Mel i Lara doleciały w końcu do celu....wylądowały tym razem dokładnie w jadalni w Marmoreal...byli tam wszyscy...siedzieli przy stole smutni...Ale gdy tylko dziewczyny wleciały tam (rozwalając przy tym bardzo ładny,biały sufit) wszyscy poderwali się od stołu... "Tttto znnnowuuu onnne..."-wymamrotał Marcowy Zając patrząc na zszokowanego tym wszystkim Tarranta i dwóch dość grubych i niskich bliźniaków...byli kompletnie łysi i obaj wyglądali tak samo... "One nie wyglądają jak..."-zaczął jeden... "Bo to nie od niej! To inne są! Jedna na pewno ma coś wspólnego z tym zabójcą"-przerwał mu drugi.... "Mel! Boże...Tak się o Ciebie bałem...myślałem że wyzdrowiałaś psychicznie i już tu nie wrócisz...."-powiedział Tarrant i przytulił ją z całej siły... "Spokojnie bo teraz to Ty mnie dusisz...wszystko dzięki Absolemowi...to on nam pomógł wyjść z tego psychiatryka...Oj Tarrant..."-wyjaśniła dziewczyna i pocałowała go w policzek,a on wyjął z kieszeni płaszcza (nie wiadomo jak to się tam zmieściło...) pięknie zapakowane pudełko i podał je Melanie z uśmiechem i oczekiwaniem na jej reakcję...w środku był piękny mały Kapelusz..idealny na jej głowę...był niebiesko-czarny z wyszytym napisem "Wonderland"....był piękny,Mel od razu go założyła i zachwycała się nim okropnie... "Teraz z dumą mogę się nazywać Panią Kapelusznikową?..."-spytała z dumą Melanie...Tarrant roześmiał się i odparł.... "Mogłaś już wcześniej ale teraz zostało to przypieczętowane...Ale nadal jesteś moją małą wariatką...moją Mel..."- powiedział Tarrant i złapał ją za rękę... "Nie miałaś chyba jeszcze okazji poznać chłopców...Melanie to są Tweedledum i Tweedledee...bliźniaki które mają specyficzne konflikty rodzinne..."-przedstawił sytuację Tarrant. "Witaj Melanie jest mi bardzo miło"- stwierdził jeden z nich.... "A właśnie że nie tobie tylko mi!"- wtórował swojemu bratu drugi. "Spokojnie chłopcy,przecież może wam obu być miło czyż nie?"- powiedziała Mel i pogłaskała ich po głowach...Biała Królowa była zachwycona. "Widzę że masz do nich podejście! Niestety jutro nie będzie już tak wesoło...moja siostra zapowiedziała mi że za ten spisek który uknuliście z Kapelusznikiem,będą odpowiadać wszyscy....wyzwała nas wszystkich na bitwę przeciwko niej...jesteś nam potrzebna...proszę..."- poprosiła żałośnie Królowa i pogłaskała Mel po policzku... "Zrobię wszystko co w mojej mocy by Cię nie zawieść wasza wysokość...obiecuję"-powiedziała Mel i przytuliła Królową... "A tak przy okazji...mów mi Mirana!"-poprosiła Królowa i uśmiechnęła się uprzejmie.... "A gdzie ten oszołom przez którego wylądowałyśmy w psychiatryku?"-spytała lekko wkurzona Lara. "Jest po stronie Czerwonej Królowej...przeszedł tam zaraz po waszym zniknięciu...próbowałem go zatrzymać ale powiedział że woli na bitwie zginąć niż żyć ze świadomością że Cię skrzywdził Laro...przykro mi..."-powiedział zasmucony Mctwisp...to on znał go mimo wszystko najlepiej z całego towarzystwa...znał jego przeszłość...Ale jego uczuć względem Lary nie znał nikt... "No cóż...skoro tak wybrał to ja nie będę się sprzeciwiać...a na bitwie zobaczy że jesteśmy całe i będzie po wszystkim..."-stwierdziła Lara...Wciąż miała do niego żal o to co się stało...Ale do siebie też miała... "Droga królowo,czy są tu jakieś pokoje w których moglibyśmy się odświeżyć i przenocować przed bitwą? Z góry byśmy podziękowały,prawda Mel?"-zaproponowała Lara. "O tak! Byłybyśmy wdzięczne..."-powiedziała cicho Mel. "Oh! Oczywiście! Zaraz was zaprowadzę! Przygotujcie się bo dzisiaj wieczorem urządzam ucztę na cześć Mel...naszego triumfatora!"-wykrzyknęła zachwycona królowa i poprowadziła je piętro wyżej...był tam piękny pokój (oczywiście cały biały) w którym stała zdobiona toaletka i szafa... "Nie wiem jak my się za to wszystko odwdzięczymy! Po prostu brakuje słów..."- powiedziała Mel i objęła Miranę. "Nie ma za co doprawdy...to nic w porównaniu z tym co znaczy dla nas Chwarny Dzień...Ale pamiętaj o jednym Mel...decyzję o tym czy na pewno będziesz z tym wszystkim walczyć musisz podjąć sama...bo jeśli staniesz do walki z Armią Królowej...wbrew pozorom...nie będzie przy tobie nikogo..."-ostrzegła ją Mirana... "Zanim tu trafiłam też nie było przy mnie PRAWIE nikogo...tylko Lara mnie wspierała...przyzwyczaiłam się już..."-zapewniła smutno Melanie... "No cóż...jutro się wszystko okaże...przygotujcie się do wieczerzy....A i Mel! Tarrant zaraz tu przyjdzie!"...powiedziała Królowa i powstrzymywała śmiech... "Chyba uznała mnie za wariatkę...jej!!"-ucieszyła się Mel. "Czyli przejrzała Cię na wylot..."-powiedział z zaskoczenia Tarrant i wychylił się zza drzwi "Tarrant!"-wykrzyknęła Melanie i rzuciła mu się na szyję z zachwytem...on mocno ją przytulił do siebie... "Nawet nie wiesz jak mi tego brakowało...Twojego wariackiego śmiechu...dotyku...Ciebie po prostu..."-wyznał cichutko Hatter. "Miło mi...mi też Ciebie okropnie brakowało...już nigdy więcej Cię nie zostawię! I mam nadzieję że nikt nie będzie chciał nas rozdzielić..."-szepnęła mu do ucha Melanie. "Póki jesteś wariatką z ogromną wyobraźnią...nic I nikt! Czyli sobą.."-powiedział Kapelusznik...I powiedział prawdę... "No dobrze,bo się cała rozpłaczę...kocham Cię tak bardzo...dlatego musisz mi pomóc! Zrób mnie na bóstwo na wieczerzę! Wiem wiem..."nie jesteś w tym dobry"...Ale z włosami sobie poradziłeś to z resztą też dasz radę...Ale nie wiem jaką sukienkę włożyć..."-stwierdziła smutno Melanie... "I mnie też mógłbyś...jeśli to nie kłopot..."-zasugerowała Lara. "No to będzie ubaw...dobrze dziewczęta...Tik Tok czas ucieka"-powiedział,wskazał na swój zegarek na łańcuszku i kazał najpierw Mel usiąść na krześle...zaczął rozczesywać jej niebieskie loki...zaplatał jej warkoczyk dookoła głowy...taki jak miała Biała Królowa...następnie zabrał się za jej twarz...podkreślił jej piękne kości policzkowe i malował ją pod oczami...wyglądała teraz jak jego żeńska wersja... "Wyglądasz pięknie! A to twoje ubranko!"-powiedział i wyjął z szafy śliczną tiulową sukienkę z jednym ramiączkiem,była znowu niebiesko czarna (to chyba ulubione kolory Hattera)... "Nie zapomnij o moim Kapelutku od Ciebie! Najlepszy prezent na świecie...no oprócz możliwości rozmawiania z tobą,śmiania się z twoich żartów i oczywiście przytulania Cię..."-wyznała szczerze Melanie i uśmechnęła się do Tarranta,a on odwzajemnił uśmiech. "Nie chce przeszkadzać ale chyba teraz moja kolej,nie?"-spytała zniecierpliwiona Lara. "A tak tak! Siadaj teraz Ty!"-wykrzyknął Tarrant i zabrał się do pracy... "Chiałabym tylko warkocza jeśli chodzi o włosy,makijażu zero a ubranie...zaimprowuzuj!"-rzuciła wyzywająco Lara...Tarrant tylko westchnął i wziął się do roboty...po 20 minutach Lara miała już na głowie pięknego warkocza francuskiego... "Mam ubranko które mogłoby się dla Ciebie nadawać"-stwierdził Tarrant i tym razem wyciągnął z szafy czarną sukienkę do kolan z białym kołnierzykiem i rękawami obszytymi koronką...A buty to czarne baletki... "Obie jesteśmy boskie! Dzięki Hatter!"-podziękowała Lara. "Cała przyjemność po mojej stronie!....Akurat ja preferuję styl Mel ale Ty również dobrze wyglądasz Laro!..."-stwierdził Tarrant z dumą nad swoim dziełem. "A dziękuję...A niby nie masz talentu? Nonsens!"-powiedziała Lara i z zachwytem przejrzała się w lustrze. "Bo nie miałem...I gdyby nie Wy...A w szczególności Melanie...raczej bym tego nie odkrył"-stwierdził zgodnie z prawdą Kapelusznik.Nagle do komnaty wparowała Królowa...miała tą sukienkę i fryzurę co zawsze,ale ona zawsze wyglądała elegancko. "Zapraszam moich gości na dół,wszystko już gotowe!"-powiadomiła ich Mirana. "Już idziemy droga Królowo! Dobrze wyglądamy?"-spytała Lara obracając się i pokazując tył swojej sukienki "Perfekcyjnie! Muszę przyznać że nie znałam Tarranta od tej strony"-stwierdziła i zaprowadziła ich w końcu do Jadalni...Najpierw zaprezentował się Tarrant i Mel jako para a potem dopiero Lara której postanowił dotrzymywać towarzystwa Chesire... "No widzę że nawet z nich można zrobić wariatki! Podoba mi się...."-stwierdziła Mniała. "Nigdy w to nie wątpiłem moje dziecko"-odpowiedział Mctwisp. "Chyba mnie do siebie przekonały..."-zamruczał Chesire. "A wcześniej nie byłeś?"-spytała ze smutkiem Mel. "Teraz jesteście jeszcze bardziej perrfekcyjne....po prrrostu..."-powiedział Chesire jak to umiał najlepiej. "No dobrze moi mili siadamy już do stołu! Raz raz!"-zarządziła Mirana.Wieczerza udała się wybornie. Gdy wszyscy już poszli spać Melanie wyszła jeszcze na balkon się przewietrzyć...mimo że tego nie okazywała to denerwowała się okropnie...gdy tak stała i patrzyła na mury Marmoreal...usłyszała kroki...te same dźwięczne kroki,starych brązowych butów Tarranta. "Nie orientujesz się co łączy Gawrona i sekretarzyk?"-spytał delikatnym,uspokajającym głosem... "Daj mi trochę czasu do namysłu..."-poprosiła Mel i uśmiechnęła się w stronę Hattera. "Ale chyba orientujesz się co jest jutro,nieprawdaż?"-spytał znacząco. "Chwarny Dzień jak mogłabym zapomnieć?...teraz trochę żałuję że to nie jest jeden z moich snów"-przyznała się zawstydzona dziewczyna... "Ale gdyby to był tylko sen...to by wtedy oznaczało...że tak naprawdę mnie nie ma..."-stwierdził mądrze Tarrant. "I to jest jeden z powodów dla których nie żałuję..."-szepnęła wzruszona Mel.Tarrant otarł jej łzę szczęścia i objął ją w talii...I stało tak razem patrząc na księżyc w oddali Wonderlandu.... Hej😊myślałam czy dzisiaj nie zrobić już ostatniego rozdziału ale stwierdziłam że dziś jeszcze nie umiem tego zakończyć...robię sobie przerwę do soboty a potem ruszam z już naprawdę ostatnim rozdziałem...😢😢...Ale nie ma co płakać bo planuje drugą część opartą na wydarzeniach z "Alicji po drugiej stronie lustra"😊😊 także tak łatwo się mnie stąd nie pozbędziecie😊 także miłego tygodnia i no...nie umiem się żegnać...😊 pa😊😊
CZYTASZ
Bo tylko wariaci są coś warci
Fanficopowieść o dwóch dziewczynach które nie akceptowane przez społeczeństwo uciekają do swoich wymyślonych światów i ukochanych postaci rodem z bajek....ale co się stanie kiedy bedą musiały zmierzyć się z rzeczywistością by ratować siebie nawzajem?