W restauracji siedzieliśmy do godziny dwudziestej trzeciej. Tak dobrze nam się ze sobą rozmawiało, że nikomu nie chciało się wstawać od stołu. Zamówiliśmy sobie jeszcze inne, bardziej lekkie potrawy hiszpańskie. Lecz restauracja zaczęła powoli pustoszeć, więc my też nie chcieliśmy zostać jedynymi ludźmi w środku, więc w końcu się zebraliśmy.
Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy o Zbyszku, oraz on też bardziej mnie poznał. Wydaje mi się, że tamte rzeczy, które opowiadała mi Ania były nieprawdziwe. Ten rysopis Zbigniewa Wolaka w ogóle nie pasował mi do tego, jakiego go poznałam. Chyba nie opowiadałby mi tych wszystkich rzeczy, gdyby to nie była prawda. Jestem pewna, że był świadomy, iż ja mogę to powiedzieć Ani.
Zbyszek zawiózł nas do domu. Wjechał do swojego garażu. Jeszcze zaproponował mi szampana u siebie, jakby zapieczętować ten wspaniały wieczór. Z bólem serca odmówiłam. Wiedziałam, że Ania może być w domu i raczej by się to jej nie spodobało.
– W takim razie przyjdź dzisiaj po południu – oświadczył Zbyszek – Pani Halinka zrobi nam coś dobrego do jedzenia. Nie możesz odmówić Pani Halince – uśmiechnął się.
– Przyjdę, dziękuję – odparłam – To o której mogę wpaść?
– Koło 17 będzie chyba dobrze, dzisiaj szybciej wrócę z pracy, bo całą papierkową robotę załatwiłem wczoraj. Naprawdę, aż płakałem nad tymi kartkami – śmiał się – Dobrze, że mam to za sobą. Przez święta będę spać spokojnie – wypuścił szybko powietrze z ust – Dziękuję Ci za przemiły wieczór.
– To ja Ci dziękuję. Świetnie się bawiłam – zapewniłam go, co nie mijało się z prawdą. Dawno nie wspominałam wyjścia z kimś tak dobrze.
Zbyszek przytulił mnie jeszcze na pożegnanie. Byłam trochę zawiedziona, że mnie nie pocałowałam , ale w takim razie ja mogłam być na tyle mądra i to zrobić. Ale nie! Bo po co. Ja zawsze muszę czekać na kogoś, a potem się tego nie doczekiwać.
Po powiedzeniu sobie krótkiego, do zobaczenia, ruszyłam do domu. Nogi całe mi odmarzały, nie było dobrym pomysłem ubierania szpilek na taką pogodę. Kiedy przedzierałam się przez zaspy przed domem, podniosłam lekko sukienkę, żeby jej nic nie było, narażając całe łydki na działanie zimnego śniegu. Katar murowany, brrr.
Ku mojemu zdziwieniu Ani nie było. Kulka ucieszyła się, że mnie widzi. Nie lubię jej zostawiać samej, ale czasami nie ma innej możliwości. Poza tym, to wielki pies, nie powinna się bać siedzieć samej.
Czekałam chwilkę na Anię, ale dałam sobie spokój, kiedy zdałam sobie sprawę, że raczej teraz nie wróci.
Umyłam się i położyłam spać, znowu śniąc o mnie i Zbyszku.
Przebudziłam się po godzinie ósmej. Dziwnie się czułam, wiedząc, że Ani tutaj nie ma. Poniekąd czułam się, jakbym miała własne mieszkanie, a to było już lepszą perspektywą. Kiedyś chciałam dorobić się własnego domku.
Ubrałam się i zjadłam lekkie śniadanie. Cały czas czułam te pyszne hiszpańskie dania.
Później znowu zajęłam się odgarnianiem śniegu, bo znowu go dosypało. Chyba nie przestanie padać do Sylwestra.
Zbyszka już zapewne nie było. Zerkałam co jakiś czas do jednego z okien jego willi. Niestety, ujrzałam tylko Miśka, który spał (to piękny pies, naprawdę, rotwailer) oraz Panią Halinkę, która zawzięcie do mnie machała ze ściereczką w rękach.
Kiedy dochodziła dziesiąta, zobaczyłam Anię, która zmierzała w moją stronę. Czyżby Arek ją wystawił i musiała wracać na nogach?
Miała na ustach wymalowany uśmiech, więc może nie było tak źle.
– Paulina! – wykrzyknęła i rzuciła się do mnie biegiem, który niemal nie różnił się od wolnego kroku. To przez śnieg, zanim Ania zrobiła zamach w tej zaspie, zrobiłaby spokojnie dwa kroki w normalnym tempie.
– Co się stało? Czemu tak długo cię nie było? – zapytałam.
Lecz Ania szybko zamknęła mnie w uścisku.
– Zaraz Ci wszystko opowiem! – krzyknęła ucieszona – Chodź do domu, zrobię sobie tylko kawę i idziemy! – cieszyła się jak małe dziecko. Co było takiego ważnego?
Szybko pobiegłyśmy do środka. Odgarnianie śniegu znowu będzie musiało poczekać.
Ania szybko się rozebrała i zaparzyła kawę, następnie udałyśmy się do salonu na górze. Usiadłyśmy na kanapie.
– Słuchaj, bo opowiadam – zaczęła Ania – Spędziłam nockę u Arka, bo nie opłacało mi się wracać do domu. Spokojnie, Paula, wiem gdzie mieszka, bo już nie raz u niego byłam. Szczerze powiedziawszy, spędziłam tam już kilka dni w przeszłości. Ale to nie o to chodzi... Właściwie, to też o to, ale poczekaj, bo to nie jest najważniejsze. Rano, poszłam do apteki i kupiłam test ciążowy, bo... Czułam, że musiałam.
– Test ciążowy? – zdziwiłam się.
– Tak. I słuchaj... Tam były dwie kreski, Paulina, ja jestem w ciąży! – wykrzyknęła z radością.
Nie wiedziałam, co powiedzieć... Ania jest w ciąży?! Przecież ona jest tak młodą dziewczyną, sama chciała iść na studia... Nie mówię, że to strasznie źle, ale dziecko z pewnością jej przeszkodzi na studiach.
– Gratulacje... – wybełkotałam.
– Nie cieszysz się? – zesmutniała.
– Cóż, trochę mnie zaskoczyłaś tym świątecznym prezentem – zaśmiałam się – Ale, oczywiście, bardzo się cieszę. A co na to Arek?
– Więc... – zacięła się na chwilkę – Nie mówiłam mu jeszcze, chce mu to powiedzieć na spokojnie, po świętach. Boję się trochę jego reakcji, nie wiem, czy on jest gotowy na dziecko.
Chciałam odburknąć: Trzeba było myśleć wcześniej, ale stwierdziłam, że to byłoby całkowicie nie na miejscu. Wolałam się nie odzywać.
– Miejmy nadzieję, że dobrze zareaguje... Och, Paulina! Tak strasznie się cieszę! – przytuliła mnie.
Kurczę, kto by się spodziewał, że Ania będzie teraz w ciąży. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam jej sobie jako matki. Ale może się mylę? Przekonamy się za dziewięć miesięcy.
___________________
Znowu dosyć krótki, ale mam nadzieję treściwy :). Ania w ciąży? Spodziewał się tego ktoś :P?
CZYTASZ
Cud ✔️
RomanceGrudzień 2014. Paulina Skalska przyjeżdża do Krakowa w celu zdobycia funduszy dla dzieci z domu dziecka. W Galerii poznaje Zbigniewa Wolaka. Od początku dwójka zdaje sobie sprawę, że spotkanie nie było przypadkowe. Przez kolejne dni, dwójka coraz ba...