Uśmiechnij się do mnie. Skłam, że mnie kochasz. A ja skłamię, że przecież o tym wiem. Bo nadzieja przecież w końcu umiera.
Weszłam do domu pełna dziwnych emocji. Nie czułam się zła - negatywne myśli odpłynęły wraz z dotykiem wypukłego brzucha. Nathan siedział w salonie, zajęty był wypełnianiem dokumentów.
- Możemy porozmawiać? - spytałam bez ogródek i usiadłam obok. Ten odłożył plik kartek, spojrzał na mnie łagodnie po czym pogładził mnie po brzuchu. Odsunęłam jego dłoń.
- Co się stało? - uśmiech znikł z jego twarzy.
- Suzanne Clark - rzuciłam od razu i skrzyżowałam ręce. Nathan zmarszczył czoło.
- Tak, cieszę się że znasz moich pracowników - odrzekł rozbawiony.
- Masz z nią romans?
Był wyraźnie zaskoczony moją bezpośrednością. Podrapał się w kark, a ja czekałam na odpowiedź. Im dłużej milczał, tym bardziej byłam niepewna.
- Kto ci takich bzdur nagadał?
- Na przykład ona - mój głos stał się przesycony ironią.
- Co?!
Wyjaśniłam mu zaistniałą sytuację, a on przysłuchiwał mi się uważnie. Jego twarz drgnęła, co zwiastowało zdenerwowanie.
- Och, co za fałszywa suka - skomentował - pracuje u mnie. Istotnie, jest we mnie zakochana, często wyciąga mnie na kawę, proponuje randki... Ale nigdy nie spodziewałem się, że posunie się do czegoś takiego!
- Czyli kłamała?
- To wariatka. Będę musiał poważnie z nią porozmawiać. Naprawdę myślisz, że mógłbym cię zdradzać?
- Nie - przyznałam szczerze. Nie sądziłam, że Nathan byłby zdolny do tego czynu. Przecież widać było że mnie kocha, mieliśmy zostać rodzicami, nie mógłby zrobić czegokolwiek przeciwko mnie.
- Kocham cię - powiedział i zajrzał mi w oczy. Chciałam utonąć w jego piwnych tęczówkach. Chciałam; ale nie mogłam. Mój umysł wciąż na ich miejsce przywoływał intensywną zieleń. Naprawdę pragnęłam go pokochać tak samo jak on kochał mnie. Nie potrafiłam, choć starałam się z całych sił. Niereformowalnie był tylko przyjacielem, z którym podzieliłam łóżko.
- Porozmawiaj z nią. Nie mogę się denerwować - posłałam Nathanowi wrogie spojrzenie. Zachichotał i objął mnie ramieniem.
- Dla ciebie wszystko.
(...) Wizyty u pani ginekolog były dla mnie czystą przyjemnością. Uwielbiałam patrzeć na moje maleństwo, które widać było na małym monitorku. Wsłuchiwałam się w bicie jego serduszka jakby była to najpiękniejsza melodia na świecie.
Już wiedziałam, że prawdopodobnie urodzę dziewczynkę. Wieść o tym zdecydowanie poprawiła mi humor. Mogłam dumnie spojrzeć na Nathana i zawołać: "A nie mówiłam!".
Środa była moim ostatnim dniem w pracy, więc postanowiłam wyjść z niej wcześniej. Koleżanki gratulowały mi z nieukrywaną zazdrością. Przecież miałam wszystko - kochającego partnera, piękny dom, pieniądze i dziecko w drodze. Z tymi myślami weszłam do domu. Byłam zdziwiona, że płaszcz Nathana wisi w korytarzu, a jego buty stoją na swoim miejscu. Zaniepokoiła mnie także para czarnych szpilek. Zamknęłam za sobą cicho drzwi i nasłuchiwałam.
- Spokojnie kochanie - usłyszałam rozmowę dobiegającą z kuchni. Ton Nathana był wyjątkowo niespokojny.
- Nie będę spokojna dopóki tego nie skończysz - powiedział nieznajomy głos. Od razu go rozpoznałam. Należał do Suzanne.
- Jak mam to skończyć? Nie potrafię...
- Czyli ze mną tylko się pieprzysz?
Zamarłam. Chyba razem z Suzanne oczekiwałam odpowiedzi. Zrobiło mi się słabo, a Kruszynka w środku poruszyła się niespodziewanie.
Ciiii, nie teraz Mała - pomyślałam. Ręce zaczęły mi się pocić.
- Nie - zaprzeczył Nathan. Nie wytrzymałam, wbiegłam do salonu z mocno bijącym sercem. Odskoczyli od siebie jak porażeni, a ja wpatrywałam się raz w triumfującą Suzanne, raz w zaskoczonego Nathana.
- Co tu jest grane? - spytałam. Mój partner pośpiesznie wstał.
- Weronika, jesteś wcześniej...
- I bardzo dobrze, że jest wcześniej - Suzanne aż podskoczyła z miejsca - powiedz jej prawdę!
- Nie musisz mówić mi prawdy - wyszeptałam uniemożliwiając łzom wypłynięcie. Nathan podszedł do mnie, starał się chwycić mnie za rękę.
- Daj wyjaśnić.
- Byłabym chamska, jeśli kazałabym ci się wynosić. To twój dom. Pozwól mi zabrać parę rzeczy - oznajmiłam ze stoickim spokojem. Wewnątrz jednak się we mnie gotowało. Na nic zdały się prośby Nathana, odbierane wściekłym spojrzeniem Suzanne. Wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Poczułam gwałtowne ruchy Maleństwa, wiedziałam że czuło moje emocje. Starałam się więc uspokoić.
Siedziałam na hotelowym łóżku i patrzyłam w dość widoczne tego wieczora gwiazdy. Zastanawiałam się za co tym razem spotkało mnie nieszczęście. Nie byłam wściekła za zdradę - przecież go nie kochałam. Łączyły nas nici przyzwyczajenia. Ubolewałam tylko nad tym, że on jest ojcem mojego dziecka. Sama nie zachowywałam się w stosunku do niego fair, marzyłam o zielonych oczach, twarzy z blizną na policzku i wielkich, wiecznie lodowatych dłoniach. Tęskniłam.
Za mamą, za Adamem, za Polską. Zagryzłam zacięcie dolną wargę, zdawałam sobie sprawę że mogę przywołać ich tylko oczyma wyobraźni. Chciałam inaczej poprowadzić swoje decyzje. Żałowałam przeszłości, ale byłam szczęśliwa. Przecież niedługo miałam zostać mamą.
Moje obawy powiększyły się jednak wtedy, kiedy odkryłam krew na bieliźnie. Nie powinno jej być. Byłam przecież w ciąży! Postanowiłam od razu nazajutrz iść z tym do ginekologa. Przede mną była ciemna, nieprzyjazna noc. Otuliła mnie bezsennością. Ponownie nie mogłam zasnąć. Mogłam chociaż porządnie się wypłakać.___________
Jezu, tak bardzo przepraszam za to wyżej :) Nie mam weny, nie ukrywam. Dodatkowo pracuję nad jeszcze jedną pracą. Muszę znaleźć czas i chęć na wszystko.
Dobranoc.
CZYTASZ
Paradoksy
Ficção AdolescenteDRUGA CZĘŚĆ PIĘKNEJ I BESTII A co jeśli przeznaczenie nie odpuszcza? Co jeśli przeszłość nie pozwala o sobie zapomnieć? Co jeśli gwiazdy wciąż czekają na prawdziwą miłość, a Bóg wreszcie wybaczył grzechy? Czy Weronika i Adam w końcu się odnajdą i bę...