6

79 8 3
                                    

Kolejne dwa tygodnie mijały Mei i Junhoe równie miło. Dziewczyna zapomniała zupełnie o figlach jakie kiedyś płatała ludziom, a chłopak odpoczął od pracy muzyka. Niestety zarówno jak czas im szybko mijał tak zbliżały się dni egzaminów szkolnych. Mei opuściła sporo lekcji żeby być bliżej chłopaka co wpłynęło negatywnie na jej oceny. Do egzaminów został tydzień, a ona nie zajrzała nawet do książek. Sądziła, że sobie poradzi... Najgorsze dopiero nadeszło kiedy pani Song dostała informację ze szkoły córki o jej ocenach i nieobecności. Mei została skazana na areszt domowy. Nie mogła nawet wychodzić do pracy bo mogłaby oszukać matkę. Ta przestała już ufać swojej córce choćby w najmniejszym stopniu. Mei siedziała w pokoju i uczyła się do późnej nocy. Nie mogła spotkać się z Junhoe, ani nawet do niego zadzwonić. Matka dziewczyny zabrała jej telefon. Okno byłoby ostatnią deską ratunku dziewczyny, gdyby nie drewniane okiennice zamknięte od zewnątrz na zamek.

- Jestem więźniem we własnym domu... - westchnęła dziewczyna i spojrzała na kalendarz.

- Song Mei! Zejdź natychmiast na dół inaczej twój chłopak rozwali nam drzwi! - z dołu dobiegł podniesiony głos matki.

- Co? Junhoe tu jest?! - Mei poderwała się i zbiegła na dół z uśmiechem, który bardzo szybko zszedł z jej ust. W drzwiach stał Chan. - Ch...Chan?

- Nareszcie jesteś... - wybełkotał. Mei zauważyła na jego twarzy podejrzany uśmieszek. Był kompletnie pijany i trzymał w dłoni coś co wydało się dziewczynie znajome.

- C...Co masz w dłoni? I dlaczego mówisz mojej matce, że jestem twoją dziewczyną. Nawet nie jesteśmy przyjaciółmi! - chłopak wszedł do domu jak do siebie. Podszedł do Mei i chwycił ją mocno za nadgarstek. Uniósł drugą dłoń i pokazał jej notes Junhoe.

- Uwierz mi, że teraz nie masz wyboru... Będziesz musiała być moja - znowu uśmiechnął się w ten podły sposób. - Jeżeli nie chcesz, żeby buźka twojego chłoptasia była uszkodzona to lepiej mnie słuchaj.

- Co?! Coś ty mu zrobił?! - zaczęła się z nim szarpać.

- Jeszcze nic... Jeszcze... - zaśmiał się gorzko i potrząsnął nią - Bądź grzeczna... inaczej i tobie stanie się krzywda.

- PUSZCZAJ! - na to wszystko weszła matka Mei.

- Co tu się dzieje? - Chan szybko się zreflektował  i objął dziewczynę w pasie udając miłego.

- Tak tylko się przekomarzamy... - na jego twarzy za widniał sztuczny uśmiech. Mei nie miała ochoty grać w tą grę. Wiedziała jednak, że jeśli tego nie zrobi Junhoe znajdzie się w niebezpieczeństwie.

- Tak mamo... nic złego się nie dzieje - unikała kontaktu wzrokowego. Miała oczy pełne łęz. tak bardzo ją bolało to, że musi grać przed własną matką i sercem. To co robił Chan było okropne.

- To do jutra skarbie. Widzimy się na egzaminach. - pocałował ją w skroń. Mei starała się odsunąć ale musiała to wytrzymać.

Kiedy chłopak opuścił dom Mei chwyciła notes Junhoe i pobiegła na górę. Rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać w poduszkę. Serce bolało ją niemiłosiernie. Tego już było za wiele. Otworzyła notes i przejrzała piosenki Junhoe. Były piękne i romantyczne. Musiał je napisać po poznaniu dziewczyny. Mei poczuła się skrzywdzona jeszcze bardziej...

Następnego dnia dziewczyna od rana była oblegana przez Chana w szkole. Odgrywała całą tą szopkę tak jak jej kazał. Po egzaminie dziewczyna usiadła na ławce przed szkołą i znowu przeglądała notes Junhoe. Zastanawiała się czy wszystko z nim w porządku. Czy ma się dobrze i czy... czy nic mu się nie stało.

Widząc zbliżającego się Chana schowała szybko notes do plecaka i przybrała dobrą minę do złej gry

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Widząc zbliżającego się Chana schowała szybko notes do plecaka i przybrała dobrą minę do złej gry.

- Tu się podziała moja księżniczka... - usiadł obok niej. - Co nadal się martwisz o tego dupka?

- Jak możesz... - zacisnęła zęby - Ja go kocham.

- Teraz powinnaś kochać mnie. - odgarnął jej włosy za ucho i przysunął twarz do niego. - Przecież znasz mnie tak długo... Xiao Mei... - poczuła jego wargi na swojej szyji i szybko się odsunęła.

- Z... Zostaw mnie! - wstała i pobiegła do bramy.

- Głupia zdzira... - uśmiechnął się podle - Jeszcze pożałuje...

Dogonił ją i chwycił za nadgarstek.

- Chcesz go zobaczyć? - spojrzał jej w oczy. - Chesz czy NIE! - szarpnął nią.

- Chcę... - ręka bolała ją od jego uścisku.

- Dobra. - zaczął ją ciągnąć w stronę miasta.

Najpierw weszli do zakładu fryzjerskiego. Chan obciął włosy, później ruszyli do domu Chana. Chłopak zaciągnął dziewczynę do piwnicy i zamknął za nią drzwi. W pomieszczeniu było ciemno. W rogu siedział skulony Junhoe. 

- Widzisz... nic mu nie jest. Masz pięć minut. Pamiętaj o zasadach. - powiedział Chan i stanął za drzwiami czekając aż dziewczyna skończy.

Mei podbiegła do Junhoe i klęknęła przed nim. Dotknęła jego twarzy. Był przerażony. Spojrzeli sobie w oczy i oboje zaczęli płakać. Dziewczyna dokładnie obejrzała Junhoe i nie stwierdziła żadnych obrażeń.

- Nic ci nie zrobił? - głaskała go po głowie.

- Nie, a Tobie? - dotykał jej policzka.

- Wszystko będzie dobrze. Wyciągnę cię z tego. Obiecuję. - pocałowała go i przytuliła mocno.

Chan wszedł do środka.

- Dość tego. Moja dziewczyna wraca do mnie. - spojrzał na chłopaka z podłym uśmieszkiem

- Nigdy nie będę twoja! - Mai uderzyła Chana w twarz i wyszła z piwnicy. Nie widziała już tego, że za jej błąd zapłacił Junhoe który został kopnięty w brzuch. Mei uciekła z domu Chana i pobiegła do kampusu. Wdarła się do domku Junhoe i przeszukała go. Potrzebowała jego książeczki z numerami do znajomych. Po godzinie szukania w końcu znalazła. Było tam kilkanaście numerów ale tylko przy sześciu były gwiazdki. Zrozumiała, że te numery musiały być ważne. Wróciła do domu i wzięła swój telefon z szafki w korytarzu. Zadzwoniła pod pierwszy z numerów. Odezwał się jakiś chłopak.

- Halo... Kto mówi?

- Czy... Czy dodzwoniłam się do Hanbina?

- Tak. Jeśli jesteś fanką od razu się rozłącz, radzę ci. - odpowiedział chłopak.

- Jestem znajomą Junhoe. Może mu się stać krzywda. Proszę przyjedźcie lub przyślijcie kogoś pod adres który wyślę w smsie. Nie chcę, żeby coś mu się stało...

- Czy nie jesteś przypadkiem Mei? Junhoe nie daje znaku życia od tygodnia. Co się stało.

- To zbyt skomplikowane. Po prostu go wyciągnijcie z tamtego domu... A o mnie niech się nie martwi...

- Oh... ok. Dzięki.

- Musicie wyciągnąć go jutro rano. Zrozumiałeś?

- Dobra. Jutro rano.

- Pomóżcie mu... - rozłączyła się i przewertowała kartki książeczki. Ze środka wypadło zdjęcie Junhoe. Najładniejsze zdjęcie jakie w życiu widziała. Do twarzy mu było w blondzie. Pogłaskała zdjęcie i schowała pod poduszkę. Zasnęła bardzo lekkim snem co chwilę budząc się w nocy zlana potem. Męczyły ją koszmary...

 Męczyły ją koszmary

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Iskra z JejuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz