Przydatność - Część 2

11.9K 615 15
                                    

Przystanęła w jednym korytarzu i zamyśliła się. Czy przypadkiem nie było tu tylko jednej figury?

Udała, że niczego nie zauważyła. Bez słowa szła korytarzem, dopóki nie skręciła w lewo. Gdy była pewna, że ta ,,figura'' jej nie widzi, wyciągnęła telefon z kieszeni i wystukała coś do Starka. Schowała telefon i wyjrzała zza zakrętu, by się upewnić, że intruz nadal tam stoi.
Cholera!- pomyślała Ann.- Gdzie on jest?!
Tylko na chwilę spuściła go z oczu, a on już zdążył zniknąć. Wyszła powoli zza ściany.
Gdzie mógł pójść? A może... Spojrzała szybko w górę.
-Za wolno.- usłyszała męski głos i poczuła jak coś uderza ją w twarz. Zachwiała się.
-Od kiedy to Stark zatrudnia takie smarkule jak ty, co?- głos wydawał się być luźny. Tak jakby uznawał tą sytuację za śmieszną. Ann zdążyła zapamiętać tylko czarny kostium. Nie wiedział z kim ma do czynienia. Uniosła szybko nogę i odepchnęła się od podłogi. Intruz nie zdążył zareagować i po chwili leżał na ziemi z przystawionym do twarzy butem Ann.
-A ty to kto?- warknęła. Mężczyzna zdawał się być nie zaskoczony tym zwrotem akcji.
-Ja? Ja jestem tylko prostym człowiekiem.- zachichotał.
-Nie chrzań.- warknęła.
-O... Czyżby problemy z agresją? Lepiej posłuchaj mojej rady i weź ją sobie do serca.- powiedział tajemniczo. Ann spojrzała na niego nie rozumiejąc.
-O tuż... Nie powinno się tracić czujności.- chwycił ją szybko za nogę i przewrócił. Uderzenie o podłogę zaparło jej dech. Obcy wstał i spojrzał na nią z politowaniem.
-Szkoda takiego talentu. Też jesteś zamieszana w te wszystkie dziwne sprawy, co?- spytał po czym zachichotał jakby właśnie uciekł z psychiatryka. Ann ciarki przeszły.
-Ale mimo to... Miło było poznać.- ukłonił się jak dżentelmen i pobiegł korytarzem. Dziewczyna natychmiast wstała i pobiegła za nim. Intruz zmierzał do laboratorium. Musiała go powstrzymać.
Rozbrzmiał obłąkańczy śmiech.
-Stój!- wrzasnęła za nim. Nie posłuchał? Oj... Koniec zabawy. Wyjęła zza pasa mały pistolet i wycelowała w niego. Nacisnęła spust. Zrobił unik.
JAK?! TY...!
Skręcił w prawo. Nie da mu uciec. Gdy skręciła za nim coś walnęło ją w twarz. Upadła na plecy i zakrztusiła się. Nie mogąc złapać oddechu złapała się za gardło. Nie była otumaniona uderzeniem tylko strachem, że przez chwilę nie może złapać powietrza. Miała panikę w oczach. Obcy to zauważył.
-A cóż to?- oparł ręce na biodrach i przyjrzał się jej.- Czyżbyś się bała, że przestaniesz oddychać?
Ann podniosła się do siadu, nadal lekko zamroczona łapiąc się za gardło. Spojrzała na niego błagalnie. On tylko chichotał krótko podnosząc broń z ziemi.
-Widzę, że miałaś nie wesoło w życiu, co? Od dawna jesteś chora?- uśmiechnął się do niej triumfalnie. - Pozwól, że zmniejszę twoje cierpienia.- wycelował w jej klatkę piersiową. Spojrzał jej w oczy, które wpatrywały się weń błagalnie. Przełknął ślinę. I nacisnął spust.

..........................

No iiiiiiiiiiiii? Jak oceniacie? Pisze po nocy słuchając smutnych piosenek. Oj nie dobrze...

Córka bohateraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz