Rozdział 3 Nasze losy posplatane

238 18 2
                                    




W drodze powrotnej Ania ani razy nie wspomniała o tym, co się wydarzyło w galerii. Właściwie mało co rozmawiałyśmy. Ania skupiła się na drodze, a ja rozmyślałam. Nad tym, co się właśnie wydarzyło.

W torbie trzymałam odpowiednią ilość pieniędzy, przygotowaną, aby oddać je Zbigniewowi, kiedy tylko go spotkam.

W Mohito patrzyli na mnie jak na idiotkę. Klientki, które były w środku, kiedy kupowałam, a raczej Zbyszek kupował płaszcz dalej się tam znajdowały. Więc, kiedy tylko przyszłam go oddać, nie odbyło się bez wścibskich spojrzeń bogatych snobek.  Nie cierpiałam takich. Patrzą się tymi paskudnymi oczami na ciebie cały czas, jakbyś była normalnie... Aż to nawet nie chcę mi przejść przez gardło.

Ania prowadziła samochód, ani razu nie spoglądając na mnie. Jechała ze skupioną miną, ale cały czas słyszałam, jak mruczy coś pod nosem. Co? To wie tylko ona.

Przytknęłam nos do mojego ramienia. I tak zostało. Bo moje ramię pachniało perfumami Zbyszka. Po prostu jakbym nim przesiąkła. Kocham męskie perfumy.

Nawet nie wiem, kiedy nasz marny rzęch podjechał pod dom. Spojrzałam na budynek obok nas. Dom Zbyszka Wolaka. Chciałam na niego popatrzeć. W sensie, że na dom...

(na pewno?)

...ale Ania mi nie pozwoliła, wjeżdżając szybko do garażu. Wyszła i zatrzasnęła drzwiczkami od samochodu i nim się obejrzałam weszła do domu.

Musiałam ją nieźle zdenerwować tym, że w ogóle wdałam się w konwersację z Panem Prezesem. Ale, nie moja wina, że on jest tak niesamowicie... No wiecie sami.

Ania pobiegła na górę i najprawdopodobniej zamknęła się w sypialni. Zrezygnowałam z chęci dyskusji z nią i podeszłam do szufladki, gdzie trzymamy dania w proszku. Takie na szybko. Kiedy nie chce nam się gotować, używamy tego. Ja wybrałam szybko spaghetti.

Kiedy zasiadłam do stołu z zamiarem zjedzenia, zeszła do mnie Ania, z zupełnie innym wyrazem twarzy niż miała.

Tym razem była... Jakby wesoła. Znaczy moim zdaniem to było tak jakby udawane, ale... Co ja tam wiem?

Jedyne, co powiedziała to :

– Smacznego.

Po czym wzięła coś z lodówki i znów powędrowała w górę.

Jedno słowo, a tak się nad nim zastanawiałam. Co ona miała na myśli? Znaczy, wiadomo, że życzyła mi smacznego, ale w jakim kontekście mi to powiedziała? Czy dalej była zła, czy ten nagły foch jej już przeszedł?

Jednak się pomyliłam, bo coś zaczęła mruczeć pod nosem i jedno słowo, które wyraźnie usłyszałam to: Zbyszek.

Czemu ona tak się zdenerwowała, że porozmawiałam dosłownie parę sekund z naszym sąsiadem? Przecież to było nieuniknione. I tak prędzej czy później spotkalibyśmy się, prawda? Czy ona mi tego zabroni? Nie pozwoli mi nawet na chwilkę zaczepić wzrok na Wolaku? Hmm... To nie dawało mi spokoju.

Kim jest ten tajemniczy Zbyszek Wolak, że Ania tak bardzo się zdenerwowała?

Po zjedzeniu spaghetti, pobiegłam na górę i włączyłam komputer. Starego Asusa. Zanim się włączył, mogłam pięćdziesiąt razy przebiec wokół domu i zjeść kolejne spaghetti. Nawet w domu mam lepszego laptopa. Jednak Ania mi powiedziała, żebym nic nie zabierała, bo ma sprzęt w domu. No, właśnie widzę.

Na dodatek widniał tam Internet Explorer. Chyba nie muszę mówić, że przez to wszystko ruszało się jak mucha w smole. Zanim Internet w ogóle się uruchomił minęło parę minut, a potem czekać aż facebook się włączy. Następnie logowanie zajęło kolejne minuty. Nie wiem, jak Ania daję sobie radę na co dzień z takim czymś...

Cud ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz