Następnego dnia wszyscy zebrali się na schodach przed zamkiem...mieli ustalić kto jaką rolę przejmuje na bitwie...Mel była bardzo niespokojna i jedynie obecność Tarranta sprawiała że nie umarła z nerwów. "Czas by rozwinąć rogrocznium i na jego podstawie zaplanować bitwę....I sprawdzić czy to na pewno ona (tu wskazał na pezerażoną Melanie skuloną w ramionach Hattera...) ma być triumfatorem Białej Królowej..."-ogłosił uroczyście Mctwisp,który przywdział zbroję odpowiednich rozmiarów i wyglądał w niej uroczo... "To może ja...."-zgłosił się chętnie Tarrant...to jasne,że chciał obronić Mel... "W znikaniu mój drogi masz wątpliwą wprawę...ja nadam się lepiej!"-stwierdził Chesire i ściągnął tym na siebie lodowate spojrzenie Kapelusznika i rozbawione Mel...po kolei zgłosili się jeszcze Tweedldum i Tweedlede. Królowa widać,że była im wdzięczna ale cały czas patrzyła znacząco w stronę biednej Mel...Mctwisp bez słowa rozwinął rogrocznium...na nim oczywiście nie widniał nikt inny jak Melanie...Lara,która stała obok Melanie,przytuliła ją i wyszeptała jej coś do ucha...wokół schodów byli zebrani wszyscy słudzy Królowej co nie ułatwiło sprawy...ani trochę... "Melanie....nie pozwól by inni kierowali twoim życiem...tę decyzję musisz podjąć sama,bo kiedy staniesz do walki z tą istotą....nie będzie przy tobie nikogo...."-ostrzegła ją smutno Królowa i objęła jej dłoń....Tarrant,który nadal trzymał ją w objęciach popatrzył na nią żałośnie.... "Królowo....boję się...I to bardzo...Ale nie zostawię was....Wy nie zostawiliście mnie kiedy najbardziej was potrzebowałam...I ja też nie zostawię!"-obiecała Melanie i przytuliła mocno Miranę...
"Cieszę się.....dasz radę....tyle przeszłaś....zostawię was samych...porozmawiajcie sobie..."-powiedziała Królowa i poszła do stajni przygotować konie... "To nieprawda,że nie będzie przy tobie nikogo....ja zawsze byłem i teraz też będę...jak jeszcze nigdy..."-obiecał Tarrant i pocałował ją w policzek. "I ja też....na powierzchni zawsze trzymałysmy się razem...nawet w tych najgorszych momentach...teraz też tak będzie." Lara i Tarrant podnosili ją na duchu...A przynajmniej się starali... "Dziękuję....Ale Mirana ma dużo racji...w tym "normalnym" świecie mimo że Lara była przy mnie to i tak z depresją musiałam walczyć sama...choć gdyby nie moja wiara w to miejsce i jej wsparcie to nigdy by mnie tu nie było...nie byłoby mnie już nigdzie..."-przyznała się Mel i rozpłakała się w ramię Hattera... "Choć do środka...musisz się uspokoić i przygotować do tego wszystkiego..."-stwierdził Tarrant,objął Mel ramieniem i poszli razem w stronę zamku. Tam Tarrant dał dziewczynie zbroję i specjalnie przygotowany Turpi Koncerz...był wypolerowany i gotowy...Ale Mel nie była... "Wiesz czego ja się najbardziej boję,Tarrant?....że nie dam rady obronić Ciebie...."-wyznała przerażona Melanie... "Dasz radę....póki masz przy sobie Turpi Koncerz,nie masz się czego bać....A ja obiecuję że sam postaram się obronić....nie martw się...obietnica wariata!"- zapewnił Hatter i pogładził Mel po policzku... "Nie mogłabym Cię stracić...nie przeżyłabym bez mojego wariatuńcia"-powiedziała i wytargała jego i tak już zmierzbione rude włosy. "A ja nie mógłbym żyć bez mojej Pani Kapelusznikowej....no dobrze musimy iść...."-powiedział cichutko Kapelusznik i złapał Mel za rękę. "No to frajwędru?"-spytała Mel,która była w wyraźnie lepszym nastroju. "No to frajwędru!"-potwierdził Tarrant i (postanowił zniszczyć sobie kręgosłup) wziął ją na ręce.Gdy wyszli Melanie wsiadła razem z Tarrantem na Bandzierchlasta i posłała Larze i Królowej pełne satysfakcji spojrzenie. Wszyscy wyruszyli na miejsce bitwy...wyglądało ono jak plansza do szachów...wrogowie przyszli równo z Armią Białej Królowej. Czerwona Królowa siedziała na (czerwonym of course) szezlongu i wystawiła rękę do swojego Waleta by pomógł jej zejść. Toby stał w milczeniu obok Waleta trzymając czarny miecz i posyłał Larze obojętne spojrzenia,która jednak wydawały się być pełne bólu...Lara tylko odwróciła wzrok Co i tak musiało być dla niej trudne...obie Królowe w końcu ustawiły się naprzeciwko siebie i spoglądały w swoją stronę lodowatym wzrokiem. "Witaj Zelżbieto..."-powiedziała spokojnym i opanowanym tonem Mirana. "Witaj....Mirano..."-powiedziała oschle Czerwona Królowa i Skrzywiła się jakby popijała jakieś gorzkie lekarstwo.Po tej jakże emocjonującej wymianie zdań (sarkazm dla niekumatych).Mctwisp w końcu nadął się i dmuchnął w swój święty róg i ogłosił : "Oto nadszedł Chwarny Dzień w którym to Królowa Czerwona i Biała wyślą swoich Triumfatorów ażeby potykali się w ich imieniu..."- zakończył i odsunął się z pola. Mel i Tarrant przyglądali się tej scenie z zaciekawieniem ale i lekkim zdenerwowaniem....trzymali się za ręce i cicho oddychali... "Zelżuniu...nie sprzeczajmy się..."-zaczęła nieśmiało Biała Królowa i popatrzyła błagalnie na swoją siostrę,która zostawała niewzruszona... "Myślisz,że wystarczy spojrzenie tych twoich ślicznych ocząt i rozpłynę się jak niegdyś mama i tata tak?"-spytała kpiąco Czerwona Królowa. "Proszę...."-powiedziała ostrożnie Mirana i wskazała na niegdyś jej koronę,która teraz była na "krwawym łbie" jej siostry... "Nie! To jest moja korona! Ja jestem najstarsza! Jabberwocky choć tu!"-wykrzyknęła rozwszcieczona Królowa i obie panie rozeszły się w nienawiści z pola bitwy...tymczasem z ogromnej skały która była kawałek dalej od pola bitwy zaczął wynurzać się ogromny stwór z trzema głowami...był ogromny i czarny jak smoła...Melanie była przerażona i wyszeptała do Tarranta... "Nie...to niemożliwe..."- i popatrzyła na niego... "To tylko kwestia wiary..."- powiedział i ścisnął mocniej jej rękę...Żaberzwłok już się wynurzył i powoli ale ciężkim krokiem zbliżał się do Mel...Lara wogóle nie sprawiała wrażenia przestraszonej...raczej obojętnej... "A myślałam że uwierzę we wszystko...tyle lat wierzyłam bez prolemu..."-szeptała coraz bardziej zaniepokojona dziewczyna... "To i tak dobrze...trening czyni mistrza...jednakowoż sugerowałbym Ci skupić się teraz na wygraniu tej bitwy..."-odparł Tarrant i puścił jej rękę...posłał jej tylko pokrzepiające spojrzenie. "Może wyliczę sobie te sześć niemożliwych rzeczy,które pomogły Alicji..."-pomyślała dziewczyna ale nie miała tego czasu na myślenie zbyt dużo bo Żaberzwłok od razu przystąpił do ataku...O mało co nie przywalił Mel swoim długim ogonem ale na szczęście na ona całkiem dobry refleks....zaś jej udało się odciąć jeden z wielu jego obślizgłych języków...we wściekłości zaryczał i tym razem trafił Melanie,która upadła mocno na plecy...niestety Turpi Koncerz przy tym upadku wypadł jej i wylądował obok ogona tego potwora...i gdyby nie Tarrant byłoby po wszystkim...to on dźgnął Żaberzwłoka... "Jakie oszukaństwo! Skrócić o głowę!"-rozkazała Waletowi Czerwona Królowa...ten wziął swój miecz i zaczął walkę z Tarrantem....którą na szczęście raczej przegrywał. Mel tymczasem wspięła się na zrujnowane i stare schody...Żaberzwłok Nie pozostawał jej dłużny bo wspiął się wyżej od niej i zatorował jej dalszą drogę na górę...Tarrant dzięki swoim niezawodnym szpilkom dawał sobie radę....bo kiedy Walet próbował zabić go mieczem ten wbił mu szpilkę w oko i powalił go jednym celnym ciosem....już przystwiał miecz do szyi Waleta....Ale nagle...Toby zaszedł go od tyłu i wbił mu mały nożyk w plecy...Tarrant upadł ale zdążył jeszcze zranić Tobyego w oko....Melanie wszystko to zobaczyła i miała ochotę rzucić to wszystko i biec do Hattera...Ale za daleko zabrnęła....weszła na szyję Żaberzwłoka...ten zaczął się miotać i podrzucił ją do góry...co było idealnym celem do zabicia go.... "Skrócić o głowę!!!"-wrzasnęła rozwścieczona i trafiła idealnie! Odcięła mu głowę równiutko...poturlała się po schodach ku obrzydzeniu Białej Królowej i rozpaczy Czerwonej... "Zabić ją!!!"-wrzeszczała Zelżbieta do swoich sług... "Wypowiadamy Ci posłuszeństwo Krwawy Łbie!"-odezwał się jeden z nich ku zadowoleniu Tarranta.... "Jak śmiesz?! Skrócić go o głowę!"-rozkazała jeszcze bardziej rozwścieczona.Ale nikt jej już nie słuchał....za to wszyscy z jej armii rzucili wszystkie bronie jakie mieli....Melanie zbiegła ze schodów i podbiegła do Tarranta i objęła jego głowę... "Wszystko będzie dobrze....nic Ci nie jest...proszę!..."- Mówiła że strachem Mel... "Świetnie się spisałaś...A mnie nic nie będzie...Moja wariatko..."-szeptał Tarrant.Królowa zaś uśmiechnęła się i podała Melanie buteleczkę z fioletową substancją... "Niech Kapelusznik to wypije...rana zniknie a on będzie zdrów..."-powiedziała Mirana i poklepała Mel po ramieniu.Mel podała Tarrantowi buteleczkę i pogładziła go po policzku...Ten wypił ją szybko i niemal natychmiast stanął na nogi. "Mel!!! Boże jak dobrze móc Cię znów przytulać!..."- wykrzyknął Tarrant i podniósł ją zanosząc się od śmiechu...Chesire nagle stał się niewidziany,zdjął koronę z głowy Czerwonej Królowej i założył ją na głowę Królowej.Ta zaś ucieszyła się okropnie,ale potem zdała sobie sprawę że jako Nowa władczyni musi ukrarać swoją siostrę... "Zelżbieto Krymska! Twe zbrodnie przeciwko Krainie Czarów należałoby ukrarać śmiercią!....jednakże...złożyłam pewne śluby...dlatego zostajesz wygnana na zakresy! Nikomu nie wolno udzielić Ci pomocy lub zamienić z tobą słowa...nie znajdziesz nigdzie bratniej duszy...A Ciebie Skazeuszu skazuje....będziesz towarzyszyć Zelżbiecie na wygnaniu od teraz aż do końca istnienia Wonderlandu...."-rozkazała Biała Królowa i byli żołnierze Zelżbiety teraz skuli ją i Skazeusza w kajdany i wyprowadzili jak najdalej.... "Wasza wysokość....Ale....niech Pani mnie nie wypędza tylko zabije....bez Lary i tak nie mam po co żyć!"-błagał Toby... "Niech Królowa ma dla niego litość....choć popełniał błędy to nie chce być jak on...ja nie czerpie przyjemności z cierpienia...."-poprosił Tarrant i popatrzył z wyrzutem w stronę Tobyego... "Dobrze więc....niedaleko stąd znajduję się rezydencja Slendermana...tam będziesz mieszkać....Ale pozwalam Ci przychodzić tu...."-postanowiła Mirana... "A....mogłabym iść tam z nim? Obiecujemy że nie zabijemy nikogo z Wonderlandu..."-poprosiła Lara... "Oczywiście! Jeśli to twój wybór to jak najbardziej!"-zgodziła się Królowa. "Ale na razie zapraszamy z Mel na herbatkę do naszego zakątka wszystkich z Wonderlandu by to uczcić! Zgadzasz się Mel?"-zapytał uradowany Tarrant. "No co to za pytanie? Oczywiście! Chodźmy!"-powiedziała Mel,objęła Tarrnata i wszyscy razem wyruszli napić się herbatki i zastanawiać się co łączy gawrona i sekretarzyk...Mel została z Tarrnatem na stałe i codziennie organizowała razem z nim przyjęcia i wycieczki po lasach Wonderlandu...Lara zaś w końcu dostała się do rezydencji Slendermana i poznała wszystkich bohaterów creepypast!....do normalnego świata nigdy nie wróciły....i nawet nigdy o tym nie pomyślały.Wreszcie były w gdzieś gdzie każdy je rozumiał...rozumiał ich szaleństwo i co więcej....."We are all mad here"😊😊😊. Witam i zadam wam pytanie: Co łączy Gawrona i Sekretarzyk? Nie wiecie? Spokojnie ja też nie😊😊😊 ach i moja powieść dobiegła końca 😊😊 była to świetna przygoda i ucieczka od czasem okrutnej rzeczywistości....Ale nie żegnam się bo druga część wyjdzie...nie wiem kiedy ale wyjdzie na pewno 😊😊😊😊 a ja wracam do strefy marzeń😊 do Mojego Wonderlandu😊😊😊😊
CZYTASZ
Bo tylko wariaci są coś warci
Fiksi Penggemaropowieść o dwóch dziewczynach które nie akceptowane przez społeczeństwo uciekają do swoich wymyślonych światów i ukochanych postaci rodem z bajek....ale co się stanie kiedy bedą musiały zmierzyć się z rzeczywistością by ratować siebie nawzajem?