Wyprowadzenie

865 146 121
                                    

     Czerwiec był dobrą porą roku. Taehyung mógłby nawet powiedzieć, że bardzo dobrą. Mógłby, gdyby nie to, że długie, czerwcowe dni spędzał sam. Gdy tylko rozbrzmiał ostatni tego dnia dzwonek, zwiastujący koniec udręki w dusznych, przepełnionych kurzem salach, wszyscy zerwali się z krzesełek na równe nogi, gnając do grupek swoich przyjaciół, aby poumawiać się na weekendowe imprezy i ogniska, na których oczywiście główną atrakcją miał być alkohol i głośna muzyka.

     Tae ospale podniósł się ze swojego miejsca, zarzucając na ramię torbę wypchaną zeszytami. Siedzący przy biurku nauczyciel literatury uśmiechnął się serdecznie, kiwając na niego. Chłopak nieco się rozchmurzył, podchodząc do mężczyzny, którego darzył sympatią.

     — Taehyung, nie chciałbyś może zapisać się do mnie na koło teatralne? — zapytał, stukając złotym piórem wiecznym o gruby zeszyt. — Widzę po tobie, że świetnie byś się nadał, a ja akurat potrzebuję kogoś na miejsce Tony'ego. Biedaczek ma problemy z gardłem i nie da rady zagrać na naszych występach. Co ty na to?

     Szatyn przełknął nerwowo ślinę, zawstydzając się. Nie często dostawał takie propozycje. Nie spodziewał się nawet, że jego nauczyciel dostrzeże w nim jakikolwiek potencjał.

     — M-mógłbym spróbować — zająknął się, po czym uśmiechnął niepewnie.

     — To wspaniale! — zawołał mężczyzna, ożywiając się i wstając z miejsca. — Tu masz scenariusz, zaznaczyłem twoje kwestie. — Wręczył mu plik kartek pokreślonych żółtym flamastrem. — Przyjdź za tydzień na próbę, a my ocenimy, czy się nadajesz. Powodzenia. — Puścił mu oczko i klepnął w ramię, dając tym znak, że ich rozmowa jest już skończona.

     Taehyung pożegnał się i opuścił salę, zatapiając wzrok w scenariuszu przedstawienia. Całkiem podobały mu się jego kwestie, a rola nie była zła. Zdecydowanie potrafiłby sobie z tym poradzić. Zaczytany w kartki nawet nie zauważył, że opuścił już budynek szkoły i zmierzał wprost na stojącego kilka metrów przed nim szatyna, który nerwowo rozglądał się na boki. Silne zderzenie ramion wyrwało obydwóch chłopców z ich światów i sprowadziło z powrotem na ziemię.

     — Przepraszam — powiedzieli obydwaj w tym samym czasie, stając ze sobą twarzą w twarz.

     Lekki podmuch wiatru wyrwał scenariusz z bezwładnych rąk Taehyunga, sprawiając, że upadł on prosto pod nogi młodzieńców. Chłopcy wstrzymali oddechy w tym samym czasie, mierząc się uważnymi spojrzeniami.

     — Z-zminiłeś fryzurę, h-hyung — wydukał Tae, czując, że w jego oczach zbierają się łzy.

     Nie płakał od momentu opuszczenia Korei. Chociaż potwornie tęsknił, nie uronił ani jednej łzy. W końcu jego pseudonim oznaczał waleczność, więc każdego dnia walczył, dając z siebie wszystko, ale teraz... Jedynie spuścił głowę, pozwalając, aby słone krople powolnie spływały po jego policzkach.

     — Czemu płaczesz? Nie podoba ci się? — zapytał zaniepokojonym głosem Hoseok, mierzwiąc bujną, brązową czuprynę ręką, po czym delikatnie podniósł palcami podbródek młodszego, aby móc znów spojrzeć w jego zaszklone oczy. — Jeśli chcesz to możemy iść do fryzjera już teraz. Przefarbuję je na jaki kolor zechcesz — powiedział szybko, uśmiechając się promiennie.

     Taehyung zaśmiał się uroczo i po chwili zawahania objął szyję starszego, przyciągając go do uścisku. Albo mu się zdawało, albo do tego miejsca ponownie zawitało słońce.

     — Nie sądziłem, że do mnie przyjedziesz, Hope. Myślałem, że...

     — Jesteś głuptasem, TaeTae. Nie mógłbym cię zostawić, jeszcze tego nie zrozumiałeś? — burknął, klepiąc młodszego lekko w tył głowy, na co tamten zaśmiał się jeszcze piękniej i mocniej wtulił w szyję Hoseoka. — Tak bardzo za tobą tęskniłem, V.

chasing dreams ◈ vhope ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz