Rozdział 2

5.4K 285 6
                                    

Poranne słońce wdarło się do pokoju przez kremowe zasłony. Zamrugałam kilkakrotnie i czekałam aż wzrok mi się wyostrzy. Leniwie podniosłam się do pozycji siedzącej, delikatnie i powoli wyciągając ręce na bok. Rozkoszowałam się przyjemnym uczuciem rozciąganych mięśni. Kilka razy pokręciłam głową, żeby rozluźnić szyję. Odgarnęłam kołdrę i opuściłam stopy na panele. Zimne. Na palcach przebiegłam do łazienki, cicho chichocząc.

Wczorajsza wymiana zdań z Harrym wprawiła mnie w dobry nastrój. Musiałam mu pokazać, że nie dam się nabrać po raz kolejny. Pewnie miał nadzieję na dwutygodniową rozrywkę. Chciał zrobić mi nadzieję i stopniowo budować moją pewność siebie, żeby móc zniszczyć mnie jednym słowem. Błąd, Harry. Jeden do zera! Zwycięsko uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze. Szybkim ruchem zdjęłam z siebie za dużą koszulkę oraz majtki i wskoczyłam pod prysznic. Chłodne krople wody rozpryskiwały się na moim ciele.

Nałożyłam na dłoń dużą ilość truskawkowego żelu i namydliłam nim moje ciało. Resztki piany spływały do odpływu, kiedy wmasowywałam czekoladowy szampon w skórę głowy. Uwielbiałam zapach truskawek i czekolady.

Kiedy moje włosy były już wypłukane, sięgnęłam po wielki, biały, puchowy ręcznik i owinęłam się nim. Wierzchem dłoni wytarłam duże lustro z pary. Wzięłam mniejszy ręcznik wiszący na wieszaczku i pochylając się, zaczęłam wycierać włosy. Gdy upewniłam się, że nie będzie z nich kapać, wyprostowałam się. Po łazience rozniósł się specyficzny odgłos, długie i ciężkie od wody włosy uderzyły w moje plecy.

Z torby, którą przyniosłam tutaj wczoraj wieczorem wyciągnęłam świeżą bieliznę. Ubrałam czarny, koronkowy zestaw. Owinęłam się satynowym szlafrokiem i wyszłam z łazienki, chwytając po drodze odżywkę do włosów. Delikatnie wmasowywałam ją w końcówki, dopóki nie usłyszałam głośnego gwizdnięcia. Serce o mało co nie wyskoczyło z mojej piersi. Mój wzrok napotkał rozbawioną blondynkę, siedzącą po turecku na środku pościelonego już łóżka.

-Jezu, Gemms! Chyba mam zawał - mruknęłam, przykładając dłoń do lewej piersi.

-Przepraszam - uśmiechnęła się szeroko.

-Wcale nie wyglądasz jakby było ci przykro.

-Bo nie jest - stwierdziła, wzruszając ramionami.

Pokręciłam głową z rozbawieniem i tanecznym krokiem ruszyłam w stronę nierozpakowanej jeszcze walizki.

Podniosłam granatową klapę i stukając palcem wskazującym o brodę, przyjrzałam się ubraniom poskładanym w kostkę.

-Ubierz coś wygodnego i cienkiego.

Oderwałam wzrok od walizki i spojrzałam na przyjaciółkę, marszcząc brwi.

-Dlaczego?

-Bo ma być dzisiaj ciepło, a zabieram cię na zakupy i do fryzjera - stwierdziła, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

-Po co? Nie lubię chodzić po sklepach.

-Ale ja lubię. Poza tym mam dzisiaj ostateczne przymiarki sukni.

Wstała z łóżka i podeszła do drzwi. Odwróciła się do mnie gdy jej ręka spoczęła na klamce.

-Za dziesięć minut śniadanie. Ubieraj się i chodź.

Nie czekając na moją odpowiedź, opuściła pokój. Z westchnieniem rezygnacji wróciłam do przeglądania walizki. Wygrzebałam granatowe spodenki do połowy ud, do tego czarną bokserkę i niebieskie skarpetki. Z ubraniami przewieszonymi przez ramię wróciłam do łazienki, gdzie wysuszyłam włosy i założyłam ciuchy. Sięgnęłam ręką po szczotkę do włosów, ściągnęłam z nadgarstka czarną gumkę i związałam włosy w wysokiego kucyka. Na rzęsy nałożyłam odżywkę, a usta posmarowałam wazeliną o zapachu malin.

Our SunrisesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz