Nim

642 60 15
                                    

Nim:

Carmen poszła spać bardzo szybko, najwidoczniej coś ją bardzo zmęczyło. Mnie natomiast nie chciało się spać. Siedziałam na łóżku, obok mnie świeciła świetlikowa lampka, a ja notowałam w swoim pamiętniku. Opisałam w nim wszystko, co się działo w ostatnim czasie. Zastanawiało mnie tylko, po co ojciec tak nagle stwierdził, że muszę dołączyć do kompanii.
Kiedy skończyłam pisać, księżyc był wysoko na niebie, a gwiazdy wesoło mu towarzyszyły. Postanowiłam przejść się po okolicy.
Chodząc podziwiałam niebo, księżyc był pięknym rogalem, nie mogłam oderwać od niego oczu. Odzywała się moja wilcza natura.
Przez to, że się zagapiłam, na kogoś wpadłam i go przewróciłam. Nie spodziewałam się nikogo o tej porze na dworzu. Było mi strasznie głupio.

- Przepraszam, nie chciałam.- Podałam rękę temu komuś, i dopiero zauważyłam kto to był.- Lordzie Elrondzie naprawdę mi przykro.

Policzki zaszły mi rumieńcem wstydu, a serce biło bardzo szybko. Lord w tym czasie się otrzepał i... zaczął się śmiać.

- Nie denerwuj się tak, przecież nie jestem na ciebie zły. Nawet dobrze się złożyło, możemy porozmawiać. Właśnie wracam ze spotkania z Thorinem... poszło dość topornie. Ale dowiedziałem się, że planuje dostać się do Ereboru. Jak pewnie wiesz, w Samotnej Górze rezyduje Smaug. Wiesz kim jest?

-Tak słyszałam o nim.

- Nie widziano go od sześćdziesięciu lat, zaczęły krążyć pogłoski, że nie żyje. Właśnie w tej plotce widzą swoją szansę krasnoludy. Chcą wedrzeć się do Góry. Jednak jeśli smok żyje, może zrobić się niebezpiecznie. I chciałem cię prosić, abyś wtedy pomogła.

- Ale jak mam to zrobić?

- Przez połączenie krwi czarodzieja i elfa szlachetnej rasy, powstało dziecko przepełnione światłem, potrafiące pokonać zło, jednocześnie będąc na nie bardzo podatnym... Ty nim jesteś. Możesz przywrócić zbłąkaną duszę na dobrą stronę, jeśli nie jest całkowicie pochłonięta przez zło. Wiele jest takich istot na świecie.

- Co?! Mam w razie czego udobruchać smoka, tak? Ale ja nie wiem jak to się robi.

- Kiedy przyjdzie na to czas będziesz wiedziała co robić. Ale musisz na siebie uważać, bo zło będzie próbowało przejąć nad tobą kontrolę.

- Co mam zrobić, aby się przed nim uchronić?

- Nieświadomie już zaczęłaś to robić. W chwili zagrożenia zaczęłaś bronić siebie i innych. Jesteś wyczulona na obecność zła. Trzymaj się z resztą, a będzie dobrze. Musisz mieć także silną wolę, aby mrok cię nie ogarnął. Przyda ci się to, bo będziecie mijać Mroczną Puszczę. W samym jej sercu byłoby ci bardzo ciężko odeprzeć ciemność. Ale ja wierzę w ciebie, tak jak Radagast i całe Śródziemie. Dlatego ojciec cię z nimi wysłał.

- Dziękuję za lekcje, panie. Nie wiedziałam, że mogę jakoś się przydać światu. No, ale teraz już wiem, więc uszy do góry. - zastrzygłam elfickimi uszami - Dobranoc.

Zamierzałam odejść, ale Elrond mnie zatrzymał.

- Zaczekaj, jeszcze jedno. Kiedy dziadek Thorina, Thror, władał pod Górą został odkryty Arcyklejnot, serce góry, znak władzy. Od tamtego czasu ród Thorina zaczęła toczyć choroba... Swego rodzaju szaleństwo. Najpierw dziad, następnie ojciec. Musisz uważać na Thorina. Najlepiej by było gdyby nie dostał tego kamienia w swoje ręce. Wtedy także stanie się łapczywy na złoto i podatny na zło.

- Tak jak Smaug...

- Dokładnie... No, leć spać, bo już słońce wschodzi.

- Dobrej nocy.

I każde z nas poszło w swoją stronę.
Kiedy wróciłam do pokoju Carmen nie było. Zastanawiałam się gdzie poszła. Spojrzałam na zewnątrz i zobaczyłam, że słońce już wzeszło nad horyzont.
"No pięknie, jedna z nas to nocny marek, a druga ranny ptaszek." Pomyślałam.
Walnęłam się na łóżko i zasnęłam...

Kiedy się obudziłam słońce było już wysoko. Bardzo szybko dotarło do mnie, że spóźniłam się na śniadanie. W mig się ogarnęłam i wyleciałam z pokoju. Kiedy dobiegłam do jadalni śniadanie dopiero się zaczynało, a wszyscy się na mnie spojrzeli​. Ja szybko zajęłam wolne miejsce obok Carmen udając, że nic się nie stało.

- Gdzie zniknęłaś na noc?- zapytała mnie.

- Wyszłam na spacer.

- W środku nocy? Powiedz lepiej jak on się nazywa, a nie się zgrywasz. - prawie wykrzyczała.

Zaczęłam się ksztusić, i spojrzałam ukradkiem na Lorda. Ten śmiał się pod nosem i także na mnie patrzył.

- Nie ma żadnego niego. Byłam pozwiedzać miasto, to tyle. Taka moja wilcza natura, że chodzę po nocy gapiąc się w księżyc. Lepiej ty powiedz kogo sobie znalazłaś, bo jak wróciłam nad ranem to ciebie nie było.

Elfkę zatkało wymieniła spojrzenia z Bilbem siedzącym po jej drugiej stronie. Widziałam jak Thorin podejrzliwie na nią patrzył.

- Miałam zły sen i poszłam na dwór ochłonąć, trochę się zasiedziałam. - odpowiedziała po chwili.

Panowała całkowita cisza. Niespodziewanie obie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.

- Skończmy rzucać na siebie te podejrzenia i bierzemy się za jedzenie.- Powiedziałam rozbawiona.- Smacznego wszystkim.

- I nawzajem. - odpowiedział mi chórek.

Ciąg dalszy nastąpi...

++++++++++++++++++++++++++++

Proszę, oto kolejny rozdział!

Pozdrawiam Mepharis, ktora czekała miesiąc na ten rozdział;-)

Do następnego!
Carmen

Czy tylko ja shipuję Bilmen? xD
Stosunkowo mało błędów było.

- Artur


Secrets of Middle-earthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz