczęłam bawić się swoim warkoczykiem, którego uplotła mi Marika. - Co z moją sukienką?

- Chyba znalazłam rozwiązanie - mama klasnęła w dłonie po chwili unosząc mnie wysoko.

- Naprawdę? - pisnęłam z zadowolenia.

- Będę z tobą na rozpoczęciu i pojedziemy samochodem, więc możesz założyć tęczową sukienkę moja mała księżniczko - pocałowała mnie policzek.

- Kocham cię mamusiu - ponownie pisnęłam i mocno ją przytuliłam.

Na samo wspomnienie tamtej chwili się uśmiechnęłam. Byłam beztroskim dzieckiem, którego największym problemem była pogoda oraz zdążenie na wieczorynkę. Nie było nawet mowy o chłopakach i złamanych sercach. Żyło się zabawą i to było najpiękniejsze. Tak bardzo chciałam być dzieckiem i wrócić do tamtych chwil.

Otworzyłam pamiętnik i zaczęłam pisać.

16 sierpień 2016

Co ja takiego zrobiłam, że mnie zostawił? Dlaczego mówił, że mnie kocha skoro to było pieprzone kłamstwo, którego nie mogę wymazać z pamięci. Czemu cały czas żyję tą głupią nadzieją, która zabija mnie od środka. Nie mogę znaleźć sobie miejsca, wyobrażam sobie rzeczy, których nie ma i nigdy nie było.  Po cholerę mi było jakieś głupie uczucie, którego już nie chcę.

Czuję jak ręce mi się trzęsą i po policzku spływają słone łzy. Nie dam rady, naprawdę nie dam rady. Oni są w tym domu szczęśliwi, a ja...a ja z dnia na dzień rozpadam się na kawałki. Wstaje z łóżka i biegnę do łazienki. Nie zniosę tego dłużej...po prostu chce zniknąć. Czemu los jest taki okrutny? Pochylam się nad sedesem i próbuje zwymiotować lecz nawet to mi się nie udaje. Zalana łzami leżę na zimnych płytkach i tępo patrzę się w sufit. Przed poznaniem Zayn'a budowałam wokół siebie mur i nikogo do siebie nie dopuszczałam oprócz Brook. Nie chciałam dawać większej ilości osobom powodów do zranienia mnie. Bo ktoś kogo znasz, komu ufasz zrani cię najbardziej. Zaprzeczałam i odpychałam od siebie wszystkie uczucia, gdy czułam coś głębszego od razu się wycofywałam. Nie chciałam żeby mnie to dotyczyło, uważałam że miłość nie jest dla mnie. Myślałam, że nie potrafię się zakochać a tu bum. Pojawia się taki Zayn i niszczy mój mur i zabiera ze sobą nawet jego gruzy. Nie dzieli mnie nic za czym mogłabym się schować...kompletnie nic...Zakochuję się w nim, a on się mną bawi. Kpi sobie ze mnie a ja się daje nabrać myśląc, że on czuję to samo co ja. Naprawdę jestem naiwna. Tylko ciekawi mnie jedna rzecz po co to wszystko było? Te czułe słówka, pocałunki? Po co? Czy jemu sprawia satysfakcję ranienie ludzi? Mam ochotę wykrzyczeć mu te słowa w twarz, aby powiedział mi prawdę.

Już Nie Jesteś Moim Światem ~ D.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz