Ostatek nadzieji - część 2

7.7K 503 15
                                    

    Kris biegł jednym z korytarzy. Dziwny huk rozbrzmiewał w całej posiadłości.
-Co się dzieje?!- spytał jednego z ochroniarzy.
-Ktoś na nas napadł.- odpowiedział mu jakiś blondyn.

    Luck wpadł do pokoju swojej siostrzenicy. Dziewczyna poderwała się przewracając krzesło biurka przy którym siedziała.
-Ty...- zaczął z wściekłością podchodząc do niej. Złapał ją za gardło.- Przyleźli tu przez ciebie. Chyba jednak przełożę twoją egzekucję na dzisiaj.- wytargał ją z pokoju i rzucił na podłogę. Wycelował w nią pistoletem. Nagle się zawahał.- A to co?- spytał zdziwiony. Dziewczyna ledwo łapała oddech. Ale nie było to spowodowane wcześniejszym uściskiem wujka. Mężczyzna uśmiechnął się szyderczo.- No proszę. Widzę, że ty i tak już jesteś trupem. Wstawaj!
    Ann podniosła się. Płuca i serce zaczęły boleć już godzinę temu. Była zmęczona ciągłą walką o oddech. Już wolała zginąć teraz niż męczyć się z chorobą.
-To kara. To dowód, że tacy jak ty zasługują tylko na śmierć.
-Potrzebuję lekarstwa.- powiedziała z trudem i szybko zaczerpnęła powietrza mimo, że sprawiało jej to ból. W tej chwili chciała tylko, by jej cierpienie się skończyło. By strach minął.
-Nie obchodzi mnie to. Rusz się. Muszę wygonić tych intruzów z mojego domu.- popchnął ją w głąb korytarza.

    Kris biegł w stronę pokoju Ann. To była dobra okazja by pomóc jej uciec. Gdy dotarł na miejsce okazało się, że się spóźnił.
Pewnie jej wujek ją zabrał.- pomyślał i wściekł się. Co teraz? Musi pomóc Ann.
A co z jego siostrą? Chociaż... Jest zamknięta w pokoju z jedną z służek. Nic jej nie będzie. Teraz trzeba znaleźć Ann. Ruszył znowu biegiem. Domyślił się, że Luck chce odciągnąć nią uwagę intruzów.

    Wyniszczające uczucie.
Ann kolejny raz wciągnęła głęboko powietrze.
Ja nie chcę.- myślała. Miała wrażenie, że zaraz się rozpłacze.- To tak strasznie boli. Ale? Czy mogę przestać? Chcę przestać. Czy mogę już nie oddychać? To tak strasznie boli.
-Rusz się.- krzyknął na opierającą się o ścianę.
-Potrzebuję... Lekarstwa.- wykrztusiła. Spojrzała na mężczyznę błaganie. W tej chwili chciała tylko móc złapać oddech.
-I tak zaraz będziesz trupem. Rusz się!
Chciałabym przestać.
-Głupi dzieciak. Jesteś nic nie wartym pasożytem.
Czy mogę przestać?
-Że też twoja matka wydała na świat takie ścierwo jak ty.
Już nie mam sił na walkę o oddech.
-Słuchasz ty mała suko!
Już nie mogę...
Upadła na kolana. Nadal opierała się o ścianę.
-Dosyć tego.- wycelował w nią.- Zdychaj.

Córka bohateraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz