Rozdział 7 Przyjaciółki

160 16 2
                                    

Następnego dnia postanowiłam odgarnąć śnieg z podjazdu, bo przez noc nasypało tyle śniegu, że moim marnym rzęchem nie można było nawet wyjechać. Myślałam, że zamarznę, bo nie dość, że dalej padało, to było wiele stopni poniżej zera, a poza tym, jeszcze nie było świtu.

Dalej cieszyłam się z tego, jaki piękny sen miałam tej nocy. Uśmiechałam się mimowolnie, kiedy tylko o nim pomyślałam.

Moje odgarniane śniegu przerwał odgłos otwieranych drzwi. Byłam pewna, że to Ania, ale zdałam sobie sprawę, że ten dźwięk dochodził z zupełnie innej strony. Serce podeszło mi do gardła, kiedy uświadomiłam sobie, że to drzwi willi Zbyszka.

A ja wyglądałam jak tysiąc nieszczęść, tylko nie to. I tak byłam czerwona od zimna, ale w tamtej chwili pewnie czerwonością dorównywałam dorodnemu burakowi.

Odwróciłam się. Stał tam i szedł w stronę garażu z kluczykami w ręce. Ubrany był z ciepłą zimową kurtkę Calvina Kleina, odświętnie buty oraz ciepłą, czarną czapkę. Kiedy nasze oczy się spotkały, uśmiechnął się do mnie szeroko.

Rzuciłam łopatę do śniegu, kiedy zdałam sobie sprawę, że dalej ją trzymam. Podeszliśmy do naszych ogrodzeń domów. Czułam się tak dobrze, wiedząc, że jest on tak blisko mnie.

– Cześć, Paulinka, co robisz? – zapytał.

Wyobraziłam sobie go, tak samo, jak w moim śnie. Że teraz weźmie mnie w ramiona, pocałuje, podniesie na ręce...

– Eee – odchrząknęłam, kiedy zdałam sobie sprawę, że zaczynam myśleć o rzeczach nieodpowiednich w tej chwili – Muszę ogarnąć śnieg, bo zasypało mi całe auto – uśmiechnęłam się.

– Biedna ty – zaśmiał się.

– Biedniejsze auto, pewnie całe zamarzło i go już w ogóle nie odpalę – przyznałam, po czym odwróciłam się i spojrzałam na mój samochód. Stał tam, jakby chciał powiedzieć: Jestem stary i brzydki, pada na mnie śnieg, rozwalam się, ale robię, co mogę.

– Nie będzie tak źle – powiedział Zbyszek, też patrząc na samochód.

– A ty jedziesz gdzieś? – zapytałam, zerkając na jego klucze do Porsche.

Zatrzepotał nimi.

– Do pracy – westchnął – Wolak sp. Z o.o. nie śpi nawet przed nadchodzącymi świętami. Wręcz przeciwnie! Przed świętami, zdarza mi się siedzieć w pracy nawet po 16 h dziennie! Minusy bycia szefuńciem. Ale... Kocham moją firmę.

Fajnie było z jego uszu usłyszeć słowo: Kocham. Jakby przepięknie wymawiał to do mnie.

– Kocham... – mruknęłam pod nosem nieświadomie.

– Proszę? – Zbyszek przybliżył się do mnie, żeby lepiej słyszeć to, co mówiłam.

– Nic, nic – o kurczę, muszę zacząć trzeźwo myśleć. Jeszcze gorzej będzie, jak takie słowa będą często mi się wymykały.

Zbyszek po raz kolejny ukazał mi swoje przepiękne ząbki i zachichotał.

– A powiedz mi, robisz coś dzisiaj wieczorem? – spuścił na chwilkę wzrok, ale potem z powrotem spojrzał mi w oczy.

Ja...? Moment, o jejku, kiedy pomyślałam, o co może mu chodzić natychmiast zrobiło mi się gorąco.

– Nie... Nic ciekawego – uśmiechnęłam się.

Miałam tylko nadzieję, że on nie wyskoczy teraz z jakimś: A ja idę na spotkanie biznesowe i wrócę dopiero jutro rano.

– A czy chciałabyś wyjść dzisiaj ze mną do restauracji?

Cud ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz