#11 Rozdział

67 7 0
                                    

Właśnie próbowałam się dostać do mieszkania. Była godzina 13.20 a ja właśnie wracałam od Carmen. Jestem kompletnie zmęczona, całą noc przegadałam i prześpiewałam z dziewczynami. Nie dały mi zmrużyć oka, chociażby na chwilę. Poruszały wszystkie tematy tylko po to, żeby nie iść spać. Omawiały nawet to jaki kebab jest lepszy w bułce czy cieście, na ostro czy raczej łagodny. Po co brałam piżamę, to ja nie wiem.

Szukałam właśnie w mojej jakże wielkiej torbie klucza od domu i jak na złość nie umiałam go znaleźć. Zresztą wiecie, jak to jest z damskimi torebkami. Tam jest wszystko. Naprawdę. Ostatnio znalazłam w niej kij do golfa. Nie pytajcie. Sama jestem ciekawa.

Stałam przed drzwiami własnego mieszkania i szukałam tego cholernego klucza. Znalazłam w tej torebce kij do golfa, a nie potrafię znaleźć zwykłych kluczy. Wtedy usłyszałam chichot za plecami, odwróciłam się, a tam kto? Alex oczywiście roześmiany od ucha do ucha. Spojrzałam tylko na niego wrogo i powróciłam do poszukiwania zguby.

- Zgubiłaś coś? - spytał ciągle rozbawiony. Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam i mu przywalę.

- Nawet mnie nie wkurzaj. Przez całą noc okiem nie zmrużyła. Jestem padnięta. Carmen ma jakieś humorki. Zgubiłam klucze w torebce, w której potrafiłam znaleźć kij golfowy. Jeszcze ty mnie wkurzaj. - żaliłam się mu, chociaż i tak wiedziałam, że go to nie obchodzi. Bo kogo by obchodziło moje życie? Kiedy to już nie wytrzymałam, zsunęłam się po drzwiach i zrezygnowana usiadłam. - I jeszcze do tego jutro szkoła.

On tylko podszedł do mnie, pogrzebał chwile w mojej torbie, dosłownie sekund pięć, i wyjął obiekt moich poszukiwań, którym najchętniej cisnęłabym teraz na sam koniec korytarza, na którym właśnie się znajdywaliśmy.

- Biedactwo. - powiedział, czochrając mi włosy. Na co dostał mój morderczy wzrok. - Prześpij się, zmień torebkę - zachichotał. Znowu. - odśwież się i ubierz w coś fajnego. Potem opowiesz mi o Carmen.

- Po co niby mam się stroić? - spojrzałam na niego z niezrozumieniem. Ten tylko pokręcił głową i wstał, otwierając mi drzwi do mieszkania.

- Zabieram cię dzisiaj wieczorem na plaże. Robimy ognisko, będzie parę osób. Sean, Zoey, Carmen. No i parę innych osób. - powiedział ze swoim anielskim uśmiechem.

- Nie mam na nic ochoty, nawet na życie. - ale to drugie cały czas. - A ty mi z takimi propozycjami wyskakujesz? Nie ma mowy. - odmówiłam, wchodząc do mieszkania, a Alex nie odstępował mnie na krok.

- Mówisz tak teraz, bo jesteś zmęczona. Odpoczniesz, może jakaś miła kąpiel i od razu będziesz miała ochotę na wszystko. - znowu się uśmiechnął.

Nie mogę uwierzyć. Ten człowiek ciągle się tylko uśmiecha. Czy jego życie jest na tyle radosne, że nie potrafi przestać się śmiać? Widać po nim, że korzysta z życia. Ciągłe wypady, wycieczki, spotkania ze znajomymi. Czemu ty Eva nie możesz taka być? Przestać zadręczać się przeszłością i po prostu iść do przodu. Gdyby to było takie proste, ale spróbuje, chociaż.

Spojrzałam na niego ze sztucznym uśmiechem, co on chyba wyczuł, bo już chciał coś mówić, lecz mu szybko przerwałam. - Obyś miał rację. - spojrzałam na niego tym razem z najszczerszym uśmiechem, na jaki było mnie wtedy stać. To, na którą mam być gotowa?

- Będę po ciebie o 17. - Powiedział i wyszedł z mojego mieszkania. Ja tylko się rozebrałam, rzuciłam gdzieś w kąt torbę i udałam się do mojej sypialni, by po chwili rzucić się na łóżku i zasnąć.

†††

Obudziłam się o 15.30. Co oznacza, że spałam tylko dwie godziny. Nie był to odpoczynek, na który liczyłam, ale lepsze to niż nic. Mimo że były to tylko dwie godziny to odrobinę odpoczęłam. Poszłam do łazienki przemyć twarz, lecz kiedy spojrzałam na swoje odbicie w lustrze przeraziłam się. Tłuste i brudne włosy sterczały na każdą stronę, okropne wory pod oczami właśnie to i wiele innych oznacz zmęczenia, można było zauważyć na mojej twarzy. Podeszłam do wanny i napełniłam ją ciepłą wodą. Kiedy ona się lała, ja poszłam do garderoby i wybrałam ciuchy, które chciałam ubrać. Postawiłam na styl boho, który aktualnie kochałam i był to mój styl. Biała koszulka spodenki w kolorze coś pomiędzy pudrowym różem a brzoskwinią kwiecista luźna narzuta. Następnie podeszłam do mojej toaletki i wzięłam naszyjnik, który tylko dopełni mi mój strój. Wróciłam do łazienki, zakręciłam kurki z wodą, rozebrałam się do naga i weszła do wanny pełnej wody.

Zagraj ze mną i zapomnij.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz