chauffer le moi

859 112 39
                                    

Blondwłosy chłopak naciągnął na dłonie rękawy czarnego sweterka i objął nimi biały kubek z jego ulubioną różową gorącą czekoladą. Pływały w niej pianki, które zniknęłyby już dawno, gdyby Kim Taehyung oderwał wzrok od widoku za oknem. Od zawsze lubił obserwować. Oglądanie, jak ludzie spieszą się do pracy, matki zaganiają dzieci do szkoły, a wagarowicze rozglądają się dookoła w poszukiwaniu straży miejskiej, która mogłaby uprzykrzyć im ten piękny, zimowy dzień wyzwalało w nim różne emocje, w zależności od wyrazów twarzy widzianych ludzi. Uśmiechnął się, opierając brodę na dłoni, gdy jakaś para na przystanku nieśmiało złapała się za ręce, nie odrywając wzroku od ulicy. Takie ckliwe scenki też bardzo lubił.

– Smakuje?

Odwrócił głowę w stronę właściciela głosu. Jego uśmiech automatycznie się powiększył, gdy Maria (kto w ogóle wymyślił takie imię dla mężczyzny?) usiadł naprzeciwko niego na czerwonej kanapie. 

– Jak zawsze – odparł, obejmując kubek obiema dłońmi. Uniósł go do ust i podmuchał lekko, uważając, by próba ostudzenia nie wprawiła w ruch tego napoju bogów. Upił mały łyczek, przez chwilę rozkoszując się nieziemską słodyczą.

Maria wytarł dłonie w biało-różowy fartuch z logiem JoLi Café – kawiarenki, w której się znajdowali. Taehyung uwielbiał tu przychodzić z kilku powodów: miał stąd blisko do pracy, podawali tu jego ulubione kakao, pracował tu jego przyjaciel, no i posiadał tu swój ,,kącik obserwacyjny". Zawsze siadał na tym samym miejscu pod oknem z widokiem na jedną z ulic ruchliwego Norfolk.

– Nie może nie smakować, jeśli jest robione przez ciebie – dodał, patrząc w jak zawsze lekko przymglone oczy trzydziestolatka. Znali się od lat, ale nadal nie potrafił nic wyczytać z tych tęczówek o lekko zabrudzonym szafirowym kolorze.

Wciąż nie mógł uwierzyć w to, że Maria nie jest jakimś zaginionym bratem młodego Heatha Ledgera. Z wyjątkiem oczu byli niemal identyczni, więc Taehyung był pewny, że wystarczą soczewki i Maria Cahnnel mógłby z powodzeniem zastąpić na scenie filmowej zmarłego już aktora.

– Nie przesadzaj. – Machnął ręką, ale po lekkim drżeniu kącików ust można było poznać, że nie ma nic przeciwko pochwałom. Kim to wiedział, dlatego nie szczędził ich przyjacielowi. – Staram się tak tylko dla mojego ulubionego klienta. – Puścił mu ze śmiechem oczko.

Taehyung postukał paznokciami w kubek z czekoladą, nie próbując nawet walczyć z wypływającym mu na usta uśmiechem. Urokliwy wyszczerz prawie nigdy nie znikał z jego twarzy, ale przy Mariu działo się to jeszcze rzadziej. Długowłosy blondyn dziwnie na niego działał.

– Bo się zarumienię – zachichotał, przykładając do policzków dłonie. Mięciutki i ocieplony przez kubek z czekoladą materiał sweterka przyjemnie ogrzał jego skórę.

Cahnnel uśmiechnął się, przez co w kącikach jego oczu pojawiły się lekkie zmarszczki.

– Uroczo – skwitował. Złapał za ucho kubka z czekoladą i wcisnął porcelanę w zziębnięte dłonie Taehyunga. Znał go tak dobrze, że wiedział, iż młodszy o dziewięć lat chłopak ma bardzo słabe krążenie, które nie pozwala cieszyć mu się ciepłem nawet w lato. – Muszę lecieć, Holly mnie potrzebuje.

Kim pokiwał głową, wracając do lekko już ochłodzonego kakaa. Gdy zanurzył górną wargę w różowym napoju, roztopione w większej części pianki zebrały się pod jego nosem, tworząc dosłownie słodkie wąsiki. Maria od razu starł je serwetką ze stojaczka.

– Za dużo podtekstów, skarbie, Holly się zawstydziła – powiedział rozbawiony Maria, chowając do kieszeni fartuszka ubrudzony materiał.

Taehyung uśmiechnął się szeroko, prostując na kanapie, by lepiej widzieć drewniany kontuar i krzątającą się za nim Murzynkę. Pomachał jej, na co kobieta posłała mu tylko miły grymas. Kim nie widział, co dokładnie robi, ale po ruchach jej szczupłych dłoni domyślił się, że dekoruje pianką kawę dla klienta. Nuciła coś pod nosem, a wymykające się spod turkusowej apaszki czarne loki opadały jej na twarz. Taehyung od początku swojego zafascynowania tym miejscem miał nieodmienne wrażenie, że Holly była na wyposażeniu kawiarenki, odkąd rodzice Maria postanowili odnowić stary bar mleczny, który kiedyś znajdował się w tym budynku. Idealnie pasowała do przytulnego i ciepło urządzonego wnętrza JoLi ze swoim matczynym uśmiechem i skórą w kolorze ciemnej czekolady. Nie przeszkadzała mu jej rasa, w Ameryce mało kto zwracał na takie rzeczy uwagę, co było jedną z niewielu cech, których Amerykanie nie powinni się wstydzić w swoim nierzadko wręcz nieprzyjemnym zachowaniu.

[zawieszone] Sang dans la neige  ;vkook;Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz