Chapter 3

934 58 6
                                    

Parę następnych dni minęło bez żadnych większych wydarzeń. Tata znalazł pracę, a ja nadal próbowałam odnaleźć się w nowej sytuacji. Zapisałam się do szkoły i tylko oczekiwałam kiedy nadejdzie ten czas, gdy będę musiała do niej iść.

31 sierpnia,
To już jutro. Jutro będę musiała stawić czoła nowym wyzwaniom, ale przede wszystkim znaleźć jakiś przyjaciół. Plany miałam wybitne, tylko, że zwykle są one trudne do zrealizowania. W głowie zawsze wydają się mega proste, a gdy ma dojść do ich realizacji, plany szlak trafia i tak całe życie.

Cieszyłam się jednak, że nie będę już siedzieć w domu, a wakacje dobiegają końca. Wszyscy są zawsze zasmuceni tym faktem, że luz się kończy i trzeba ruszyć się do pracy. Jednak, ja się cieszyłam z tego powodu, nie tyle, że mi się "nudziło" między innymi dlatego, że czułam się samotna.

1 września, pierwszy dzień liceum.

Nie spałam całą noc. Już od godziny 6 rano byłam na nogach. Wstałam, ogarnęłam poranną toaletę, ubrałam się schludnie. Potem siedziałam w pokoju, cała zestresowana tym wszystkim. Niby to nic takiego, ale jak na mnie było to coś strasznie stresującego.

Czas upłynął szybko i ani się obejrzałam, musiałam wyjść z domu żeby zdążyć na czas. Szkoła nie miała jakiegoś owego zapoznania, tylko od razu szliśmy na normalne lekcje. Było tylko parę minut w klasie i rozdanie planów lekcji. Jako, że byłam już w klaie maturalnej, a moja edukacja stanęła jakoby w miejscu. Musiałam dostosować się do wszystkiego i zacząć myśleć co dalej po maturze. Ale narazie to nie było moje jedyne zmartwienie.

Podeszłam pod budynek szkoły. Miejsce, do którego miałabym uczęszczać przez następny rok, było bardzo duże, pomalowane białą, niemalże śnieżną barwą. Strasznie mi się to podobało. Przekroczyłam próg szkoły, rozglądając się wkoło. Każdy z kimś rozmawiał, witali się po wakacjach. Ale gdy weszłam ich wzrok skupił się na mnie i umilkli. Czułam się strasznie dziwnie, nigdy nikt nie zwracał na mnie uwagi. Weszłam w głąb korytarza, oparłam się o zimną ścianę i udawalam, że nie widzę jak na mnie patrzą. Grunt żeby oni nie wiedzieli, że widzę jak na mnie zerkaja. Po chwili przestali, a ja czułam się tak tak zawsze. W sumie to było lepsze, nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi.

Parę minut potem kazali nam iść do klas. Kierowałam się drogą idącego przede mną tłumu i trafiłam do klasy numer 9. Była ona na pierwszym piętrze, wszyscy weszli do klasy zajęli miejsca. Ja niestety w pierwszej ławce. Mówi się trudno, oby to tylko na jedną lekcje.

Po chwili do klasy weszła prawdopodobnie moja nowa wychowawczyni. Była dość wysoka, szczupła, o czarnych włosach i przerażającym wzroku. Spojrzała na mnie złowieszczym wzrokiem i powiedziała:

- Ty to pewnie ta nowa?

- Yy.. tak, tak - odpowiedziałam nieśmiało drżącym głosem.

- Chodź na środek. Przedstawisz się. powiedziała mrożącym krew w żyłach głosem.

Tak jak mi kazała weszłam na środek. Czułam straszny strach i stres. Czułam się nieswojo w jej otoczeniu. A najbardziej przerażał mnie fakt, iż przez ostatni rok nauki będę musiała się z nią mierzyć.

Stanęła obok mnie. Na swoim karku czułam jej oddech. Nie wiem czemu ale czułam się jak w horrorze. To było dziwne. Ta scena grozy przyprawiała mnie o dreszcze.

Westchnęła i powiedziała.

- No powiedz coś o sobie.

- Emm.. Nazywam się Elisa Grove, przeprowadziłam się z tatą do babci, interesuje się architekturą i przyszłość wiąże właśnie z karierą architekta.

- Oo, a to ciekawe.

Powiedziała to z nijakim zafascynowaniem. Emocje trochę ze mnie zeszły i czułam większy luz. Może trochę przerysowałam jej osobę. Myślałam, że będzie gorzej.

- Dobrze w takim razie, Elisa będzie uczęszczała do waszej klasy.
Możesz usiąść na miejscu.

Gdy szłam na swoje miejsce mój wzrok przykuł ciemnooki brunet, który siedział na samym końcu, zasłaniając twarz rękoma. Widać było ze kątem oka na mnie zerka. Ale nie chciałam wywoływać niepotrzebnej ekscytacji. Pewnie patrzył na mnie dlatego, że byłam nowa, tak jak inni z resztą.

Rozdali nam plany lekcji i kazali wyjść na przerwę. Wyszłam i jak zwykle wypadła mi torba z ramienia i zamiast utrzymać jaką kolwiek równowagę wpadłam na chlopaka, który wcześniej przykuł moją uwagę.

- E.. Przepraszam. - powiedziałam szybko odwracając twarz w drugą stronę.

Chłopak podniósł moją torbę i z lekkim uśmiechem patrzył na mnie przez chwilę, po czym oddalił się. Byłam zdziwiona jego zachowaniem. Ale to nie było w tym momencie jakieś ważne.

Dalej czekałam na dzwonek, stając sama na korytarzu. Czekając na dalszy dzień w liceum i oczekując cudu znalezienia przyjaciela.

Lonely | S.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz