Pułapka

1K 56 3
                                    

Hermiona spojrzała na Dracona nierozumiejącym wzrokiem. O co tutaj chodziło? Przecież to wszystko było jakimś szaleństwem! Ona i Nott nigdy, ale to przenigdy, by ze sobą nie byli. Dlaczego więc Draco uważa, że są zaręczeni od dłuższego czasu, a na dodatek, że on siedzi tutaj od paru miesięcy? Nie dane było jej się jednak długo zastanawiać.

- Dzięki za uwolnienie. - powiedział i zniknął za drzwiami.

  Hermiona zerwała się na równe nogi i dobiegła do drzwi, kiedy nagle poczuła silny uścisk na swoim ramieniu. Odwróciła się, a serce podeszło jej do gardła, ponieważ przestraszyła się, że wpadła w łapy jakiegoś śmierciożercy. Na szczęście, a może i nie, tą osobą okazał się być Teodor Nott.

- Merlinie! Z nieba mi spadłeś! - zawołała i odetchnęła z ulgą. Musiała przyznać, że teraz, kiedy miała go u swojego boku, czuła się o wiele pewniej.

- Nie z nieba, ale coś w tym stylu - wskazał na dziurę w suficie, którą zrobiła i uśmiechnął się lekko. - Słuchaj, Granger. Wiem, gdzie jest Potter. - oznajmił, a Hermiona poczuła, że serce zabiło jej mocniej.

- Musimy najpierw dogonić Dracona - wtrąciła. - Nott, nie mam pojęcia, co oni mu zrobili, może to być jakieś zaklęcie modyfikujące pamięć - "tak jak to zrobił Slughorn" dodała w myślach. - On myśli, że my...

- Słyszałem waszą spokojną wymianę zdań - odparł z sarkazmem. - Jednak nie mamy czasu. Tak się składa, że Potter nie jest sobą i to tylko kwestia czasu, aż stanie się całkowicie pionkiem w ich rękach.

Hermiona zaniepokoiła się.

- Co masz na myśli...? - spytała, chociaż już domyślała się odpowiedzi.

- Pokazywali mu obrazy śmierci jego najbliższych... sam widziałem. Martwych Weasleyów, Ciebie, Melodię i wielu innych. - odparł, a oczy Hermiony stawały się coraz większe. Złapała się za głowę.

- Czyli to oznacza... - zaczęła, ale Nott za nią dokończył.

- Potter myśli, że nie został mu już nikt bliski, na dodatek wstrzykują mu jakieś dziwne substancje, co sprawia, że nie jest sobą. Buntują go przeciwko Ministerstwu Magii, mówiąc, że to oni was zabili.

- Nie... - wyszeptała, a jej głos brzmiał z przerażenia. Cała się trzęsła. Nie wiedziała, co robić. Przybyła tutaj z nadzieją, że odnajdzie i uratuje swoich przyjaciół, a tymczasem wszystko się skomplikowało.

Draconowi podali fałszywe informacje, w które uwierzył.

Harry nie był sobą. Stawał się maszyną w rękach śmierciożerców, do przejęcia władzy nad światem czarodziejów.

Melodia była torturowana razem z innymi, by wzmacniać Harry'ego w jego umiejętnościach i po to, by poić go nienawiścią, cierpieniem i chęcią zemsty.

Co się stało jednak z Blaisem? Z jej wizji wynikało, że uciekł. Był ich jedyną nadzieją.

  Możliwe, że byli inni więźniowie, o których nie miała pojęcia. Uwięzieni w celach, torturowani i powoli zabijani. Chciała uratować ich wszystkich, a tymczasem nie udało jej się uratować nikogo, a na dodatek stopniowo traciła nadzieję na to, że cokolwiek im się uda.

- Nie możemy zwlekać - warknęła. - Musimy iść do Harry'ego, ale nie możemy zostawić Dracona. On jest ranny i daleko nie zajdzie, nie mówiąc już o obronieniu się - dokończyła załamanym głosem.

- Nie rozdzielimy się, Granger, nawet o tym nie myśl.

- A co jeśli to jedyne dobre rozwiązanie? - spytała i zaczęła krążyć po zimnym pokoju. Kopnęła odłamek gruzu w kąt i oparła się o ścianę.

Dramione. Kropla miłości znaczy więcej niż ocean rozumu. CZĘŚĆ DRUGA!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz