No i mamy grudzień...Nie lubię tego miesiąca, bo nie lubię świąt. Kojarzą mi się z takim...udawaniem, że wszystko jest OK, trzeba być uśmiechniętym i sztucznie miłym. Ale ja nie o tym chciałam...
Wczoraj byłam z babcią, Olkiem i sąsiadką w Zielonej Górze. Ja tam pojechałam z tego względu, iż musiałam iść do Pani neurolog. Tak... kolejny lekarz. Jednak ona jest bardzo miła i potrafi do mnie dotrzeć. Jedna z niewielu lekarzy, którą naprawdę lubię. Dzięki niej będę miała szansę w końcu zrobić prawo jazdy. Oczywiście, nie od razu. Ale kiedyś na pewno. Znaczy, planuję zacząć przygodę z motoryzacją w 2017 roku. Do tej pory lekarze, u których leczyłam epilepsję (padaczkę), nie dawali mi na to szans, chociaż moje leki są bardzo słabe, a ataku nie miałam od prawie roku (ostatnio 24.12.1015). Jednak zwiększyła mi dawkę leku, ale to i tak nie dużo. Zapowiedziała tylko, że mam rzucić palenie O.o Ale da się to zrobić. Mam nadzieję. No, chociaż ograniczyć.
Potem odwiedziliśmy moją mamę. Olek zasnął w pokoju mojej siostry, a ja wyszłam po nią (siostrę) do szkoły. Przy okazji zapisałam się do kosmetyczki. Późnym popołudniem wróciliśmy do domu. Dzisiaj kontynuuję porządki podwórka. Jakoś może za tydzień uda mi się zakończyć je. Oki. To chyba tyle^^