9

862 124 76
                                    

     Krople jesiennego deszczu odbijały się od chodnika i innych napotkanych po drodze przedmiotów z cichym pluskiem. Ciemne chmury wisiały nad miasteczkiem, nadając mu ponurego wyglądu.

     Ludzie pędzili ulicami, omijając tworzące się kałuże i chroniąc twarze pod parasolami, kapturami płaszczy, lub teczkami z pozornie ważnymi dokumentami, które w tym momencie okazywały się nie być w hierarchii wyżej od idealnie ułożonej fryzury.

     Taehyung z pozoru niczym nie różnił się od tych wszystkich goniących gdzieś ludzi. Tak jak oni miał swój cel i pędził teraz ile sił w nogach, o mało co nie przewracając się o rozwiązane sznurowadła. Jego twarz zasłaniał kaptur ciemnej bluzy, który zsunął się po kilku niespokojnych rozglądnięciach, odsłaniając przerażoną minę. Dopiero teraz można było się domyślić, że przyczyną jego szaleńczego biegu wcale nie była nagła, październikowa ulewa, która zaskoczyła wszystkich nieprzygotowanych na to ludzi.

     — Przepraszam! — Tae zatrzymał się gwałtownie i zaczepił jakąś kobietę palącą papierosa pod daszkiem sklepu. — Nie widziała pa...

     — Dzieciaku, nie mam czasu na bzdury — przerwała mu i zgasiła papierosa o murek, po czym odwróciła się na pięcie, wchodząc do budynku.

     Kim zagryzł boleśnie wargę z nerwów, zaciskając pięści.

     To nie były żadne bzdury! Czemu ta głupia kobieta nie mogła go wysłuchać? Czy naprawdę aż tak bezduszni bywali ludzie?

     Nie miał wyboru. Potrzebował pomocy i wiedział, gdzie powinien jej szukać.

🦋

     Jeśli kiedykolwiek ktoś zapytałby Hoseoka, czego w swoim życiu nie znosił najbardziej, bez zawahania odpowiedziałby, że rodzinnych obiadów. Zazwyczaj dla każdego młodego osobnika były one nieprzyjemne, lecz dla Hobiego, który nie potrafił usiedzieć spokojnie w miejscu dłużej, niż dziesięć minut, była to czysta tortura.

     Po raz kolejny wymienił ze swoim kuzynem porozumiewawcze spojrzenie i westchnął odrobinę zbyt głośno.

     — A ty, Hoseok, nadal zamierzasz iść na prawo? — zapytała jego ciotka, zaalarmowana nieodpowiednim dźwiękiem, uśmiechając się serdecznie.

     Jung zamyślił się na moment. Szczerze mówiąc, jego los został ustalony zanim on jeszcze nauczył się mówić „mama” i wszyscy w rodzinie już od dawna wiedzieli, że pójdzie w ślady rodziców.

     Czy miał im za złe to, że wybrali za niego? Nigdy. Był nauczony szacunku do swoich rodziców i kochał ich całym sercem. Był im wdzięczny za to, że zaplanowali coś dla niego i cieszył się, że pokładali w nim nadzieję. To dla niego wiele znaczyło i dodawało mu motywacji do dalszej pracy i nauki, aby tylko ich nie zawieść.

     — Tak, ciociu. Nic się w tej kwestii nie zmieniło — odpowiedział, posyłając kobiecie szczery uśmiech.

     Zerknął na swoją matkę, która również uśmiechała się delikatnie. Wiedział, że była z niego dumna i to mu wystarczało do bycia szczęśliwym. A przynajmniej tak wtedy myślał.

     — Namjoon też planuje iść na prawo — pochwaliła się ciotka, łapiąc swojego męża za dłoń. — Jesteśmy z niego niesamowicie dumni. To bardzo dobrze, że ty nie zmieniłeś planów. Zajmiesz się nim trochę? Może na uczelni będzie mieć w końcu jakichś innych znajomych, niż książki. Nie chcę, żeby skończył jako samotny starzec.

     Hoseok nie mógł powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na jego ustach po słowach ciotki. To prawda, Namjoon był dość zamknięty na ludzi, ale było coś, o czym kobieta nie miała zielonego pojęcia, a to śmieszyło Hobiego niemal tak bardzo, jak wykrzywiona w grymasie niezadowolenia twarz kuzyna.

chasing dreams ◈ vhope ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz