Rozmowy

1.4K 71 11
                                    

     Hermiona odetchnęła z ulgą, kiedy samochód wreszcie się zatrzymał. Wiedziała, że mu tego nie podaruje. Wredny, podstępny Ślizgon. No oczywiście, wszystko to sobie zaplanował. Och, jak ona go nie lubiła. Jak mogła być kiedyś z kimś takim jak Draco Malfoy? Spojrzała na niego i szybko zrozumiała. No tak, ten jego „urok osobisty".- Musimy porozmawiać, Granger. – odezwał się jako pierwszy. Hermiona przez dłuższy czas milczała, a on nie przerywał tej ciszy. W końcu odezwała się tak niezwykle spokojnym głosem, że aż go to trochę przestraszyło.- Najpierw mówisz, że jedziemy do ciebie... Później zostawiasz nasze dziecko Ginny i Blaiseowi... Chwilę potem mnie porywasz i nie chcesz wpuścić... - wyliczała na palcach mówiąc szeptem.- Noo... - zaczął Draco ostrożnie. – Zgadza się, ale musimy porozmawiać.- JESTEŚ NIENORMALNY! – wrzasnęła w końcu i złapała za klamkę od drzwi samochodu. Niestety, były zamknięte. Szarpała się przez chwilę, dopóki Draco nie złapał jej za ręce i nie odciągnął. Hermiona wyrwała dłonie z jego uścisku, ale usiadła spokojnie. Z bardzo niezadowoloną miną zdmuchnęła kosmyki włosów z twarzy.- Czy ty nigdy nie możesz się zachować jak normalny człowiek? – spytał Draco z pretensją, a Hermiona odwróciła wzrok w prawą stronę udając, że widok rozciągający się za oknem był niezwykle ciekawy.- To samo mogłabym powiedzieć tobie – odburknęła. – Co pomyśli Scarlett, kiedy zobaczy, że odjechaliśmy?Draco lekko się zmieszał, ale wiedział, że Blaise i Ginny doskonale zajmą ich córkę. Ginny niezbyt się spodobał ten plan, ale po długich namowach w końcu się zgodziła. Co z tego, że po powrocie może mieć rozwalony cały apartament. Ważne, żeby Scarlett bawiła się wtedy, kiedy on będzie rozmawiać z matką jego dziecka.- Ma dobrą opiekę i z pewnością będzie się dobrze bawić – oznajmił i przeczesał swoje włosy palcami. Hermiona prychnęła na ten widok, ale nic nie odpowiedziała. Ona po prostu już to wiedziała, że kiedy Draco po raz pierwszy się u niej pojawił, to znów zaczną się te same problemy, od których uciekała. Rozglądała się po samochodzie szukając drogi ucieczki. Nie chciała siedzieć tutaj z nim, ani rozmawiać.- Słuchaj Hermiono – odezwał się ponownie Draco, odwracając się w jej stronę. Kobieta nawet na niego nie spojrzała, ale wiedział, że słucha uważnie. – Chciałbym mieć kontakt ze Scarlett.- Rozumiem, że chcesz ze mnie wręcz wymusić zgodę, stawiając mnie w takiej sytuacji? – spytała, nadal rozglądając się po samochodzie. Draco musiał przyznać, że jak zwykle umiała bezbłędnie przejrzeć jego plany.- Może i tak, ale nie o tym teraz. Wiesz, doskonale, że Scarlett potrzebuje ojca.- Ma już go.- Ale prawdziwego ojca – warknął Draco i zacisnął dłonie w pięści. – On nigdy nie da jej tego, co ja mogę jej dać. Co jej po tym, że kupi jej jakąś zabawkę, skoro w ogóle nie spędza z nią czasu?Hermiona wbiła wzrok w swoje kolana, jednak wciąż milczała.- Tobie też nie daje on szczęścia, Hermiono. Myślisz, że nie zauważyłem?Kobieta zacisnęła usta, a w jej oczach pojawiły się łzy, które z trudem starała się hamować. Nie chciała się przy nim rozpłakać. Nie chciała, by wiedział, że ma racje i trafił w sedno. Opanowała się biorąc parę głębokich oddechów.- Bądź tak dobry i zostaw moją rodzinę w spokoju.- Nigdy tego nie zrobię. Nie popełnię dwa razy tego samego błędu – Hermiona spojrzała na Dracona. Jego szare oczy były tak tajemnicze... Tak cudowne i ukochane. Odwróciła wzrok swoich brązowych oczu, które utkwiła w stacyjce. Kluczyki znajdowały się w niej, gotowe, by odpalić samochód. Wystarczył tylko jeden ruch... Niezwykle trudny, ale nie chciała już więcej rozmawiać na ten temat. Jednym, szybkim ruchem weszła Malfoyowi na kolana i przekręciła kluczyki w stacyjce. Mężczyzna był tak oszołomiony, że nie zdążył zareagować.- Co ty robisz, Granger?! Zostaw mój samochód! – krzyknął, kiedy Hermiona gwałtownie cofnęła samochód do tyłu, by wyjechać znad wzgórza.- Daj mi spokój, bo inaczej rozbiję ten wóz! – warknęła, ale Draco nie dał za wygraną.- To już jest przesada! - unieruchomił jej ręce i zgasił silnik. Hermiona jeszcze przez chwilę się wyrywała, ale zdała sobie sprawę, że na nic jej się to przydało. Teraz była tylko w jeszcze gorszej pozycji, bo siedziała bokiem na kolanach Malfoya. Czuła cholerny dyskomfort, ale za nic nie chciała, by to zauważył. Draco był natomiast tak wściekły, że nie myślał nawet o tym, jak Hermiona próbowała wybrnąć z sytuacji, a rzeczywiście miała dobry plan. Rozbić jego samochód! Dobre sobie! Nawet z czarami byłoby mu trudno go naprawić. Nie znał się jeszcze tak bardzo na tej całej mechanice, więc nie mógł wiedzieć, czy przypadkiem jeszcze bardziej go nie popsuje. Hermiona siedziała zdenerwowana na jego kolanach. Jak zwykle wyglądała niezwykle seksownie w takiej wersji. Te włosy w nieładzie, te kosmyki opadające na twarz. Powoli zapominał jak piękna potrafiła być i jak na niego działała.- Czy mogę się spotykać ze Scarlett? – powtórzył swoje pytanie, zmuszając ją, by spojrzała mu w oczy. Zrobiła to, ale bardzo niechętnie.- Jak to będzie wyglądać w oczach Andrew? Jego kumpel, którego poznał ostatnio będzie się spotykać z jego córką... Dziwne, nie sądzisz? – spytała rozjuszonym głosem, ale siedziała spokojnie.- Jego i tak nie ma całymi dniami w domu. Moglibyśmy razem wychodzić i...- Zapomnij. – przerwała mu twardo i założyła ręce na piersiach.- Hermiono, proszę, daj nam jeszcze jedną szansę – wyszeptał błagalnie Draco, a w oczach Hermiony coś zapłonęło. Prawdziwy ogień buchnął z oblicza Gryfonki.- Jesteś bezczelny! Jak możesz w ogóle mi to proponować?! – syknęła wbijając w niego mordercze spojrzenie bazyliszka.- Proszę cię, zrób to dla Scarlett.- Nie pozwolę, by moja córka miała takiego tatę.- Hermiono... - Draco starał się za wszelką cenę do niej dotrzeć, ale Hermiona pozostawała przy swoim.- Ja też nigdy nie popełnię tego samego błędu, Malfoy – warknęła i szybkim ruchem otworzyła szyberdach, by po chwili zwinnie wyjść przez niego i zeskoczyć z dachu samochodu. Draco patrzył na nią z oniemieniem, kiedy szybkim krokiem odchodziła.- Co za kobieta – mruknął z podziwem i z lekkim uśmiechem na ustach wyszedł z auta, by dogonić Hermionę. Brązowowłosa odwróciła się i zauważyła jak mężczyzna wychodzi z samochodu. Co za typ! Czy on nigdy nie da jej spokoju? To już podchodzi pod prześladowanie. Mogła w ogóle nie wysyłać mu tej durnej wiadomości. Co on sobie wyobraża, skoro tak się zachowuje?! I jeszcze prosi ją o kolejną szansę! Niedoczekanie.Nie, nie i jeszcze raz nie.Postanowiła sobie coś.Tylko przyjaciele, jeśli to możliwe. Przyśpieszyła, kiedy usłyszała jego kroki, ale po chwili i tak poczuła delikatny ucisk jego dłoni na ramieniu.- No i czego znowu chcesz? – spytała zmęczona tym, że nie odpuszcza.- Przepraszam – odpowiedział. – To nie miało tak wyjść. Chciałbym być z tobą w dobrych stosunkach. Niekoniecznie jako para... - wyznał, a Hermiona ze zdziwieniem zauważyła w jego oczach lekką niepewność.- Jako... przyjaciele? – wyksztusiła z niedowierzaniem. A jemu co się stało?Draco pokiwał głową, a Hermiona odchrząknęła.- Nic nie stoi na przeszkodzie, Malfoy – powiedziała spokojnie. – Tylko jest jeden problem, że przyjaźń nie pojawia się o tak o. Przychodzi z czasem...- Wiem, ale czekałem już pięć lat – wyszeptał i pogładził jej policzek dłonią.- Ja również... - wydukała Hermiona. Draco delikatnie się uśmiechnął.- Więc co stoi na przeszkodzie? – spytał i przysunął się trochę bliżej niej.- Draco... to wszystko dzieje się tak szybko – wyszeptała zdezorientowana.- Nie przeszkadza mi to. Hermiona delikatnie zadrżała, kiedy pogładził ponownie jej policzek. Taka bliskość nie była dla nich dobra. Nie po tym, co przeszli razem i nie po tym, co się wydarzyło później.- Przepraszam, Draco. Ledwo to powiedziała Draco poczuł jak niewidzialna bariera delikatnie go od niej odpycha, a chwilę później Hermiona teleportowała się z cichym pyknięciem. Odetchnął głęboko. Nie udało się. Znów od niego uciekła. Chyba rzeczywiście musiał działać powoli. Musiał zdobyć jej zaufanie. Blaise wychylił się znad stołu z wielkim uśmiechem na twarzy i krzyknął.- Uwaga, dzieciaki, uciekać! – w tym samym momencie wyczarował dwa małe fajerwerki, które pomknęły w stronę dziewczynek. Agnes i Scarlett ukryły się za kanapą i zachichotały. Blaise schował się pod stołem i chwilę później wyszedł spod niego z garnkiem na głowie. Nagle z innego pomieszczenia wyłoniła się Ginny, którą aż wbiło w ziemię jak zobaczyła swojego męża w takim przebraniu i w połowie porozwalany apartament. Draco nie będzie zachwycony. Szybkim ruchem machnęła różdżką, rzucając zaklęcia obronne na drogie przedmioty znajdujące się w pomieszczeniu. Zaśmiała się głośno, kiedy Blaise uderzył o ścianę, uciekając przed dziewczynkami. Już po chwili toczyła się prawdziwa wojna. Po pomieszczeniu latały zaklęcia. Blaise z garnkiem na głowie walczył przeciwko Ginny i dziewczynkom, które odbijały zaklęcia zza kanapy. Ginny włożyła swoją różdżkę w rączkę Agnes i pokręciła nią. Z końca różdżki wystrzeliło zaklęcie, które odbiło się od garnka na głowie Blaise'a. Agnes pisnęła z radości, a jej ojciec zarechotał, lekko oszołomiony. Tym razem z różdżki, którą trzymała Scarlett wystrzeliło zaklęcie, ale nie do końca takie, jakie chciała Ginny. Niebieski strumień trafił w stół, który natychmiast pokrył się lodem i pękł, zbijając się na tysiące kawałeczków. Ginny spojrzała zdumiona na swoją chrześniaczkę. Czyżby miała umiejętności po swoich rodzicach? Nie zastanawiała się jednak zbyt długo. Jeszcze przez dłuższą chwilę zaklęcia latały, a po apartamencie rozchodziły się śmiechy i co jakiś czas odgłos niszczonych rzeczy. Cała czwórka biegała po pokoju. Nagle Ginny wpadła na Blaise'a i upadli razem na dywan. Zaśmiali się.- Wyglądasz jak idiota w tym garnku – rzekła Ginny rozbawionym głosem i zdjęła z głowy Blaise'a naczynie. Mężczyzna pochylił się, by ją pocałować. Odwzajemniła pocałunek, ale szybko przerwała.- Daj spokój, dzieci patrzą – stwierdziła lekko zarumieniona. Zrezygnowane małżeństwo podniosło się z podłogi, kiedy nagle usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi. Szybkim krokiem wpadli do holu i zauważyli stojących w wejściu Dracona i Hermionę. Draco miał niezwykle zadowolony wyraz twarzy, czego nie można było powiedzieć o brązowowłosej.- Coś ci się nie udało, Granger – odpowiedział Draco rozbawionym głosem. Gryfonka obrzuciła go chłodnym spojrzeniem.- Weź się już zamknij – odpowiedziała. Była zdenerwowana, bo teleportowała się pod budynek Malfoya, by odebrać córkę, kiedy zdała sobie sprawę, że nie ma zielonego pojęcia, w jakim mieszkaniu mieszka mężczyzna. Siadła więc na murku i była zmuszona czekać na Malfoya, który zaczął się z niej śmiać, widząc, że na niego czeka, bo nie ma pojęcia, w jakim mieszkaniu się zatrzymał. Widział jaka była upokorzona i wściekła i niezbyt jej się to spodobało, ze dała mu taką satysfakcję.Weszli do salonu. Hermiona stanęła jak wryta, a chwilę później za nią, Draco. Widok rozwalonego apartamentu odebrał im mowę. Ginny i Blaise zaczerwienili się.- Co tu się działo? – spytał niedostępnym głosem Draco, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Hermiona odwróciła głowę, by spojrzeć z przerażeniem na stojącego za nią blondyna.- Bawiliśmy się – odpowiedział Blaise już w swoim żywiole. Machnął różdżką, by ponaprawiać stłuczone, lub porozwalane rzeczy. Ginny się do niego przyłączyła.- Gdzie są dzieci? – zaniepokoiła się Hermiona i jak na zawołanie nagle z innego pomieszczenia wypadła Scarlett i podbiegła do niej. Hermiona kucnęła, by przytulić córkę i uśmiechnęła się do niej.- Dobrze się bawiliście? – spytała.- Jasne! Ciocia Ginny i wujek Blaise są super! – podskoczyła rozradowana blondynka i podeszła do Dracona, by przybić z nim piątkę na przywitanie. Draco rzucił Hermionie cwaniacki uśmieszek, ale ta tylko go zignorowała. Jak to możliwe, że Draco znał się ze Scarlett od zaledwie paru dni, a już miał z nią lepszy kontakt niż Andrew? Jej narzeczony przecież też traktował ją jak własną córkę, a Scarlett nie była taka przy nim wyluzowana. Może dlatego, że Andrew jak już wspólnie spędzali ze sobą czas, ciągle zwracał jej uwagę, gdy robiła coś, co mu się nie spodobało. Draco natomiast pozwalał jej na wszystko. No tak, w końcu Scarlett należała do rodu Malfoyów. A każdy Malfoy dostanie to, na co ma ochotę. Przyłączyła się do naprawiania apartamentu, a kiedy ten wyglądał już w miarę normalnie, usiadła razem z przyjaciółmi na kanapie i wpatrywała się na piękny krajobraz, który rozciągał się za wielkim, szklanym oknem. Draco usiadł obok niej, a Hermiona musiała niemile stwierdzić, że używał wciąż tych samych, boskich perfum, co kiedyś. Ten mężczyzna wiedział, jak ją zdenerwować.- Blaise, chodźmy weźmiemy coś z kuchni, bo wydaje się, że Hermiona zostanie tu trochę dłużej niż zamierzała – powiedział Draco i razem z przyjacielem poszli do kuchni.- Co tam u Harry'ego i Rona? – spytała zaciekawiona Hermiona, zwracając się do Ginny.- Harry spotyka się wciąż z Melodią, pamiętasz ją? – zaczęła Ginny, a Hermiona kiwnęła głową. – Widać ma do niej bardzo poważne plany, ale wiadomo, jak to elfy, Melodia nie należy do łatwych dziewczyn. Jak Harry zrobił coś, co jej się bardzo nie spodobało, to zaczęła mu grozić, celując w niego z łuku. Hermiona zakryła usta dłonią, ale po chwili się roześmiała.- Jednak widać, że oboje ich do siebie ciągnie – dokończyła Ginny. – Natomiast Ron miał pewien kryzys z Clemense. Ona wyjechała do Francji, mówiąc, że nie chce do znać i rzucając w niego pierścionkiem zaręczynowym.- Ojej, co on znów zrobił? – Hermiona załamała ręce. Clemense naprawdę była fajną kobietą, a Ron wciąż zachowywał się czasami jak dziecko.- Ron zrobił jej jakieś wyrzuty w związku ze zdradą, do której nie doszło.- Skąd ja to znam – mruknęła, ale szybko się opanowała.- Wtedy Ron się załamał, ale nie dał za wygraną i odnalazł ją tam po dłuższym czasie. Przeprosił ją, ponownie oświadczył i wyjechali na jakieś długie wakacje. Wrócili dopiero w tym roku. Nie wiem, czy nie mają zamiaru wziąć ślubu niedługo.- Tak bardzo chciałabym tam być – powiedziała Hermiona.- Nikt ci nie broni – uśmiechnęła się Ginny, ale kobieta potrząsnęła głową.- Ginny, Andrew ustalił już datę ślubu – westchnęła z trudem.- Słucham? – Ginny zmarszczyła brwi. – Przecież ty nie chcesz tego ślubu...- Ale on chce jak najszybciej mnie poślubić. Według niego ja nie mam nic do gadania – odpowiedziała z goryczą Hermiona i poprawiła podwiniętą sukienkę. Ginny spojrzała surowo na Hermionę. Jej przyjaciółka była zła na nią, wiedziała to.- Ale on nie może cie zmuszać do ślubu, to nie jest fajne z jego strony!- Ginny, ja wiem! Chciałabym mu się postawić, ale... nie potrafię. – jęknęła rozpaczliwie Hermiona. – To cholerne miasto odebrało mi wszystkie cechy Gryfonki. Zatraciły się gdzieś we mnie...- Dlatego wyjedź ze mną, nie tkwij tutaj dłużej – namawiała ją Ruda.- On mnie odnajdzie. Zabije mnie, jeśli wyjadę – wyszeptała Hermiona i ukryła twarz w dłoniach. Ginny zrobiła się blada na twarzy. Co jeśli Hermiona trafiła w ręce jakiegoś psychopaty? Ależ to absurdalne! Kiedy go pierwszy raz poznała Andrew wyglądał na naprawdę fajnego faceta. Hermiona jest czarownicą, ale o tym zapomniała. Hollywood wysysało z niej powoli życie i moce magiczne. A co jeśli to jej narzeczony osłabiał ją psychicznie przez tyle lat?- Hermiono, czy on... czy on kiedykolwiek ci groził w ten sposób? – zapytała ostrożnie.Hermiona uniosła głowę i spojrzała na nią. Miała właśnie coś odpowiedzieć, kiedy do pomieszczenia wszedł Draco i Blaise z winem i latającymi kieliszkami. Ginny zaklęła w duchu. Czy oni zawsze muszą się pojawiać w nieodpowiednich momentach? Hermiona chciała już jej przecież coś powiedzieć, coś bardzo ważnego, ale oczywiście nie dała rady, bo ci dwaj kretyni tutaj weszli. Ukryła jednak swoją wściekłość. Mężczyźni usiedli przy na kanapie, a wino i kieliszki opadły spokojnie na szklany stolik. Hermiona, która w ciągu tych paru sekund zrobiła się bardzo roztrzęsiona, wstała z kanapy i odparła drżącym głosem.- Przepraszam was, ale ja już będę musiała iść do domu.- Hermionko, zostań z nami – poprosił ją Blaise, kiedy szła w stronę wyjścia. Miał już nadzieję, że wszyscy razem porozmawiają ze sobą jak dawniej i powspominają stare lata. Malfoy spojrzał na Hermionę, starając się odgadnąć, dlaczego nagle zachciało jej się wyjść.- Scarlett, kochanie, idziemy już! – zawołała kobieta i już po chwili jej córka pojawiła się obok niej gotowa do wyjścia. Ginny podeszła do przyjaciółki i przytuliła ją. Hermiona wtuliła się w nią. Nie chciała ich opuszczać, ale jeszcze trudniej byłoby jej teraz zostać w ich towarzystwie. Jak zwykle uciekała...- Na pewno nie chcesz zostać? – spytała się jej Ruda, ale ona potrząsnęła głową.- Pójdę już. – powiedziała cicho i spojrzała krótko na Malfoya, który oparł się o framugę i wpatrywał jakoś dziwnie w jej osobę. Znał ją i już teraz wiedział, że nie wychodziła bez jakiegoś znaczącego powodu. Wyszła razem z córką i znalazły pierwszą lepszą taksówkę, która zawiozła ich z powrotem do znienawidzonego przez nią domu. Musiała porozmawiać z Andrew na temat ich ślubu. Ginny miała rację. On nie mógł decydować za nią. Ślub był dla niej czymś ważnym i to ona samodzielnie chciała podjąć tą decyzję, czy wyjdzie za mąż. Ginny zamknęła drzwi za przyjaciółką. Blaise poszedł do Agnes, ale Draco został. Domyślała się czego chce. Wyjaśnień. Ale ona sama też chciała z nim pogadać. Wiedziała, że ona nie ma tak wielkiego wpływu na Hermionę jak on. Może i była jej najlepszą przyjaciółką, ale Malfoy wciąż był jej miłością. Dostrzegła to w jej spojrzeniach, kierowanych w jego stronę. Jeśli ktoś miałby jej pomóc, to tylko on. Musiała z nim porozmawiać.- Możemy...? – zaczęła, ale ten szybko jej przerwał.- Chodźmy. Poszła za nim do jego sypialni. Jak zwykle panował w niej porządek. Draco może i nie różnił się zbytnio od innych mężczyzn, ale jak mało który dbał o porządek. Może miało to coś wspólnego z krwią arystokraty, chociaż Blaise w niczym go nie przypominał pod tym względem.- Mam do ciebie wielką prośbę – zwróciła się do niego. – Chodzi o Hermionę.- Domyśliłem się.- Wiesz, że cię obwiniam o to, że wyjechała i nawet ty nie możesz zaprzeczyć, że to przez twoją głupotę ona wyjechała.- Nie musisz mi tego wypominać – mruknął, mimo iż musiał się z nią zgodzić.- Dlatego też twoim zadaniem jest to wszystko naprawić – rozkazała.- Ty masz na nią największy wpływ – zauważył Draco.- I właśnie tutaj się myślisz – uśmiechnęła się delikatnie Ginny i przeczesała swoje ogniście rude włosy.- Co masz na myśli? – zdziwił się Draco, widząc jej zagadkową minę.- Mężczyźni są ślepi i ja nie zamierzam ci pomagać przejrzeć na oczy – odpowiedziała natychmiast. – Mogę ci jedynie powiedzieć, że to właśnie ty masz na nią większy wpływ.- Ale co ja mam zrobić? – Draco usiadł na skraju łóżka i złączył ze sobą palce obydwu dłoni. Oczywiście, że chciał coś zrobić, by pomóc Granger, ale nie miał zielonego pojęcia co.- Jesteś podstępnym Ślizgonem i nie wiesz? – Ginny położyła rękę na klamce, by wyjść.- Mam zrobić jeszcze większą krzywdę Hermionie? – spojrzał na nią jakby nie dowierzał w to, co też Ruda wygaduje.- Niekoniecznie jej, ale ten Andrew wydaje się być niezłym draniem. Mógłbyś trochę nim pomanipulować i zbliżyć się do Hermiony – posłała mu paskudny uśmieszek i wyszła z jego sypialni. Draco przez chwilę zastanawiał się nad tym, co usłyszał. Czyżby Ginny wiedziała o narzeczonym Hermiony o wiele więcej niż on?Nieprzypadkowo miał cechy Ślizgona.Chyba już wiedział, co też ma robić.Najpierw musiał opanować umysł Andrew, a potem zbliżyć się do Hermiony. Zdobycie jej zaufania będzie najtrudniejszym zadaniem, ale jeśli mu się uda, to już wszystko będzie dobrze.Miał nadzieję, że mu się uda. Hermiona leżała na kanapie w salonie, popijając brandy i czytając niezwykle ciekawą książkę. Myślała już o tym, co ma powiedzieć dzisiaj swojemu narzeczonemu. Teraz wystarczyło tylko na niego poczekać. Jak zwykle pewnie wróci późną nocą. Scarlett już dawno spała wykończona zabawą z Blaisem i Ginny. Ciekawe jak Andrew zareaguje, kiedy powie mu, że nie ma zamiaru się żenić, po tym jak spędzili taki cudowny dzień wczoraj. Pewnie będzie w lekkim szoku. Mimo wszystko bardzo bała się jego reakcji. Wiedziała już, że nie rzuca słów na wiatr. Co jeśli groźby, które wypowiedział ostatnio też wprowadzi w życie? Nie chciała zostać wyrzucona z dzieckiem. Co powie wtedy Scarlett, kiedy zostaną na progu ulicy? Chociaż czy tak naprawdę ma się czym przejmować? Miała przyjaciół, miała rodziców. Zawsze mogłaby poprosić o tymczasowy dom.Ale ona nie chciała też być na czyjejś głowie. Nigdy tego nie lubiła. Usłyszała trzask zamykanych drzwi i zamknęła oczy. Czekała ją poważna rozmowa, która nie wiadomo jak mogła się dla niej skończyć. Położyła książkę na stoliku i wstała z kanapy. Miała właśnie iść do swojego narzeczonego, kiedy ten ją uprzedził. Miał bardzo zadowolony wyraz twarzy, a w ręku trzymał...- Nie... - jęknęła Hermiona, której zrobiło się słabo na ten widok. Musiała aż usiąść na sofie. To jakiś absurd, w końcu on nie może trzymać sukni ślubnej.- Witaj kochanie – Andrew pochylił się, by ją pocałować. – Ładna, prawda? Moja asystentka ją wybrała.- Skąd w ogóle ten pomysł? – wydukała, patrząc z niedowierzaniem na to wszystko.- Wczoraj tak fajnie spędziliśmy dzień, widziałem jak patrzyłaś na suknie ślubne, kiedy przechodziliśmy obok sklepów. To jak, przymierzysz? – położył sukienkę na kanapie, a Hermionę aż zemdliło.- Andrew, wczorajszy dzień tylko był taki.- Będzie ich więcej. Tylko zgódź się na ślub, kochanie. – przyciągnął Hermionę do siebie i objął w pasie, a ta uciekła od niego wzrokiem. – Zrób to dla mnie.- Zastanowię się – mruknęła i wzięła suknię ślubną, by ją przymierzyć. Była śliczna, ale zupełnie nie w jej guście. W końcu wybierała ją jego asystentka. Andrew zachował się naprawdę nie fajnie. Razem poszli na górę, a Hermiona poszła do garderoby, by przyodziać suknię. Źle na niej leżała i na dodatek pogrubiała. Wyglądała jak wielka, słodka beza na torcie. W garderobie pojawił się Andrew i podszedł do niej. Hermiona wciąż stała bez ruchu przed lusterkiem. Narzeczony objął ją od tyłu i szepnął do ucha.- Wyglądasz prześlicznie.Uśmiechnęła się delikatnie. Wpatrywała się w ich odbicie w lustrze. Nie widziała się w roli jego żony. Jakoś nie mogła się przyzwyczaić do tego, że są razem. Nie pasowali do siebie. Wyswobodziła się z jego ramion i poszła się przebrać. Wyszła z garderoby z suknią w ręce i podeszła do narzeczonego, który mierzył szykowny garnitur.- Andrew, ja nie jestem jeszcze gotowa na ślub – oznajmiła mu delikatnym głosem. Zauważyła jak jego szczęki zaciskają się ze złości.- Mogę wiedzieć, dlaczego?- To ja chciałabym się dowiedzieć, dlaczego ustalasz wszystkie przygotowania do ślubu za moimi plecami. Dlaczego nie możemy poczekać, aż ja będę gotowa! – warknęła. Andrew podszedł do niej wściekły i złapał za ramiona. Wiedziała, że chce ją w ten sposób przestraszyć, ale nie dała się.- Powiedz mi, ile mogę czekać! Tyle już ze sobą jesteśmy, a ty wciąż nie jesteś pewna!- Dlaczego nigdy nie weźmiesz mojego zdania do serca? – krzyknęła z pretensją Hermiona. – Wszystko byś chciał robić po swojemu.- Jesteś moją kobietą i chcę spędzić z tobą resztę życia.Hermiona odepchnęła go od siebie. Andrew zrobił głupią minę.- Skoro chcesz spędzić ze mną resztę życia, to niepotrzebnie się śpieszysz. Ja nigdzie nie odejdę.- Ty nic nie rozumiesz! – Andrew złapał się za głowę. Jego głos odbił się echem po wielkim pomieszczeniu.- W takim razie wyjdź sobie za tą swoją asystentkę! Może ona rozumie więcej niż ja! To powiedziawszy rzuciła w niego suknią ślubną i szybkim krokiem wypadła z pomieszczenia. Miała już dość tego wszystkiego. Zawsze to samo! „Musisz za mnie wyjść". Ona nic nie musiała. Dlaczego on do jasnej cholery nie potrafi zaakceptować jej decyzji? Czy coś się stanie, jeśli poczekają z tym jeszcze przez jakiś czas?

Dramione. Kropla miłości znaczy więcej niż ocean rozumu. CZĘŚĆ DRUGA!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz