mensonge partout

282 44 22
                                    

Ludzie to destrukcyjne istoty i każdy, kto nie żyje w jaskini bądź nie upaja się samouwielbieniem powinien to wiedzieć. Kupujemy sobie życie, które toczy się na kilku poziomach wielowarstwowej opowieści i mieszkamy na tych poziomach do tej pory. Wieczorami słuchamy wiadomości, wymieniamy kilka łzawych uwag na temat głodujących dzieci. Wychudzone buzie wywołują ścisk gdzieś w piersi, który szybko znika, gdy prezenter gładko przechodzi do wyników wczorajszego meczu, ale niesmak pozostaje. Obecni na sali mężczyźni otwierają swoje piwa, kręcąc głową i wyklinając na tych niedołężnych naukowców, którzy najpierw marudzą, że dziury ozonowe, że ocieplenie klimatu, a potrafią tylko zbudować kilka marnych przyjaznych środowisku fabryk i czepiać się obywateli, a teraz zrób mi żono kochana soczystego hamburgera i zadzwoń proszę do Hanka, żeby pospieszył się z naprawą samochodu, chcę znowu palić gumę. Mimo to zagorzali zwolennicy dbania o środowisko nadal będą organizować protesty i skandować obrażające naukowców hasła. Jeśli wszystko przebiegnie bez problemów, niektórzy z nich wsiądą do swoich wypasionych samochodów i wysyłając do atmosfery kolejne porcje smogu aż miło, pojadą do swoich domów, do rodziny, której jedynym problemem jest pies sąsiada srający na ich podwórko, zapłacenie rachunków i wysłanie dzieci do dobrej szkoły. Niszczymy, nawet o tym nie myśląc, ale gdzieś tam z tyłu głowy czai się strach. Prymitywna panika, która objawia się tylko myśleniem o przyszłości, myśleniem, co się stanie ze mną, z moimi dziećmi, za kilkadziesiąt lat? Umrzemy, ale co potem? Och, Boże, nie chcę dalej tego ciągnąć, dlaczego moje wnuki muszą mieć własne wnuki? Dlaczego ewolucja nie może sprawić, że gdy wszystko doszczętnie się spieprzy, ludzie bezboleśnie znikną?

Przyszłość stoi pod wielkim znakiem zapytania, bo ludzie przez wiele lat sądzili, że Ziemia jest samowystarczalna; niektórzy nadal żyją w tym przekonaniu. Przecież jedna jaskółka wiosny nie czyni, prawda?, zapytał kiedyś każdy z siedmiu i pół miliarda ludzi.

Ludzie cały czas przyczyniają się do upadku, ale nie tylko Ziemi. Niszczą samych siebie, samobójstwa popełniają ludzie przez ludzi, a ten łańcuch pokuty za wszystkie nasze grzechy ciągnie się za nami od wieków.

Gdy Kim Taehyung wybudził się ze snu, z którego jedyne co pamiętał to niewyraźne drzewo, stojące samotnie na ogromnej polanie (później wiele razy próbował przypomnieć sobie, czy śnił mu się dąb, z którego spadł i prawie się połamał, ale poza wyblakłym wspomnieniem strachu nic nie było nawet odrobinę podobne), pierwszym, co usłyszał ze świata zewnętrznego był dzwonek jego telefonu, który zapuścił w jego sercu pierwsze nasionko paniki.

Otworzył oczy prawie od razu, gdy irytująca samsungowa melodyjka wdarła mu się do mózgu, opornie przebijając się przez półprzeźroczystą ścianę dzielącą sen od rzeczywistości.

– No już, Jezu – mruknął do siebie, jedną ręką przecierając do połowy sklejone powieki, a drugą na oślep szukając wibrującej komórki. Odnalazł ją na stoliku nocnym, prawie przewracając przy tym szklankę z wodą, którą ktoś tam postawił.

Bez zerkania na niewielki ekran odebrał i odchrząknął, co wyszło dość ułomnie przez nagłą chęć ziewnięcia.

Usłyszał parsknięcie Lindy.

– Obudziłam cię? – zapytała tonem, który zakładał, że z góry zna odpowiedź.

– Skądże, jestem na nogach od siódmej – odparł, rozglądając się za swoim telefonem, by sprawdzić godzinę, ale szybko zrezygnował, gdy przypomniał sobie, że przecież trzyma go w dłoni. Westchnął i zwiesił nogi poza łóżko. Jedną z nich przeszyły białe iskierki bólu. Zamrugał, a gdy spojrzał na swoją prawą kostkę, panika ścisnęła go za gardło tak mocno, że przez chwilę poczuł się jak w próżni, która wessała nawet głos Lindy. Przełknął ślinę, próbując zapanować nad niechcianym drżeniem strun głosowych. – Mogłabyś powtórzyć?

[zawieszone] Sang dans la neige  ;vkook;Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz