∞ Ni ∞

1.4K 223 26
                                    

Od autorki: Skoro 10 odcinków Skam to też 10 rozdziałów (nie licząc prologu)... wybaczcie, ale zbliżamy się do końca. Jak się czujecie?

Isak nie wiedział co do końca robi, nie wiedział też jak mógł upić się w tak krótkim czasie. Spojrzał na ekran swojego telefonu - 23 nieodebrane połączenia od Evena, czwarta nad ranem. Cóż, może jednak to nie był taki krótki czas jak mu się wydawało.

Blondyn wybrał numer starszego, dzwoniąc do niego ze łzami w oczach. Zostanie już na zawsze w tym parku, nikt go raczej nie znajdzie go jeszcze żyjącego. Chociaż z drugiej strony był już nieźle wstawiony i nie wiedział czy da radę to zrobić w takim stanie. Jak nie dzisiaj, to jutro, pomyślał, wreszcie słysząc głos starszego:

- Halla? - odezwał się nieco zmartwiony głos.

- Ja tylko...

- Isak, Boże! Byłem u Ciebie w domu, pytałem każdego, ale nikt nie wiedział co z Tobą...

- Even, zamknij się! - krzyknął nieco bełkotliwie - Nie chcę Cię już znać. Złamałeś mnie, a ostrzegałem Cie, mówiłem, że będziesz miał mnie na sumieniu, że to się źle skończy. Jesteś zwykłym, pieprzonym kłamcą, nienawidzę Cię. Twoja była dziewczyna wszystko mi wyśpiewała i już rozumiem czemu Sarah z Tobą zerwała! 

- Ona nie ma na imię...

- Jebie mnie jak ma na imię, może mieć nawet Kunegunda, ważne, że powiedziała mi wszystko. Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć, że to tylko zabawa, a Ty jesteś chory? - powiedział, pozwalając spłynąć łzom po policzkach. 

- Bałem się, że... - jego głos był drżący

- Mam to w dupie, głęboko.

- Posłuchaj mnie! - głos był bardzo drżący, przeszywający na wylot, pozostawiający gorycz bólu - Zakochałem się w Tobie, dlatego bałem się cokolwiek powiedzieć. Jestem bipolarny, ale tacy ludzie też kochają, też czują. To nie jest gra - przerwał, pociągając nosem - to jest prawdziwa miłość. Stałeś się dla mnie kimś ważnym, myślisz, że chodzę do lekarza, bo chcę? Wczoraj tam poszedłem, bo dzięki Tobie mam nadzieję, że będę żył normalnie, że ktoś naprawdę mnie pokocha! Proszę, zaufaj mi.

- Z-za późno. - chłopak rozłączył się, przecierając swoją mokrą twarz rękawem. Nie, dzisiaj nie chce umierać, chce być świadomy każdego czynu.

Valtersen wstał z ławki i pobiegł w stronę swojego domu, jak się później okazało jeszcze pustego. Po dłuższej chwili wsadził klucz do zamka, otwierając drzwi do mieszkania.  Zrzucił z siebie nieco przybrudzone ziemią rzeczy, następnie przeczytał karteczkę od Eskilda, że Noora jest u ciotki, a on i Linn pojechali na dwa dni do kuzynki chłopaka. Niebieskooki cieszył się, że nikt nie widzi go aktualnie. 

Klapnął na swoje łóżko w samej koszulce i bokserkach, po czym zaczął histerycznie płakać. Nigdy nie spodziewałby się, że to wszystko będzie tak bardzo boleć. Czuł kłucie w klatce piersiowej, które pozbawiało go tchu, które powodowało spazmatyczny oddech. Zamknął swoje podrażnione i piekące oczy, zasypiając.

Z objęć Morfeusza wyrwało go głośne pukanie do drzwi. Niechętni wstał, czochrając swoje nieco kręcone i dłuższe włosy. Przekręcił zamek i otworzył drzwi, mocno tego żałując - na pewno nie chciał teraz oglądać tej osoby ani z nią rozmawiać. Zapowiadała się bardzo długa i ciężka rozmowa. 

Tic, Tac, Even || Evak ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz