Rozdział 11 Złote serca dwójki ludzi

154 18 2
                                    

Po raz pierwszy od mojego przyjazdu tutaj, nie zamarzałam w łóżku. Wręcz przeciwnie. Tutaj wszystko było centralnie ogrzewane, nawet podłoga.

Łóżko miało pościel z jedwabiu, czułam się jak Księżna Kate, śpiąc tam. Pani Halinka wynalazła mi jakąś koszulę nocną. Powiedziała mi, że to były ubrania mamy Zbyszka. On nigdy nie chciał się ich pozbyć, wziął je ze sobą nawet tutaj, do tego domu.

Pani Halinka obudziła mnie o godzinie dziewiątej, wyrywając mnie z pięknego snu, jak zresztą co noc teraz. Chciałam zostać w tym łóżku dłużej, nie wiem, czy będę mogła zostać tutaj dłużej.

– Paulinka, wstawaj już, Zbysiu się już zbiera – powiedziała.

Spojrzałam na nią, jeszcze nieprzytomnymi oczyma. Jak zwykle ubrana była w swój ukochany różowy golfik.

Przeciągnęłam się leniwie na łóżku, wciągnęłam jeszcze zapach tej świeżo wypranej pościeli.

– Jak się spało? – zapytała.

– Bardzo dobrze, Pani Halinko, dziękuję.

– Zbysiu przed chwilką zostawił Ci tutaj tą siateczkę z Mohito, jak zejdziesz na dół, będzie czekało tam na ciebie śniadanko – uśmiechnęła się i ruszyła w kierunku drzwi – Łazienka oczywiście dalej jest do twojej dyspozycji.

Najlepsze w tej willi było to, że do każdej sypialni była dostępna łazienka. To było dla mnie po prostu... Poczułam się, jakbym przyjechała z Afryki. W domku Ani jest tylko jedna mała łazienka, pod prysznicem trzeba się natrudzić, żeby umyć sobie włosy, a tutaj? W pokoju gościnnym łazienka była takiej samej wielkości jak cała kuchnia u Ani.

Po tym, jak zgramoliłam się z tego łóżka, sprawdziłam, co za ubranka kupił mi wczoraj Zbyszek. Dalej miałam wyrzuty sumienia, że bez potrzeby wydaje na mnie pieniądze. Ale kiedy tylko zobaczyłam, co kupił, zapragnęłam od razu się w to ubrać, jak to zawsze kobiety mają w zwyczaju.

Kupił mi śliczny fioletowy sweterek w kropki, luźny, bardzo masywny, miękki w dotyku. Do tego, dołożył białe rurki, ze zdobieniami na wszystkich kieszeniach. Ucieszyłam się, kiedy znalazłam tam też śliczne fioletowe szpileczki. Nie były one wysokie, ale z pewnością były bardzo eleganckie.

Poszłam do łazienki i doszłam ze sobą do ładu i składu. Codzienne czynności nigdy nie sprawiały mi takiej radości jak dzisiaj. Z tymi wszystkimi pachnącymi specyfikami, doszłam do wniosku, czemu Ania tak bardzo lubiła spędzać tyle czasu w łazience wraz ze swoimi kosmetykami. Zbyszek – jako dobry Pan domu – zatroszczył się o każdy składnik gościa, także do dyspozycji miałam całkiem sporo kosmetyków najróżniejszych rodzajów.

Kiedy w końcu wyszłam z łazienki pomaszerowałam prosto do kuchni, gdzie czekał na mnie Zbyszek i Pani Halinka.

– Wyglądasz cudownie! – Pani Halinka klasnęła w ręce z zachwytu. Skinęłam głową w podziękowaniu.

– No, no, no, ja zawsze wiem, co kupić – ucieszył się Zbyszek – Wyglądasz jak milion dolarów.

I po raz pierwszy w życiu naprawdę tak się czuję. To nawet nie zasługa tych pięknych ubrań, chociaż w dużej mierze to od tego zależy. Poczułam się, jakbym przynależała do tego życia. Budząc się tutaj, nie czułam się, jakbym była w obcym domu.

– Paulinko, zrobiłam pyszną jajecznicę ze szczypiorkiem i grzybkami! A potem szykuj się na ten występik ze Zbysiem, bo on to już doczekać się nie może.

Uśmiechnęłam się w jego stronę, a ten wzruszył ramionami.

– No, ekscytują mnie takie spotkania z dzieciaczkami – dodał.

Cud ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz