Rozdział 15 Czas przygotowań

184 15 0
                                    


Całą noc śniły mi się koszmary, co by było, jakby Pani Halinka nie pokazała mi prawdy. Widziałam mnie i Zbyszka, których dzieli ulica. Chcemy się do siebie zbliżyć, ale droga cały czas się rozszerza, kiedy tylko robimy krok w swoją stronę. Obudziłam się zlana zimnym potem. Jak dobrze, że wszystko tak się potoczyło. Wiem przynajmniej, że Ance ufać nie wolno. A Zbyszkowi powinnam we wszystko wierzyć, bo on nigdy mnie nie okłamał.

Jak w ogóle mogłam sądzić, że człowiek o tak złotym sercu mógł mnie okłamać? Sama jestem sobie winna.

Obudziła mnie Pani Halinka. Powiedziała po raz kolejny jak bardzo cieszy się, że jestem z nimi.

– Paulinko, mam dla ciebie nowinę – rzekła, siadając koło mnie na łóżku – Chciałam jeszcze dodać tylko, że cieszę się, że zeszliście się ze Zbyszkiem. Nie wyobrażam sobie Was z kimś innym u boku. A właściwa wiadomość, to to, że niestety wyjadę na dwa dni od was, ale obiecuję, że wrócę na Wigilię – powiedziała – Pilnuj Zbysia i nie daj się znowu tej Annie, ok?

– Dobrze – uśmiechnęłam się.

Bardzo smuciłam się, że Pani Halinka wyjeżdża, bo chciałam spędzić te parę dni razem z nią. Przyzwyczaiłam się do niej, lubiłam jak mnie zawsze rano budziła i robiła mi te przepyszne śniadanka.

Poza tym, była tak pozytywną osobą, że będzie brakowało mi jej codziennego głosu.

Przy śniadaniu, którym był boczek smażony na patelni, Pani Halinka keczupem napisała: Kocham Was! Na talerzu Zbyszka natomiast: Wrócę za 2 dni ;)

Szkoda, że wyjechała – zesmutniał Zbyszek – Ale damy radę bez niej – pocałował mnie, podnosząc się lekko ze stołu.

– My byśmy nie dali rady? – zaśmiałam się.

Tego dnia większość czasu spędziliśmy się na dwustronnej radości, że znowu jesteśmy razem. Wyszliśmy jeszcze na spacer z psami do parku. Kulka i Misiek nawiązali tak samo dobry kontakt, jak ich właściciele. Siedzieliśmy na ławce, ogrzewając się nawzajem, bo było tak bardzo zimno. Śmialiśmy się, bo byliśmy cali czerwoni. Zbyszek miał tak śmieszny czerwony nos, naprawdę, u nikogo nie widziałam aż tak czerwonego nosa. Zbyszek w odwecie wywrócił mnie na śnieg.

Zachowywaliśmy się trochę jak dzieci, ale czy każdy nie potrzebuje odrobiny szaleństwa? Biliśmy się śnieżkami, co chwilkę się wywalaliśmy. Jak leżeliśmy w miękkim puchu, podbiegały do nas psy i zaczęły nas lizać. Śmialiśmy się niemal co pięć sekund. Kulka porwała mi rękawiczkę i zaczęła z nią uciekać. Więc Zbyszek zaczął ją gonić, podczas kiedy Misiek dalej lizał mnie po twarzy. Zerknęłam tylko w stronę Zbyszka, którego Kulka usiłowała wywalić na śnieg.

Jakby na złość do parku przyszła Ania z Arkiem. Ciekawa byłam, czy Ania powiedziała mu, że niby mówiłam jej o tym, że mówiłam mu, że jest w ciąży. Haha, jakie masło maślane mi z tego wyszło.

Patrzyła na nas z zazdrością. Zbyszek postawił mnie na nogi i pocałował. Wtedy pokazałam mu Anię, która też, jakby pokazując nam, jak szybko potrafi się pocieszyć, obściskiwała się z Arkiem na ławce. Odechciało nam się zabawy i ruszyliśmy z powrotem do domu. Oczywiście, tez się wywalaliśmy. Wrzuciłam Zbyszka w wielką zaspę śniegu. Mam tylko dziewiętnaście lat, mogę jeszcze pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa. Zbyszek wstał, otrzepał się ze śniegu, jak pies w wody i podbiegł do mnie, wziął mnie na ręce i z impetem rzucił się razem ze mną w tą samą zaspę. Czułam śnieg za kołnierzem, w kozakach, zgubiłam gdzieś czapkę. Krzyknęłam z zimna, wywołując śmiech u Zbyszka.

Po powrocie do domu przebraliśmy się w ciepłe, bawełniane piżamy. Zrobiłam nam po gorącej czekoladzie. Usiedliśmy na naszej ukochanej sofie, okrywając się kocem. Zbyszek jeszcze rozpalił kominek. Panowała tak magiczna atmosfera, jak nigdy. Zbyszek objął mnie, a ja położyłam mu głowę na ramieniu. Rozmawialiśmy. Właściwie o wszystkim. Nie wiedzieć kiedy, oboje poczuliśmy się bardzo senni.

Cud ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz