Świat potrzebował ich szybciej, niż się tego spodziewali.
Dwa dni po pierwszym wspólnym zebraniu do bazy dotarł kurier. Przebywali wówczas w okolicach Londynu i bardzo często starali się zmieniać swoją pozycję, aby pozostać nieuchwytnymi. Dlatego pojawienie się młodego mężczyzny z ogoloną głową, w ciemnym stroju i skórzanej kurtce z logo Blackwatch na plecach bardzo ich zaniepokoiło. Posłaniec osobiście wręczył Morrisonowi czarną jak smoła kopertę, po czym odbył z dowódcą rozmowę, tylko w cztery oczy.
Kiedy mężczyzna opuścił bazę, Jack kazał natychmiast przenieść się w inne miejsce. Poinformował ich również o tym, iż mają tydzień, żeby przygotować się do pierwszego starcia z Blackwatch. W kopercie znalazł kartkę ze współrzędnymi geograficznymi, które według Winstona miały zaprowadzić ich do Egiptu, a dokładniej do Świątyni Anubisa.
Żołnierz−76 podał im tylko tyle szczegółów, upierając się, że to wszystko, co chcieli przekazać im członkowie wrogiej organizacji. Gdyby McCree nie znał go od tak dawna z pewnością by w to uwierzył. Jack zachowywał się nieco nerwowo, lecz większość agentów, zwłaszcza młodszych, brała to jako oznakę stresu przed pierwszą walką. On sam również tak myślał, dopóki nie zauważył, jak blisko dowódcy trzymają się starsi członkowie Overwatch. Reinhardt nie odstępował go na krok, pomagając układać grafik treningów, Ana zanosiła dla niego herbatę, a Torbjorn pomagał w uzupełnianiu codziennych raportów dotyczących zużycia poszczególnych produktów i ich zapotrzebowania.
McCree znał sztuczki Blackwatch, niejednokrotnie sam bawił się w ich gierki. Wewnątrz kopert często umieszczali poufne informacje, groźby czy listy od bliskich. W przypadku Morrisona, kowboj stawiał na pierwszą albo trzecią opcję. Jack był twardym facetem i złamanie jego psychiki graniczyło z cudem. Nie pozwoliłby zastraszyć się byle czym.
Oczywiście, istniały rzeczy i osoby, które mogły go zniszczyć. McCree dobrze znał ich nazwy. Blackwatch również.
***
— Skupcie się — powiedział Morrison. Sześć par oczu zwróciło się w jego kierunku z powagą i skupieniem, wypisanych na twarzach. Przez niewielką liczbę agentów sala narad wydawała się jeszcze bardziej wielka i mroczna. Jedynymi źródłami światła były ekrany z wiadomościami ze świata, przez co czerwona poświata maski Żołnierza nadawała mu wygląd postaci z horroru.
McCree był zaskoczony, gdy jego nazwisko pojawiło się pośród osób, wyznaczonych do udziału w misji. Domyślał się, że Morrisonowi zależało bardziej na jego umiejętnościach niż osobistej sympatii, ale nie mógł narzekać. W końcu, mimo tego, co zrobił w przeszłości, znalazł się między swoimi przyjaciółmi. Był ważny dla Overwatch, a to liczyło się dla niego najbardziej.
Poza nim, do drużyny Jack postanowił wyznaczyć D.Vę, rodzinę Amari, Reinhardta oraz Hanzo. Łucznik w ataku był niecodziennym rozwiązaniem, jednak musieli zobaczyć, jak Shimada będzie zachowywał się podczas akcji, zobaczyć jego taktykę oraz przetestować jego zdolności.
McCree był zaskoczony jego obecnością, ponieważ brat Genjiego do tej pory ukrywał się w zakamarkach poduszkowca, unikając wszelkich towarzyskich interakcji. Na dodatek ubiegłej nocy zjawił się w pokoju Łaski z zakrwawioną dłonią. Dziś była owinięta bandażem, ale ten incydent wywołał lawinę plotek. Nie wpłynęło to dobrze na już nadszarpnięty wizerunek Hanzo. Wiele osób snuło teorie spiskowe, kompletnie wyssane z palca, ale na tyle przekonujące, aby podzielić Overwatch na dwa obozy. Tych, którzy woleli wyrzucić z drużyny bratobójcę oraz niewielką liczbę tych, którzy chcieli go zostawić. McCree domyślał się, iż decyzja Morisona odnośnie uczestnictwa Hanzo miała również trochę ocieplić go w oczach agentów.
![](https://img.wattpad.com/cover/81139423-288-k887947.jpg)
CZYTASZ
Overwatch: Smok w Południe
FanfictionFanfiction o McHanzo (McCree i Hanzo) mojego autorstwa. Link do okładki : https://fr.fanpop.com/clubs/our-club/images/39753233/title/mchanzo-photo Overwatch rozpadło się drugi raz, mimo że zło nadal czaiło się na świecie. W obliczu nadciągające...