Rozdział 3

4.6K 272 3
                                    

- Więc...- Harry wziął głęboki oddech. - Na co masz ochotę?

Był widocznie zirytowany ciszą panującą w samochodzie, bo jego głos był ostry i zimny. Byłam zamyślona, więc jego nagłe słowa sprawiły, że podskoczyłam na swoim siedzeniu.

Często odpływałam i dużo osób zwracało mi na to uwagę. Nawet mój brat czy Gemma, powtarzali ciągle, że jestem w swoim własnym świecie i ciężko jest mnie z niego wyrwać. A teraz gdy siedziałam sam na sam z moim największym koszmarem, w kompletnej ciszy i spokoju, pogrążenie się we własnych myślach było niezwykle proste i wręcz nieuniknione.

- Na pewno nie na twoje towarzystwo. -warknęłam stanowczo. - Zawieź mnie do domu.

Chłopak chciał coś powiedzieć, ale szybko mu przerwałam. - Teraz.

- Nie zachowuj się jak dziecko i porozmawiaj ze mną - westchnął i chwycił moją dłoń - Zależy mi na tobie.

- Właśnie widziałam, jak ci zależy - spojrzałam na nasze splecione palce i mocno szarpnęłam swoją ręką, na co się skrzywił - Nie dotykaj mnie.

- Jesteś zazdrosna?

Spojrzałam na niego jak na obłąkanego. Wielki uśmiech okalany dołeczkami i równie wielkie iskrzące się radośnie oczy. On tak na serio?

- O ciebie? Chyba nie mam takiego prawa. - mruknęłam, opierając głowę o chłodną szybę - Nic nas nie łączy.

- Chciałbym to zmienić.

- Och, ja natomiast czuje się z tym znakomicie. Nie potrzebuję teraz ciebie komplikującego mi życie - spojrzałam twardo w jego oczy. - Po raz kolejny.

Harry zjechał na pobocze. Staliśmy przy jednej z szos na totalnym odludziu. W samym środku lasu, prawdopodobnie rzadko ktoś tędy przejeżdżał.

- Nie chcę nic komplikować. Chcę żeby wszystko było tak jak dawniej. Jak w tamte wakacje.

- Po to żeby znowu potraktować mnie tak jak dawniej?

Wyraźnie zaakcentowałam ostatnie słowa, robiąc palcami cudzysłów. Jego twarz wykrzywiła się w grymasie. I bardzo dobrze. Nie bawi mnie czyjś ból, ale on sobie zasłużył.

- Byłem młody i głupi, a teraz chcę to naprawić, więc dlaczego, do cholery, nie możesz mi tego ułatwić?!

Jego podniesiony głos zdenerwował mnie jeszcze bardziej. Nie ma prawa na mnie krzyczeć. Zwłaszcza jeżeli chce poprawić swoją sytuację, która nie ukrywajmy, jest teraz beznadziejna.

- Bo nie chcę. Nie mam ochoty po raz kolejny mieszać się w związek. Nigdy nie wierzyłam w miłość, dzięki tobie zaczynało się to zmieniać, ale ostatecznie udowodniłeś, że miałam rację.

- Nie mów tak.

Loki opadły na jego czoło, kiedy energicznie pokręcił głową.

- Kiedy to prawda. Po tych wszystkich latach, mogę śmiało stwierdzić, że to co było między nami, to tylko szczeniacki układ, który źle odebrałam.

- To nie jest układ, nigdy nie był. Kocham cię.

- Nieprawda, chciałeś się tylko zabawić. Nic więcej.

- Nie możesz tak po prostu mówić, że nie wierzysz w moją miłość. Nie teraz, kiedy widzisz jak mocno się staram.

Dłonie, które dotychczas swobodnie spoczywały na jego kolanach, zwinęły się w pięści.

-Cóż, wtedy też wydawało mi się że się starasz i ci zależy, a spójrz jak to się skończyło. Upokorzyłeś mnie.

Gorycz w moim głosie sprawiła, że Harry spuścił głowę i wpatrywał się teraz w swoje złączone ręce.

Our SunrisesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz