Księżyc tego dnia świecił bardzo jasno nad Azją. Dart już trzeci dzień leżał sam na zimnej i golutkiej ziemi?, gdzie było pełno robactwa i komarów. Znajdował się niecałe dwa kilometry od wylądowania z spadochronem na ziemię. Tak w niecałą sekundę znalazł spadochron i bez wachania wyskoczył przez okno Batmobilu. Tak był przerażony że zapomniał o Magdalenie. Nie mógł do dzisiaj tego wybaczyć. Jak mógł ją tam zostawić? Może i jej się poszczęściło? Ale to były złudne nadzieje.
Leżał tak już od godziny ale nie mógł zasnąć od światła księżyca padające na jego ciało. Po dłuższej chwili postanowił że przejdzie się od swojego "obozu" po jakieś żarcie. Jak się naje to i również po chwili zaśnie. Tak więc wstał i wziął wcześniej wystruganą włócznię jako broń na jego dzisiejszą zwierzynę. Dobrze że w jego wiosce nauczylo go podstaw myślictwa. Inaczej zmarłby z głodu. Poczuł się jak w domu z takim beznadziejnym sprzętem, lecz czy to źle?
Szedł już tak 2 godziny i dalej nic nie znalazł na swojej drodze. Może ten las jest opuszczony przez Matkę Naturę? Jeżeli nic nie znajdzie do zachodu słońca to spróbuje zjeść swoją jedną nerkę. Podobno z jedną da się żyć, przynajmniej tak mówiły szamanki Ciapasuytal. Okropnie brzydkie baby ale posiadające majątek(7,89 korali afrykańskich) oraz bogatą wiedzę przestrzeną. Przynajmniej jedna go lubiła, Futl przywódczyni "kapłanek szamanek". Lubiła jego względy i oriętację geograficzną(pytała go przy kamieniu) dlatego wie teraz gdzie się znajduje. Po obliczeniu gęstości trawy i prądów oceanicznych stwierdził że to są na 100% TransHimalaje. Takie góry dla niekumatych. Ruszył znowu w samo południe na poszukiwania zwierzyny i w jednym momencie zauważył dwie rzeczy...zapomniał drogi do obozu oraz spostrzegł grupkę małp biegnąca wprost na niego. Wyglądały na podniecone widokiem jego boskiej osoby ale Dart nie chciał poznawać z nimi bliższych stosunków...choć jego serce mówiło co innego. Dobra żartuje od razu cmychnął wgłąb lasu...TuptuptuptuptuptupTUPTUPtUPtuptup
Dart uciekał przed malpami ale te miały jetpacki i z prędkością światła go doganiali. Spojrzał jeszcze raz do tyłu z myślą że mają może dobre zamiary ale zauważył małpę z koroną na głowie. Już gdzie widział tego gościa.ee..małpę...
Aaaaaaaaaaa!!!
Dart o mało nie spadł do ciemnej przepaści która wywoływała dziwne wibracje. Już myślał że nie ma szans na ucieczkę ale w ostatniej chwili zauważył drewniany most. Wbiegł po nim ale już na środku zatrzymał się. Małpy były z dwóch stron, jednak bały się wejść. Dart cholernie zmęczony nie mógł się poddać. Musiał TO zrobić.
-Człowieku podejdź tu do mnie powoli. My chcemy tyl...(Król Małp)
-NIEE!!
YOU SHALL NOT PASS!!!(Dart)
Z całą siłą uderzył banią w most. Ten jak każdy się spodziewał zerwał się i Dart spadł w przepaść...Tu
Tutututu
Tutututu.
Tu tutu tururu
Takie odgłosy obudziły Darta ze śpiączki. Leżał mokry na plaży a wokół niego wysokie wzgórza. Przez chwilę nie wiedział co się stało ale przypomniał sobie, znajdował się w głębi czarnej przepasci i leżał teraz w zimnej wodzie. Aa to dlatego nie zginął. Jak dobrze, że chciało mu się sikać codziennie po wypadku do tej dziury. Leżał by tak jeszcze dzień i noc ale usłuszał znowu tą dziwną melodię w oddali. Z udręką wstał i zaczął powoli iść za strumieniem dzwięku. Był cały obolały, ale żył i to jest najważniejsze. Zatrzymał się za krzakiem bo jakaś blondynka prała ubrania w rzece. Gdyby wiedziała co to jest naprawdę...
Chciał się mile przywitać, ale zaburczał mu brzuch i postanowił że postąpi nieco nieludzko. Zje znienacka tego człowieka. Albo on albo ona.
-Wyłaź już z tych krzaków, wiesz jak od ciebie wali? Mogę ci wyprać coś.
-Nie. Ja mam inne waru...wyprać? Magdalena? (Dart)
-Dart?! Ty chory imbecylu!! Zostawiłeś mnie samą w pędzącym i w dodatku spadającym wozie! (Magdalena)
Skoczyła niczym ninja na Darta powalając go i przyciskając spluwę do jego głowy.
-To nie tak! Proszę! (Dart)
-Co nie tak?! Ja się martwię od tych 5 dni na ciebie a ty jak gdyby nigdy nic chowasz się za krzakami jak Trynkiewicz. Pięknie! Ty chory pojebie... (Magdalena)
-Ale ja nie chciałem ciebie zostawić. Tak tylko wyszło...nie zabijaj mnie. Proszę. (Dart)
-Tak wyszło co?! Mam cię udusić jeszcze? Jesteś zasranym egoistą! DART PĘKNIĘTA GUMKA! HAHAHA DART PĘKNIĘTA GUMKA! (Magdalena)
-Proszę...Madziu...ja się ciebie boję. (Dart)
-Dobra koniec przedstawienia. Nudno się robi. Do zobaczenia gdzie indziej! (Magdalena)
-Nie czekaj! CZEKAJ!! (Dart)PIUFF PIUFF
Po tych odgłosach w dolinie zapadła cisza jaka była parę chwil temu. Tylko stado kruków uniosło się nad ziemią zwiastując koniec jesieni a nadejście zimy...nagłej i zimnej zimy...
CZYTASZ
Placek: Złofild
PertualanganCałkowicie nowa seria oparta na książce "Historia Prawdziwa Jacka Placka". Dzieło te jest wynikiem mojej wspaniałej wyobraźni oraz dobrego poczucia humoru. Może czasmi wzruszyć lub doprowadzić do całkowitego obłędu ;-). No to zaczynajmy!