"Pamiętaj, że człowiek się zmienia, jednak jego przeszłość nigdy."
Becca Fitzpatrick
Tsunade oparła się o brudną, zakurzoną szybę. Zza mglistej powłoki udało jej się dojrzeć przygarbione cienie drzew, wyłaniających się z jeszcze głębszej ciemności. Okolica była teraz wroga, wręcz przerażająca, do tego uliczne latarnie oświetlały mknących po ciemku ludzi, przez to ci wydawali się być jedynie niemymi duchami, zagubionymi pośród żywych. Marmurowy chodnik mógłby ciągnąć się w nieskończoność, gdy tak patrzyło się w otchłań. Niemniej oczy Tsunade pomknęły ku górze. Tam tkwił niewzruszony, zerkający zza czarnej chmury księżyc, który nikle oświetlał miasto.
Uśmiechnęła się.
— Chcesz współpracować? — padło ciche, ociekające jawną kpiną, pytanie. Jeszcze chwilę obserwowała ciemne, zachmurzone niebo, po czym odwróciła się w stronę mężczyzny, oczekując odpowiedzi.
Orochimaru bezczelnie siedział na czerwonym, skórzanym fotelu, cały czas taksując ją wzrokiem. I nic mu nie umykało. Każdy grymas, niekontrolowany ruch; Orochimaru wyłapywał wszystko. Jednak kobieta pilnowała się i, choć oczy Orochimaru paliły, nie odwróciła nawet na sekundę wzroku. Wiedziała, że jest równie niebezpieczna, równie silna. I grała równie dobrze, co mężczyzna.
Teraz wyglądali jak dwie, dzikie bestie gotowe skoczyć sobie do gardeł i zabić.
— A mamy... wybór? — Brew Orochimaru podeszła ku górze, niemniej perfidne oczy nawet nie drgnęły. Tsunade sprawnie wychwyciła jak podkreślił "mamy", pokazując tym, że ona też jest na przegranej pozycji.
"Niedoczekanie jego" — pomyślała, siadając tuż obok na idealnie wypolerowanym, szklanym stoliku. Kącik ust Orochimaru drgnął niemal w drwiącym uśmiechu. Jego nonszalancja i swoboda doprowadzały Tsunade do wrzenia, nienawidziła sposobu bycia mężczyzny, jego udawanej pozy i tych przeklętych, zmrużonych oczu, które doszukiwały się najmniejszej niedoskonałości. Dlatego nie mogła sobie pozwolić na najdrobniejszy błąd. A fakt, że spotkanie z Orochimaru wyprowadziło ją z równowagi pogarszał sprawę.
— Wybór? — dalej ciągnęła przedstawienie, które razem stworzyli. Wybitnie zagrane i zgodne ze scenariuszem. Orochimaru stał się reżyserem i był wprost zachwycony swym dziełem. Ba! On był wniebowzięty! Po prostu kochał swoją sztukę, sztukę manipulacji oczywiście. Był w tym kurewsko dobry. I Tsunade, jak nikt inny o tym wiedziała.
I o czymś jeszcze — otóż Orochimaru, choć nie wyglądał, naprawdę potrzebował jej pomocy. I próbował zwieść kobietę, zmusić by to ona błagała jego.
— Tak, Su, wybór — odrzekł niemalże czule. Tak, że mimowolnie po ciele kobiety przebiegł zimny dreszcz. Zacisnęła szczękę z całej siły, by się opanować. Orochimaru nie umknęło to uwadze i już po chwili posłał jej jeden z tych wyrafinowanych i pełnych wyższości uśmiechów. Ten, który tak bardzo nienawidziła.
— Nie jestem pewna, czy tak bym to określiła — warknęła, nie wytrzymując. Orochimaru lubił patrzeć jak traciła swoje opanowanie. Fascynował go jej gniew. Było to jak igranie z niebezpiecznym, gorącym ogniem, który w każdej chwili mógł poparzyć, przez co zabawa stawała się o wiele lepsza. Orochimaru mimowolnie oblizał wargi, myśląc jak bardzo to wszystko go podnieca.
— Oh, nie wątpię — zakpił, wiedząc jakie miała barwne epitety na ten temat. Tsunade nigdy nie szczędziła w słowach, ani przy swoich znajomych, ani tym bardziej przy swoich podwładnych. Orochimaru miał jednak ten zaszczyt, że pozostawał wyjątkiem odbiegającym od tej normy. Przy nim kobieta starała zachowywać się stosownie, jak dziwnie by to nie brzmiało. Próbowała, nie zawsze jej to wychodziło.

CZYTASZ
Instynkt Zabójcy || SasuNaru ✔
FanficTOM I "TRYLOGII ZABÓJCY" Najbardziej ekscytująca gra to ta, w której stawką jest twoje życie. Naruto Uzumaki, kryptonim Lis, to jeden z najlepszych płatnych zabójców działających dla rządu. W tym fachu jednak nie tylko on jest znany, ale również Sas...