Rozdział 13

3.7K 239 9
                                    

Kilka razy zamrugałem oczami, aby odzyskań ostrość widzenia. Dłonią zakryłem usta, aby stłumić ziewnięcie. Delikatnie, uważając, aby skrzypienie materaca, nie obudziło mojej towarzyszki, przekręciłem się w jej stronę. Opierając się na jednej ręce, przyglądałem się jej twarzy, pogrążonej we śnie. Drugą rękę położyłem na jej nagich plechach, palcem wskazującym, tworząc różne wzory. Równocześnie całując jej twarz.

- Idź sobie. - wymamrotała, odwracając się w drugą stronę. Zaśmiałem się, nachylając się nad nią i ponownie całując jej policzki.

- Chodź na śniadanie. - położyłem głowę na jej plecach. - Chodź.

Odpowiedziało mi jedynie ciche pochrapywanie. Wiedząc, że nie ma sensu dalej z nią walczyć, wstałem i udałem się do łazienki. Gorąca woda, pomogła w rozluźnieniu moich zmęczonych mięśni. Wczorajsze tańce dały się we znaki i dzisiaj doskwierały mi zakwasy. Jeszcze kilka minut stałem pod strumieniem gorącej wody, po czym wyszedłem, obwiązując biodra ręcznikiem. Zimne kropelki skapywały z moich włosów, wprost na mój rozgrzany jeszcze po kąpieli, tors. Sięgnąłem po drugi, mniejszy ręcznik i wytarłem nim włosy. Ubrałem przygotowane wcześniej ciuchy i wróciłem do pokoju .  Na środku łózka siedziała Lia, obwiązana prześcieradłem i wpatrywała się w wyświetlacz telefonu. Nawet nie zauważyła mojego powrotu, więc postanowiłem to wykorzystać. Cicho podszedłem do łóżka z mokrym ręcznikiem w ręce.

- Nawet o tym nie myśl, Styles. - podniosła swój wzrok na mnie i pogroziła mi palcem.

- Skąd wiedziałaś?

- Słyszałam cię, trzaskasz się od rana, że człowiek spać nie może. - wywróciła oczami, patrząc na ręcznik. - Idź go wywieś.

Jak kazała, tak zrobiłem. Kiedy stałem na balkonie, zauważyłem nowy pojazd stojący na podjeździe i wysiadającego z niego Charlie'go z jakąś, nieznaną mi dziewczyną. Kiedy chłopak podniósł wzrok i zobaczył mnie, uśmiechnął się szeroko. Już miałem krzyknąć, żeby go powitać, kiedy on przyłożył palec do ust.

Ludzie z tej rodziny są niesamowicie dziwni i nigdy, ale to nigdy nie uda mi się ich rozgryźć. Wróciłem do pokoju, gdzie Lia w dalszym ciągu stukała w ekran swojego telefonu. Usiadłem obok niej, całując ją w nagie ramię.

- Co jest? - zapytałem, splatając swoje ręce na jej brzuchu i przyciągając ją do siebie.

- Charlie nie odbiera. - zmarszczyłem brwi. - I nie odpisuje na smsy.

Dziwne zachowanie jej brata, nabrało sensu.

- Nie martw się, na pewno nic mu nie jest. - pocałowałem ją w skroń, - Chodźmy na śniadanie.

Westchnęła, rzucając telefon na pościel i wstała z łóżka. Stanąłem obok niej splatając jej palce z moimi. Powoli opuściliśmy pokój i skierowaliśmy się w kierunku schodów. Lia zmarszczyła brwi, kiedy usłyszała śmiechy dochodzące z salonu, razem udaliśmy się właśnie tam. Kiedy zobaczyła swojego brata oraz dziewczynę, której nie miałem okazji jeszcze poznać, ale domyślałem się że to Jade, od razu puściła moją dłoń i pisnęła.

Rzuciła się biegiem w stronę blondynki, omijając przy tym swojego brata i mocną ją przytuliła. Obie zaczęły piszczeć i skakać.

- Cześć Charlie. - przywitałem się, klepiąc go po ramieniu.

- Człowiek wychowuje taką, karmi ją, opiekuje się, a ona się nawet nie przywita. - wywrócił oczami. - Baby takie są.

- Chciałbym z tobą porozmawiać. - zacząłem, wkładając ręce do kieszeni. - Przejdziemy się?

- Brzmi poważnie. Chodź.

Wyszliśmy z domu, kierując się w huśtawki ogrodowej.

- Ja i Lia jesteśmy ze sobą na poważnie. - Usiadłem obok niego. Charlie i ja zawsze byliśmy w dobrych stosunkach, ale teraz kompletnie nie wiedziałem jak zacząć rozmowę.

- Nie mów mi, że zrobiłeś jej dziecko, bo wtedy, przyjaciel, lub nie - zabije cię.

Wytrzeszczyłem oczy, kręcąc głową.

- Nie! Nie, no co ty. - wziąłem głęboki wdech. - Chciałbym, żeby ze mną zamieszkała. W Londynie.

Nastała niezręczna cisza. Przygryzłem wargę, zastanawiając się, co będzie jeśli mi odmówi. Może wtedy ja wyprowadzę się do nich.

- Harry, nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. - zaczął, drapiąc się po karku. - Nie zrozum mnie źle, uwielbiam cię dzieciaku i naprawdę cieszę się, że ty i Lia jesteście razem. Tyle, że można powiedzieć, że ona ma pewne problemy i naprawdę....

- Wiem. - przerwałem mu. - Wiem o tym wszystkim i dlatego jeszcze bardziej nalegam, żeby mieszkała ze mną. Chce jej z tym pomóc.

- To naprawdę niesamowite, ale nie jestem pewny czy wiesz o czym do końca mówisz. Od trzech lat, na zmianę ja i Jade zwalnialiśmy się z pracy, żeby zjeść z Lią lunch i upewnić się, że nie pójdzie później do toalety. Musieliśmy wymontować wszystkie zamki z każdego pomieszczenia, w domu nie mogło być żadnych lekarstw. To uciążliwe, uwierz mi i nie wiem czy dasz sobie z tym radę.

- Dam. Naprawdę mi zależy. - powtórzyłem pewnie.

Między nami zapadła cisza. Gdzieś w głębi serca miałem nadzieję, że jednak się zgodzi. Rozumiałem go doskonale, gdyby ktoś chciał zabrać Gemmę, która miałaby problemy pokroju Lii, zdała ode mnie, też musiałbym to dobrze przemyśleć. Jak każdy nadopiekuńczy brat.

- W takim razie, chyba nie mam wyboru, jak tylko liczyć na to że się nią dobrze zajmiesz.

Spojrzałem na niego, nie wierząc w to, że się zgodził.

- Serio?

- Tak. - uśmiechnął się, ale po chwili spoważniał i dodał. - Ale jeśli znowu zadzwoni do mnie z płaczem, tak jak pięć lat temu, wtedy to ja przylecę tutaj i cię zabiję, czaisz?

- Wiedziałeś? - wyszeptałem.

Zawsze myślałem, że tylko nasz dwójka i Zayn, wiemy o tym co się działo i znamy prawdziwy powód odejścia Lii.

- Nie powiedziała mi nigdy, ale domyśliłem się. - wzruszył ramionami. - Nie chciała wrócić do domu, nie pojawiała się na żadnych imprezach rodzinnych, na których miałeś być ty. Szybko zrozumiałem w czym rzecz. Na początku miałem przyjechać i ci nakopać, ale później zadzwoniła do mnie Gemma, mówiąc że nie wie co się z tobą dzieje i chyba to była dla ciebie wystarczająca kara. - poklepał mnie po plecach. - Opiekuj się nią lepiej, niż ostatnio. 

Our SunrisesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz