W drogę

1K 63 12
                                    

Carmen:

Thorin skończył śpiewać. To było tak smutne i niestety prawdziwe...

Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam śpiącego Bilba. Ten dzień go wykończył, potrzebował odpoczynku. Wstałam z fotela i zaniosłam hobbita do jego sypialni. Stało w niej ogromne łoże, jak na takiego malca. Zdziwiłam się, ale położyłam go na nim i zakryłam kołdrą.

Nagle przez otwarte okno wpadła Artemida. Właśnie wróciła z nocnych łowów. Zamknęłam okienko i wzięłam ptaka na ramię. Podrapałam ją pod dziobem i i zaczęłam z nią rozmawiać.

- Ale z ciebie obżartuch. - ptak szczypnął mnie w ucho. - No co? Przecież mam rację.

Spojrzałam na śpiącego hobbita.

- On nie da sobie rady, to go zabije...

Ptak widocznie się obraził, ponieważ nie zareagował na moją paplaninę.

- Czyli rozmawiam ze ścianą, fajnie(...ej...). Więc tak, o czym to ja... A! Musimy się zbierać, bo jak on - pokazałam na Bilba. - Zobaczy nas i tamten bałagan w kuchni to zejdzie na zawał. Mam nadzieję, że ta wyprawa ma chociaż jakiś sens.

Ptak w końcu odpuścił i pokrzepiająco otarł się o mnie.

- Dobra, pora wracać do reszty.

Thorin:

Hobbit jest za miękki. Mam go dość. Jutro o świcie wyruszamy i tyle. Miło, że nas ugościł, ale jutro rozpoczynamy podróż. Więc teraz trzeba się przygotować. Zaczęliśmy zbierać nasze porozrzucane rzeczy i wrzucać je do worków. Po chwili dołączyła do nas Carmen.

- Miło, że zbieracie swoje rzeczy, chłopaki. Tylko dlaczego nie pomyślicie o posprzątaniu tego syfu, który zostawiliście?

Z jej ramienia zleciał ptak i zaczął zjadać resztki ze stołu.

- Weźcie przykładem z Artemidy i już sprzątać dopiero wtedy pójdziecie spać.

Chyba tylko ona, może zawstydzić kilkunastu rosłych krasnoludów. Fakt, gdybyśmy nie posprzątali to okazalibyśmy się niewdzięcznikami, a krasnolud honor ma. Widziałem niesmak na twarzach niektórych.

- A co z dwoma elficami? One też tu były. A teraz to gdzie znikły?- zapytał Dwalin.

- Uporządkowały spiżarnię. A teraz śpią.

Widzę, że to nie ja tu rządzę.

Wzięliśmy się do pracy. W tym czasie Carmen poszła spać. Sokół poleciał za nią, groźnie na nas łypiąc.

To była masakra, bo czarodziej nie chciał użyć czarów i też się zmył. Charowaliśmy do drugiej i mieliśmy dość, od razu uszykowalismy się do snu. Oczywiście musieliśmy działać według "Jak se pościelisz, tak się wyśpisz" . Więc część z nas poszła na karytarz i pokładli się przy ścianach. Innym się poszczęściło i posnęli na fotelach. Bombur znalazł sobie nawet łóżko w drugiej sypialni gościnnej. Gandalf spał na werandzie, bo było ciepło.

Ja nie mogłem spać. Wędrowałem po domu. Poza tym, ktoś musi rano wszystkich pobudzić. Zajrzałem do jednego z pokojów i zobaczyłem tam trzy śpiące elfki. Lùthrien i Idriana spały na jednym łóżku zakryte kołdrą po uszy. Wyglądały jak małe dzieci. Natomiast Carmen zasnęła na parapecie przykryta kocem. Ona wyglądała na padniętą, mimo to, wciąż była piękna. Oczywiście jak na elfa.
Promienie księżyca padające na jej twarz potęgowały to wrażenie.

To ona zawsze próbowała wszystkich zmotywować i wszystko udźwignąć, jednocześnie do nikogo się mocniej nie przywiązując. Tak było też gdy spotkaliśmy się za pierwszym razem. Nagle po prostu odeszła bez słowa. A teraz będzie musiała spędzić z nami niewiadomo ile czasu.

Secrets of Middle-earthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz