Nie ogarnięty

15K 759 64
                                    

    Tony nieco pijany leżał na podłodze. Natasha oburzona kopnęła go w głowę.
-Wstawaj Stark!- krzyknęła na niego.- Wstawaj i trzeźwiej!
-To nic nie da.- odezwał się Steve, który stał obok niej. Patrzył na mężczyznę z rezygnacją.
-Przecież trzeba mu powiedzieć co się stało. Bruce sam sobie nie poradzi, a ten palant znowu jest pijany.
-Zaniosę go do pokoju razem z Bucky'm i przypilnujemy. Ty idź do Wandy.
-No dobra. Zerknę co z Ann.
-Czyżby matczyny instynkt?- uśmiechnął się cwaniacko.
-Czyżby moja pięść miała zaraz wylądować na twojej twarzy?- powiedziała groźnie.
-Odwołuję.- schylił się i podniósł Toni'ego.

Kilka godzin później.
    Bruce spojrzał w stronę dziewczyny leżącej na łóżku. Wydawało mu się przez chwilę, że się odezwała. Chyba mu się wydawało. Wrócił do przeglądania czegoś w komputerze.
  Ann delikatnie otworzyła oczy. Słabe światło w pomieszczeniu było jej teraz bardzo przydatne. Szybko odszukała w głowie co się stało. Pomogła Wandzie. Ale teraz musiała znikać zanim kolejny ,,genialny naukowiec" będzie chciał ją zbadać. Przechyliła lekko głowę nadal mrużąc oczy, by nie było widać, że się ocknęła i rozejrzała się po pokoju. Baner stał do niej tyłem. Może da radę uciec. Gdyby tylko wyszedł z pokoju... To jest myśl. Wystarczy odrobina sprytu i mocy.
Do uszu doktora dotarł dźwięk tłuczonego szkła. Mężczyzna odwrócił się nieco zdziwiony. Pomyślał, że to pewnie Stark coś rozwalił po pijaku. Wyszedł z pokoju. Ann natychmiast skorzystała z okazji i podniosła się. Coś ją szczypało. Spojrzała w dół. Cholera!- pomyślała. Miała na sobie tylko jeansy i stanik. Biały bandaż otaczał jej brzuch. Pewnie się zraniła podczas upadku. Zwinęła swoją bluzkę z krzesła i obrała ją. Miała kilka sekund, by wyjść i uciec. Wyjrzała na korytarz. Słyszała kroki Bruce'a w sąsiednim korytarzu. Nie marnowała okazji. Po chwili była już w holu. To, że byli na najwyższym piętrze nie ułatwiało jej sprawy.
-Ann!- krzyknął ktoś za nią.- Czemu uciekasz?- dziewczynka ujrzała rudowłosą, a obok niej Visiona, Bruce'a, Steve'a i Wandę. Za sobą miała tylko ogromne okno. Nie było odwrotu. Nie była żadnej drogi ucieczki.
-Wracaj do łóżka.- odezwała się Wanda.
-Nie ma mowy.- powiedziała ostro z władczą postawą. Nie bała się w tej chwili niczego.- Nie chcę kolejnych szalonych naukowców, którzy robią ze mną co chcą.
-Tu nic takiego nie ma miejsca.- wtrącił Bruce. Ann patrzyła na nich lodowatym wzrokiem.
-Nie wierzę wam. -powiedziała krótko ruszając w ich stronę wolnym krokiem- Nie dostaniecie mnie.-w jednym momencie zmyliła krok i ruszyła biegiem w przeciwną stronę. Zamknęła oczy, gdy była już blisko.Po chwili usłyszała tłuczone szkło i poczuła jak niektóre kawałki przecinają jej skórę. Teraz leciała. I była gotowa na to co ją czekało tam na dole. Leciała plecami do dołu. Na ułamek sekundy otworzyła oczy. Ujrzała lecące z nią odłamki szkła. Była obojętna. Spokój jej twarzy zakłóciła pojedyncza łza. Jej powieki opadły.

Córka bohateraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz