Rozdział VIII

1.2K 99 124
                                    

Hanzo przewrócił się na drugi bok, wzdychając ciężko. Poduszka pod jego głową była cholernie niewygodna i sztywna. Nie pamiętał, od jak dawna próbował zasnąć, lecz miał wrażenie, że leży w tym łóżku od wielu lat, pogrążony w ciszy i mroku.

Problem bezsenności po części tkwił w jego nowym pokoju. Owszem było czysto oraz sterylnie, lecz brakowało tu osobowości. Wychodził z siebie, aby poczuć się w tych czterech ścianach mniej obco, jednak do tej pory nie uzyskał żadnego rezultatu. Zabrał z biblioteki wszystkie japońskie książki i kilka mang Genjiego, które pamiętał jeszcze z czasów dzieciństwa. Przy lekturze potrafił godzinami wdychać mdląco słodki zapach kadzideł, które miały usunąć fetor pasty do podłóg oraz tanich odświeżaczy powietrza. Bezskutecznie.

Może było to spowodowane faktem, iż nie dało się nie zauważyć śladów poprzednich lokatorów tej sypialni. Ktoś wyczyścił pomieszczenie przed jego przybyciem, ale nie wszystko zostało uprzątnięte. Omal nie stracił ręki, gdy pewnej nocy upuścił zakładkę do książek. Wpadła pod łóżko, a on spróbował ją po omacku odszukać. W ten sposób trafił na wielkie sidła, które mogłyby pochwycić niedźwiedzia, i trzy ręcznie zrobione granaty. Bał się ruszyć cokolwiek z tych rzeczy, więc to, co znalazło się pod łóżkiem już nigdy nie miało ujrzeć światła dziennego.

W ostatniej szufladzie biurka czekało na niego przyjemniejsze znalezisko. Ciężko było ją otworzyć z powodu ogromnej ilości przedmiotów, jakie w sobie kryła. Musiał siłować się z uchwytem dobre kilka minut, nim udało mu się dostać do środka. Osoba, która sprzątała pokój najwyraźniej nie wykazała się taką cierpliwością. Wewnątrz odkrył stosy kartek, wszystkie zapisane koślawym, lekko pochyłym charakterem pisma. Było kilka zapisów nutowych i wiele tekstów piosenek, spisanych po hiszpańsku. Skorzystał z komunikatora, aby przetłumaczyć jeden z nich (,,Mijo"). Tekst był tak osobisty, że porzucił pracę w połowie. Obiecał sobie, iż nigdy nie otworzy tej szuflady ponownie.

Sypialnia była jednak najmniejszym problemem Hanzo.

Shimada obrócił się na plecy, gapiąc w sufit. Na myśl o dzisiejszej nocy, nieświadomie zacisnął palce na kołdrze, nabierając powietrza. Przebywał z Overwatch niespełna miesiąc i tyle najwyraźniej wystarczyło, żeby stracił rozum. Wybicie sobie palców było za słabą karą, bo nic się z niej nie nauczył. Powinien zrobić sobie coś więcej, aby wreszcie poznać swoje miejsce i raz na zawsze zamknąć swoje głupie usta. Niemal jęknął z żalu na myśl o tych wszystkich karach, jakie stosował ojciec. Nadal nosił po nich blizny.

Zamknął oczy, próbując się uspokoić. Bezsenność wiązała się z czasem. Hanzo miał teraz mnóstwo czasu, który jego umysł postanowił przeznaczyć na analizowanie każdej błędnej decyzji, jaką podjął wczorajszego dnia.

Udawało mu się być chłodnym i aroganckim, lecz wszystko jak zawsze wzięło w łeb. Źle zrobił, przyjeżdżając tu z Genjim. Bardzo źle.

Łucznik pokręcił gwałtownie głową, jakby w ten sposób mógł wyrzucić z niej natrętne myśli. Usiadł, zapalając lampkę nocną, stojącą na podłodze. Żarówka zamrugała kilka razy, ale wkrótce pokój zalało jasne, ciepłe światło. Powinien znaleźć dla niej lepsze miejsce, jednak zawsze o tym zapominał.

Zresztą, do kogo miałby się zwrócić o pomoc? Ludzie go nienawidzili. Pragnął tego równie mocno, jak tego nie chciał. Kiedy przechodził obok członków Overwatch, oni uśmiechali się i starali zagadywać, lecz gdy tylko znikał z zasięgu ich wzroku i myśleli, że nie może ich usłyszeć...

Zacisnął zęby, przypadkowo przegryzając wargę. Krew w jego ustach smakowała jak ambrozja i podrażnił miejsce językiem, aby poczuć więcej przyjemnego bólu. Wiele razy słyszał, jak nazywają go wariatem bądź szaleńcem, jednak ostatnio przechodzili samych siebie. Pijawka żerująca na Genjim. Zachowanie kamiennej twarzy kosztowało wiele, ale nie chciał pozwolić sobie na łzy. Na palcach jednej ręki mógł policzyć, ile razy w swoim życiu zdarzyło mu się płakać. Ostatni raz miał miejsce w chwili, gdy jego brat konał, a on patrzył na swoje dzieło. Od tamtej pory nie uronił łzy. Płacz jest dla kobiet i starców. Shimada nie płaczą. Tym bardziej głowy klanu, synu.

Overwatch: Smok w PołudnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz