Rozdział 6

4.3K 256 6
                                    

Woda lała się z prysznica, uderzając w moje ciało, mieszając się z kropelkami mojego potu. Zawzięcie poruszałem dłonią w górę i w dół, czasami zmieniając nacisk. Delikatnie potarłem kciukiem o sam czubek, a mój oddech stawał się coraz cięższy. Odchyliłem głowę w tył i zagryzłem wargi, aby jęk nie opuścił moich ust, kiedy sperma wypłynęła z mojego twardego penisa, wprost na moją zaciśniętą dłoń. Oparłem czoło o kafelki, starając się opanować swój przyśpieszony oddech. Od trzydziestu minut stałem pod prysznicem, pozbywając się nagromadzonej we mnie frustracji seksualnej. Dokładnie tak jak robiłem to od pięciu lat. Od czasu odejścia Lii nie miałem żadnej dziewczyny, nie uprawiałam z nikim seksu. Nie potrafiłem.

Zakręciłem kurek z wodą i wyszedłem z kabiny prysznicowej. Sięgnąłem po biały ręcznik i owinąłem go wkoło bioder.

Ubrany w carne bokserki, opuściłem łazienkę. Ręcznikiem wycierałem włosy. Podniosłem wzrok, który do tej pory skupiony był na podłodze i cicho krzyknąłem.

- Malik! Co ty tu robisz? - warknąłem, kładąc rękę na klatce piersiowej. Mój przyjaciel jak gdyby nigdy nic, siedział na łóżku i majdał nogami. - Wystraszyłeś mnie.

- Wiem. - wzruszył ramionami i uśmiechnął się szeroko. - I jak ci poszła rozmowa z Lią? Wszystko z nią okej? Wyglądała blado jak odchodziła od stołu.

- Mówiła, że źle się czuje, ale jakoś w to nie wierzę. - mruknąłem, przysiadając na skraju łóżka, zaraz obok Malika, który zmarszczył brwi. - Chyba jest na mnie zła, tylko nie wiem czemu. Jak mam ją odzyskać, skoro ona nawet nie chce przebywać w moim towarzystwie? - zauważyłem z goryczą. - Co powinienem zrobić? 

Mogę śmiało stwierdzić, że jestem zdesperowany, skoro błagam innych o pomoc w sprawie kobiet. Nigdy nie miałem z tym problemów, od czasu przedszkola byłem otoczony przez dziewczyny, które same do mnie lgnęły. Tylko, że Lia od zawsze była inna. Uśmiech pojawił się na moich ustach, kiedy przypomniałem sobie jak wiele trudu musiałem włożyć w poderwanie jej pięć lat temu. Przez całe dwa miesiące wakacji, latałem za nią jak najęty i wypróbowałem na niej chyba wszystkie istniejące techniki podrywu. Robiłem wszystko, żeby ją w sobie rozkochać, a koniec końców, to ja wpadłem po uszy i jak zwykle wszystko zepsułem. Brawo!


- Nie poddawaj się. - spojrzałem na przyjaciela z podniesioną brwią. - Jeżeli będzie cię odrzucać, to próbuj dalej, bądź nachalny, tak jak tylko ty potrafisz być. 

- To miało mnie urazić? 

- Nie. Miało ci pomóc, bo jeśli mam być szczery, zachowujesz się jak cipa. - uniosłem brew, na znak niedowierzania. - Już pięć lat temu powinieneś ruszyć swoją leniwą dupę i lecieć po nią do Kalifornii. Wiem, że to tak naprawdę moja wina, to jak ją potraktowałeś. Wtedy przed szkołą. - skrzywiłem się na wspomnienie tamtych wydarzeń. Dupek ze mnie. - Nie miałem pojęcia, że tak ci na niej zależy, ale teraz wiem. I dlatego mówię ci po raz ostatni. Idź do niej i nie daj jej spokoju, aż ci nie wybaczy. 

To było wszystko, czego potrzebowałem. Jak strzała wyleciałem z mojej sypialni i ruszyłem w stronę pokoju Carter. Tym razem byłem pełen determinacji i nie było nawet mowy, że odpuszczę. Nie wyjdę z tego pokoju, bez niej. To znaczy, bez świadomości, ze jest moja, czy coś. Nie trudząc się pukaniem, wparowałem do pokoju. Kiedy otworzyłem drzwi i zobaczyłem ciemność. Zdałem sobie sprawę, że jest późno i prawdopodobnie dziewczyna już śpi. Smuga światła, wydobywająca się z łazienki, mnie nie zdziwiła. Lia od dziecka bała się ciemności, więc zawsze oświecała gdzieś niedaleko światło, żeby pokój nie był kompletnie ciemny. Już miałem wyjść, kiedy usłyszałem odgłos, typowy przy wymiotowaniu. Zmartwiony podszedłem do lekko uchylonych drzwi łazienki i zatrzymałem się krok przed nimi. Mogła być naga. Przez moment poczułem się jak napalony podglądacz, ale szybko pozbyłem się tej myśli. Widziałem ją już nago, a ona właśnie mogła potrzebować mojej pomocy. Właśnie, dokładnie tak. 

Delikatnie uchyliłem drzwi troszeczkę szerzej. Moje oczy powiększyły się co najmniej o trzy rozmiary, a mój żołądek ścisnął się w supeł. Przed ubikacją, bokiem do drzwi, klęczała Lia w samej bieliźnie. Na jej biodrze było pełno blizn, niektóre świeże, bo niemal krwisto czerwone, inne stare, dużo bledsze. W dłoni trzymała szczoteczkę do zębów do połowy wciśniętą do gardła, a jej ciało szarpało się z powodu odruchu wymiotnego. Wbiegłem do łazienki i natychmiast kucnąłem obok niej. Szczoteczka wypadła z jej drobnej ręki, a przerażony wzrok skierowała na mnie. 

- Co ty robisz? - mój głos załamał się w połowie, a w oczach stanęły łzy. Drżącą ręką odgarnąłem kosmyk z jej zaróżowionego z wysiłku policzka. Natychmiast mnie odepchnęła i zerwała się na równe nogi, szybkim krokiem podeszła do umywalki i odkręciła kurek z zimną wodą. Złożyła dłonie w łódeczkę i przepłukała usta, a następnie przemyła twarz. Z przerażeniem obserwowałem jak wykonuje to wszystko mechanicznie i bez emocji. Jakby to wszystko było niczym. Ale do chuja pana, to było czymś! Czymś przerażającym, a ja po raz pierwszy w całym swoim życiu poczułem tak wielki strach o kogoś. Szybko doskoczyłem do niej i chwyciłem jej ramiona. - Co ty robisz?!


- Nie dotykaj mnie. - wymamrotała, odpychając moje ręce. Mój wzrok spoczął na jej nadgarstkach, również pokrytych kilkoma bliznami, tylko znacznie większymi co oznaczało, że te rany były dużo głębsze. - Ja...co? Jak? 

- Bransoletki. - wyjaśniła, kiedy zdała sobie sprawę na co patrzę. Mój wzrok zjechał na linię bioder i wtedy zrozumiałem.


- Dlatego nie chciałaś się kąpać? - Dopiero teraz dotarło do mnie tak wiele szczegółów, które wcześniej przeoczyłem. 

- To jeden z powodów. - wyjaśniła spokojnym tonem. Jak ona mogła być taka spokojna, kiedy ja prawie umarłem ze strachu?! - Puść mnie i idź sobie. - tym zdaniem podniosła moje ciśnienie do maksimum. 

- Ani mi się kurwa śni! - syknąłem i mocno przyciągnąłem ją do mojej klatki piersiowej. - Dlaczego? Kiedy? - zadawałem pytania jak najęty, delikatnie gładząc jej włosy i całując jej czoło. Nawet nie próbowała się wyrywać. - Kiedy to się zaczęło? 



Ten rozdział jest bardzo, bardzo krótki, a do tego dodany w dużym odstępie czasowym od poprzedniego. Wiem, ale jest w nim to, co planowałam w nim zamieścić i pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że to nikogo nie zrazi :)

Our SunrisesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz