Rozdział Piąty

62 14 1
                                    


Tori nie mogła już dłużej tego robić.

Pracy domowej było po prostu za dużo. Udało jej się już z angielskim, fizyką i chemią, ale bolały ją już ręce od pisania. Nadal miała do zrobienia algebrę. Tori ponownie podniosła długopis i spojrzała na swój pamiętnik. Już po prostu nie dawała rady. Tęsknym wzrokiem zerknęła na łóżko i upuściła długopis na biurko, za pamiętnikiem.

Podniosła się z krzesła, przeszła przez pokój i rzuciła się na łóżko, jakby je przytulając. Położyła głowę na poduszce i spojrzała na mapę Hogwartu namalowaną na suficie nad jej łóżkiem. Jej mama zrobiła to jako prezent - niespodziankę na jej szesnaste urodziny. Tori nie mogła się opanować ze szczęścia, kiedy pewnego dnia weszła do swojego pokoju, po tym jak wróciła zmęczona ze szkoły.

Patrzyła na Hogwart i śledziła drogę na boisko Quidditcha z palcem w powietrzu. Następnie zawróciła i pokonała trasę do Hogsmeade. Marzyła o życiu w tamtym świecie, pełnym magii, zaklęć, eliksirów i patronusów.

W Hogwarcie byłoby mi dużo lepiej, pomyślała.

Tori pamiętała jak bardzo nie mogła doczekać się sowy wrzucającej list do skrzynki pocztowej w dniu jej jedenastych urodzin. Wiedziała, że to było głupie, liczyć na coś takiego, ale była przeszczęśliwa kiedy jej siostra Ellie podarowała jej własnoręcznie zrobiony list jako niespodziankę. Na kopercie była nawet czerwona woskowa pieczęć. A w adresie zamiast „Komórki Pod Schodami" był „Pokój Wyobraźni".

Tori nadal miała ten list. Zorientowała się, że uśmiecha się na to wspomnienia, a jaj usta rozciągnęły się jeszcze szerzej. Kontynuowała rysowanie dróg w Hogwarcie, kiedy usłyszała pukanie do drzwi.

- Tori, ktoś do ciebie - głos jej mamy przebijał się przez drzwi.

- Co masz na myśli? Chodzi ci o telefon? - Tori gwałtownie usiadła, zaskoczona.

- Nie, uh - właściwie, to jest chłopiec - odezwała się kobieta, również brzmiąc, jakby ją to zaskoczyło. Oczy Tori się rozszerzyły. - Jest na dole, powiedziałam mu, że zaraz przyjdziesz.

Aktualnie Tori stała już obok łóżka, mapa Hogwartu dawno poszła już w zapomnienie. Rozprostowała koszulkę i powoli podeszła w stronę drzwi.

Dlaczego na dole czeka na mnie chłopiec? Myślała Tori, sięgając w stronę klamki. Przez moment poczuła się przestraszona. Czy to mógł być Tyler?

Chwila, on nawet nie wie, gdzie mieszkam. A jeśli...?

Tori powoli zeszła po schodach. Jej mama była w kuchni. Odwróciła głowę, kiedy ją usłyszała.

- Jest w salonie - powiedziała jej, patrząc na nią z uniesioną brwią, jakby mówiąc - To nowość.

Tori skinęła głową i wolno ruszyła w stronę salonu, wycierając spocone dłonie o jeansy. Kiedy weszła, zobaczyła Logana wstającego z kanapy, kiedy tylko ją zauważył.

Logan, pomyślała i westchnęła z ulgą. Uśmiechał się.

- No cześć - odezwał się Logan.

- Cześć - odpowiedziała Tori zachrypniętym głosem. Odchrząknęła i odezwała się ponownie - Co tu robisz?

- Chciałem spędzić z tobą czas. Ostrzegałem cię, że nie dam ci spokoju dopóki nie zgodzisz się na naszą przyjaźń. - Nadal się uśmiechał.

- Okej - powiedziała Tori, nie wiedząc dokąd to wszystko zmierza.

- A więc, masz ochotę wyjść na pizzę? - zapytał Logan.

Being A Fangirl // PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz