14

200 6 1
                                    

-Tak
-Jak to?! Kiedy? Czemu mi o tym nie powiedzieliście?
-Bo to tak szybko się działo i bez powodu ci nie powiedziałam.
-A co jest tym powodem?-siadłam i przytuliłam się do Dajvida.
-Mała,no co jest?-pocałował mnie w czoło.
-I tak bym musiała ci kiedyś o tym powiedzieć.
2 miesięce temu byłam z Luckiem.
Któregoś razu...Eh...Ja się z nim przespałam,straciłam z nim dziewictwo.-po moim policzku spłynęła łza,a Dajvid mnie mocniej przytulił.
- Czemu płaczesz?Przecież to nic strasznego.Chyba z uczuciem i wzajemnością z nim to zrobiłeś,przecież o nie jest taki żeby ciebie wykorzystać,znam go.
-Nie w tym rzecz.Nie żałuje tego,było cudownie.
Ale on się potem zachował jak zwykły dupek.
-Co masz na myśli?
-Bo po tym zaczęłam się źle czuć,wymiotowałam,zawroty głowy itp. i wszystko wskazywało że mogę być w ciąży.Powiadomiłam Lucka o moich przypuszczeniach,a on mnie tak po prostu z tym zostawił samą.
Na szczęście okazało się że nie jestem w ciąży.
A on dopiero wtedy szczęśliwy do mnie przyszedł,gdy dowiedział się że jednak nie jestem w tej jebanej ciąży!
Gdybym była w niej to bym została z dzieckiem sama!
-Jeju kochanie...Nie spodziewałbym się tego nigdy po Lucku.
-Nawet nie przeprosił za to jak mnie potraktował.
-Ale już dobrze,było minęło.
Teraz masz mnie i już nigdy cię nie zostawię.Kocham cię najbardziej na świecie księżniczko.-mocno mnie przytulił.
-Już wiesz dlaczego zachowałam się tak rano.Bałam się że zostawisz mnie jak Luck.
-Nigdy bym cię nie zostawił.-powtarza,a ja się od niego odsuwam trochę i patrzę mu się prosto w oczy.
-Kocham cię.-mówi też wpatrując się w moje.Chodź księżniczko już spać.
-Dobrze,tylko się przebiorę.-wyciągnęłam z szafy czarny zwykły podkoszulek Dajvida.Zdjęłam swoją koszulkę z siebie i biustonosz,byłam odwrócona plecami do Dajvida więc mnie nie widział bez stanika.Nałożyłam jego podkoszulek i zajęłam spodnie.
Położyłam się koło Dajvida i wtulona w niego zasnęłam.

*Rano
Obudziłam się.Lecz Dajvida nie było obok mnie,ani nigdzie w pokoju.
Wstałam z łóżka i poszłam szukać Dajvida.
Znalazłam go w kuchni gotującego.
-Hej kochanie-posłałam mu promienny uśmiech.
-Widzę że moja księżniczka się wyspała.
-No jasne,gdy miałam przy sobie takiego kochanego chłopaka to oczywiste że się wyśpie,przy tobie czuje się bezpieczna.-Podchodzi do mnie,przywiera mnie do blatu kuchennego,łapie za biodra i namiętnie całuje.Przy nim czuje się jak w niebie.Jest kochany,czuły,troskliwy po prostu idealny.
W końcu odrywamy się od siebie.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też księżniczko.
-Co tam pichcisz?
-Naleśniki.Pasuje?
-Zależy z czym.
-Nutellą-odpowiada z uśmiechem.
-Już cię kocham bardziej.
-Osz ty mała gnido,tylko za to mnie kochasz?!-zaczął się śmiać i wymazał mi nos w Nutelli.To więc ja wzięłam też nutellę i wysmarowałam mu policzek.
Gdy w domu rozbrzmiał się dzwonek.Dajvid poszedł otworzyć drzwi.
-Kto to?-powiedziałam głośniej,aby mnie usłyszał.

*Dajvid.
Mazaliśmy się nutellą,gdy po domu rozbrzmiał dzwonek.Poszedłem zobaczyć kto to.
Moim oczom ukazał się Mike z bukietów kwiatów.
-Cześć.Jest u ciebie może Angelika bo byłem u niej,ale jej nie było.
-Czego chcesz od niej?!
-Spokojnie chcę ją tylko przeprosić.
-No dobra zaraz ją zawołam.-w tym momencie akurat Angelika spytała kto przyszedł.Odpowiedziałem jej.
-To do ciebie.Chodź.
-Do mnie?-spytała z niedowierzaniem i ruszyła w kierunku drzwi.
-Co on tu robi?-spytała z taką trochę złością.
-Angelika przepraszam Cię bardzo,ale to bardzo.Jest mi strasznie głupio.Popełniłem przez ten czas dużo błędów,ale to wszystko przez Olivie.Zawróciła mi w głowie,a teraz zostwiła mnie dla innego.
A ja przez nią zrobiłem ci tyle krzywd.
Żałuję tego i to bardzo.Przepraszam.
-Rozumiesz to byłam w tobie zakochana,a ty mnie tak potraktowałeś i próbowałeś zgwałcić?!
Wiesz jak ja się czułam?!Gdyby nie Dajvid to bym chyba ze sobą skączyła.
-Przepraszam.Nie chciałem.
-Ale to zrobiłeś!Nie wiem czy jestem w stanie ci na nowo zaufać i wybaczyć.Na razie dla mnie to zawiele.
-Dobrze to ja będę czekał ile będę tylko musiał.Ale chociaż przyjmij te kwiaty.
-Okey.Cześć.
-Cześć.-zamnką za sobą drzwi i odszedł.
-W porządku?-zapytałem
-Tak, Wiesz co?
-No co?
-Kocham cię łobuzie.
-Ja ciebie też księżniczko.Dokończmy te naleśniki,zjedzmy i ja jadę do szpitala do Lucka,jedziesz ze mną?
-Nie.-odpowiedział stanowczo.
-Dobra nie będę ciebie namawiał.Ale naleśniki zjesz.
-Jasne!-odpowiedziała już trochę radośniej.
Zjedliśmy naleśniki i pojechałem do Lucka.
Jego stan nadal był nie stabilny,ale lekarz powiedział że jest już lepiej i jest szansa na powrót do zdrowia.


Nasze dni z Angeliką mijały normalnie,lecz i cudownie bo gdy się ma przy sobie najważniejszą osobę w twoim życiu to nawet ponury dzień jest cudowny.
Po 5 dniach nareszcie Luck się obudził ze śpiączki i jego stan jest już stabilny.Normalnie mogłem z nim porozmawiać.
Powiedziałem mu że wiem o nim i o Angelice on to wszytko potwierdził.Byłem na niego zły,ale wszystko mi wytłumaczył dlaczego tak postąpił.No ale chociaż mógł ją przeprosić.

Kilka krotnie prosił aby Angelika go odwiedziła,lecz ona nie miała najmniejszej ochoty go widzieć.

**25 września
W końcu nadszedł ten oczekiwany przeze mnie dzień,urodziny Dajvida.
Obudziłam się jak zwykle wtulona w niego.On już nie spał.
-Dzień dobry księżniczko.-uśmiechnął się.-Wyspałaś się?
-Komu dobry,ten dobry książę.-zaśmiałam się.
-Idę wziąć prysznic,zaraz wracam-oznajmił mi po czym wstał,wziął ubrania i wyszed do łazienki.
Po 10 minutach przyszedł,więc teraz ja poszłam do łazienki.Wzięłam prysznic,ogarnęłam włosy,przebrałam się i wrociłam do Dajvida.
Siadłam mu na kolanach i optuliłam go w tali nogami.Zaczeliśmy się całować.Zaczął mnie całować po szyi.I w pewnym momencie spojrzał mi prosto w oczy,wiedziałam od razu o co mu chodzi.

Chciałam już to z nim zrobić,byłam już gotowa i ufam mu.
-Tak.-odpowiedziałam
-Jesteś tego pewna?-spytał się jeszcze raz abym go upewniła.
-Na sto procent.-Zaczął całować mnie namiętniej i gwałtowniej.Jego usta zeszłym na szyje a później zjechał na dekolt.Nadal mnie całując zdjął ze mnie koszulkę a potem odpiął stanik.
Złapał za gumkę moich majtek i ściągnął je ze mnie.A ja zdjęłam z niego koszulkę.Odstawił mnie na bok łóżka i ruszył w kierunku biurka.Z szuflady wyciągnął portfel,aby po chwili wyjąć z niego fioletową paczuszkę.Spojrzał na mnie z błyskiem w oku,ściągając z siebie ostatnie części garderoby.
Moje serce grało chyba do jakiejś kapeli rocka.Jego erekcji nie dało sie przeoczyć,z czego chyba był zadowolony.
Zębami otworzył prezerwatywę,zakładając go na swojego penisa.
-Robimy?-zapytał jeszcze raz
-Robimy...

**
Leżeliśmy pod kordłą wpatrując się w sufit.Po chwili odwróciłam się w jego stronę i on zrobił to samo.
-Wszystkiego najlepszego kochanie-uśmiechnęłam się,a on odwzajemnił uśmiech i mnie pocałował.
-Najlepszy prezent urodzinowy.-wyszeptał mi do ucha.

Leżeliśmy jeszcze tak dobrą chwilę.
Ale w końcu trzeba by było się ubrać,wstałam z łóżka i ubrałam na siebie bieliznę i ubrania.
Dajvid też się ubrał.
Gdy już byliśmy ubrani,zeszliśmy do salonu i oglądaliśmy filmy.

NiedostępnyWhere stories live. Discover now