Wilczyca

724 57 14
                                    

Nagle zza krzaków wyskoczył...

Carmen:

Był to Radagast, przyjaciel Gandalfa. Przyjechał w zajęczym zaprzęgu. Gdy tylko do nas podjechał, podbiegł do Gandalfa. Złapał się za poły jego szaty i zaczął wykrzykiwać jak opętany.

- Gandalfie! W okolicy dzieje się coś złego, bardzo złego...

Był bardzo wystraszony. Reszta kompanii patrzyła na niego jak na dziwaka. Mieli po części rację. Oni nawet nie wiedzieli kto to, więc z ich strony to wyglądało tak: mały, brudny starzec na sankach zaprzężonych w zające, przyjeżdża do nich i krzyczy jak wariat.

- Moi drodzy, to jest Radagast Bury. Mój dobry przyjacielu, co się stało?

Podszedł do mnie Bilbo.
- To jest ten potężny czarodziej z lasu?... Nie wygląda. - wyszeptał.

- Nie ocenia się książki po okładce. Kto jak kto, ale ty powinieneś to wiedzieć. Radagast jest dość osobliwy i inny, ale potrafi wiele...

Mówiąc to zobaczyłam, że czarodziej chce coś sobie przypomnieć, ale nie może. Był bardzo zmęczony drogą i rozkojarzony.

- Yyy... zaraz... miałem to na końcu języka... O tu. - wskazał na język. - O! To wcale nie myśl! To patyczak!- W tym momencie wyjął z buzi owada. Obrzydzenie Lüt było nie do opisana.
Widać było, że Gandalf chce porozmawiać z Radagastem na osobności

Gandalf:

Odeszliśmy kawałek dalej. Mój przyjaciel był wystraszony.

- Okoliczne lasy chorują. Puszcza już nie wygląda tak jak kiedyś... Dawny Zielony Las już nim nie jest. Opanował go mrok, nic dobrego już tam nie rośnie. Czuć wszędzie zgniliznę. Nie wspominając już o sieciach...

- Jakich sieciach?

- Pajęczych oczywiście. Ogromne potwory, podmioty ciemności. Wiem, co mówię. Ja i moja córka poszliśmy ich śladem... Gandalfie one przybyły z... Dol Guldur.

- Dol Guldur? Przecież ta forteca jest opuszczona.

- Nie, Gandalfie, nie jest. Byłem tam...

Drzemie tam ciemność, z jaką nie miałem jeszcze do czynienia. Cień dawnych lat, który potrafi przywoływać duchy zmarłych. Taka właśnie istota zaatakowała mnie w fortecy.
Uratowała mnie córka wyrywając zjawie miecz z ręki... Gdy duch uciekł zobaczyliśmy go... Z ciemności przybył Czarnoksiężnik! Zbiegliśmy stamtąd jak najszybciej. Ale wysłannicy mroku, ogromne nietoperze, goniły nas przez długi czas. Prawie nas dopadły...

-Może zapalisz fajkę? Ona ukoi twoje nerwy.

- O tak, tak. Poproszę.

Mój przyjaciel zaciągnął się porządnie i już ochłonął.
- Jesteś pewien, że to był Czarnoksiężnik?

- Tak... - zza pazuchy wyciągnął jakieś zawiniątko. Ostrożnie odchyliłem rąbek materiału. Przeraziłem się zobaczywszy znajome ostrze... Byłem już pewien. - To nie pochodzi ze świata żywych.

I nagle...

Usłyszeliśmy wycie.

Carmen:

Wycie pochodziło z odległości kilku mil.

- Wilki! To tu są wilki?! -Bilbo był przerażony.

Secrets of Middle-earthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz