Cisza jest najgroźniejszą brońą.
To ulubione powiedzenie Reyesa przemknęło McCree przez myśl, gdy przekroczył próg sklepu. Gabriel często tak mówił podczas ich wspólnych treningów, tuż przed tym jak Jesse lądował na macie treningowej, z lufą naładowanego pistoletu przytkniętą do skroni. Kowboj wielokrotnie próbował go zrozumieć, bo miał wrażenie, że pozornie proste zdanie ma jeszcze inne, głębsze znaczenie. Łaził za Gabrielem całymi dniami, czasem nawet potrafił siedzieć przez godzinę pod jego drzwiami, dopóki nie zasypiał ze znużenia i Morrison musiał go odnieść do jego pokoju. Wreszcie Reyes nie wytrzymał i powiedział, że jeżeli nie przestanie go męczyć to wpędzi go do grobu, ale swoją cholerną odpowiedź i tak pozna w odpowiednim czasie.
I dopiero tamtego upalnego dnia w Egipcie miał wrażenie, że wreszcie zrozumiał. W sklepie klienci próbowali się targować ze sprzedawcą. Zawodząca upiornie egipska muzyka przyprawiała o gęsią skórkę i jej głośność wprawiała w drżenie starą, porcelanową zastawę. Z drugiej strony było tak cicho. Blackwatch nie dawało znaku życia, jednak Jesse czuł się jak na celowniku, choć nic nie wróżyło nadciągającego niebezpieczeństwa. To właśnie było to. Cisza, o której mówił Reyes, była fałszywym poczuciem bezpieczeństwa. McCree był zawieszony w próżni, rozdarty między spokojem a zagrożeniem.
Ktoś zagwizdał. Kowboj zamrugał, powoli wracając do rzeczywistości. Omnik Karim pomachał w jego kierunku, po czym zniknął za czerwoną zasłoną, oddzielającą pewnie sklep od pomieszczenia socjalnego. McCree ruszył w tamtym kierunku, zręcznie wymijając innych ludzi. Klienci patrzyli na niego z wyraźną odrazą, a niektórzy marszczyli nosy, gdy ich mijał. Nie dziwił im się. Cuchnął jak świnia, tarzająca się cały dzień w gnoju, a klimatyzacja rozniosła ten potworny smród. Z ulgą zniknął za zasłoną, gdzie już czekali na niego pozostali członkowie Overwatch.
Pomieszczenie socjalne nie wyróżniało się niczym nadzwyczajnym. Był to mały pokój, który mieścił jedynie dwie kanapy, między którymi stał szklany stolik do kawy. Agenci siedzieli na kanapach, ściśnięci jak sardynki. Jedynie Hanzo wybrał miejsce na drewnianej podłodze, skąd mógł wszystkich obserwować swoimi ciemnymi oczami. McCree chciał go pozdrowić przy pomocy kapelusza, ale jego palce natrafiły tylko na pustą przestrzeń. Nawyki.
To zwróciło jego uwagę na fakt, iż wszyscy mieli na sobie swoje bojowe stroje. Jesse rozejrzał się za swoim ponczo czy Rozjemcą, ale nie było po nich ani śladu. Łaska dostrzegła jego panikę, podając mu sportową torbę, leżącą między nią a Haną.
— Naprawdę musiałeś zapalić? — zapytała z obrzydzeniem. Przewrócił oczami. Angela nienawidziła wszystkiego, co mogło spowodować uzależnienia, więc odmawiała sobie nawet kawy. Chyba, że była naprawdę zestresowana. — Jak wrócimy to zrobię ci kolejne wyniki. Musimy mieć to pod kontrolą, McCree. Palenie jest złe dla twojego zdrowia.
— Cóż, mam nadzieję, że w takim razie będziesz mogła mnie załatać. — Delikatnie otworzył torbę, jakby spodziewał się wewnątrz bomby. W środku były jego rzeczy i z ulgą stwierdził, że nic się nie zniszczyło. Prawą dłonią dotknął czerwonego materiału ponczo, jakby musiał upewnić się, że jest prawdziwe.
— Wystraszyłeś się, co nie? — zagadnęła Hana. Uderzała w ekran swojego smartfona z prędkością błyskawicy, co oznaczało, że znowu pobijała swój rekord w jakiejś grze. — Kowboje są przereklamowani. Jeśli chcesz to mogę ci stworzyć nowy kostium. Co powiesz na szulera? Albo Człowieka Widmo?
— Ta. Może jeszcze w kolorze banana? Wybacz, ale kowboje to klasyka, dzieciaku.
— Nie jestem już dzieckiem! — krzyknęła Hana. Wiek zawsze był jej piętą Achillesową, ponieważ nawet teraz, po kolejnym zjednoczeniu, nadal wyglądała na piętnastolatkę. Nienawidziła, gdy ktoś jej to wytykał, ale McCree nie czuł wyrzutów sumienia. Hana doskonale zdawała sobie sprawę, że poruszając temat kowboi stąpa po cienkim lodzie.
CZYTASZ
Overwatch: Smok w Południe
FanficFanfiction o McHanzo (McCree i Hanzo) mojego autorstwa. Link do okładki : https://fr.fanpop.com/clubs/our-club/images/39753233/title/mchanzo-photo Overwatch rozpadło się drugi raz, mimo że zło nadal czaiło się na świecie. W obliczu nadciągające...