Gospoda pod Bizonem i Chomikiem

23 5 0
                                    

TYDZIEŃ PRZED WYPADKIEM

Jochem nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Również cierpiał, owszem ale stał się szczęściarzem w więzieniu. Poznał piękną i mądrą Frites oraz co go zamurowało Verę. Tak Vera tu była razem z nim. Jego ukochana siostra. Tak się ucieszył na jej widok że zapomniał jej powiedzieć o fakcie że są rodzeństwem. Po pierwszym spotkaniu zdążył powiedzieć słabe "cześć" i już siłą go zabrali do celi z innymi facetami. Jak co dzień musiał wstawać do pracy i właśnie wczasie tego obowiązku szukał Very. Niestety nigdzie jej nie znalazł. Teraz po 3 dniu po testach siedział w ciemnej celi z jego przyjaciółmi. Tylko że wieczorami oni spali a on nie. Dumał co noc o lepszym jutrze. Czasem wyobrażał sobie życie z Frites, pobrali by się i zamieszkali daleko od gór. Bo ich miał już dosyć. Myślał dalej nad przyszłością kiedy nagle napadła go taka myśl. Co jeśli Davida też porwali i jest w koloni? Jego świńskiej mordy nie chciałby oglądać teraz. Nie w takiej trudnej sytłacji. Znienawidził tego gościa tak że możliwe jest to że przy pierwszym spotkaniu zabił by go. Nawet jeśli nie lubi za bardzo przemocy i na widok krwi rzygać mu się chce. Hmm...
Może David zasługuje na łaskę? Ludzie się zmieniają. Hmm...
Ciekawe co teraz robi Frites?

CELA FRITES

-To co dziewczyny organizujemy przyjęcie? (Frites)
-Kochana weś się nie popisuj. Jakie dziewczyny? My takie młode już nie jesteśmy.
-Oj dajcie spokój. Tylko ten jeden raz. Co oni mogą nam zrobić za niewinne przyjęcie? (Frites)
-No nie wiem...spalić na stosie?
-Kochana nie marudź tylko wstawaj. Chłopaki pewnie nieźle się bawią. (Frites)
-Phi! Oni? Tu nie ma żadnych potencjalnych kandydatów na pięknego i mężnego męża.
-Eee kochana ty masz już męża. (Frites)
-Oj tak sobie mówię. A ty jakie masz zdanie szara myszko?
-Jestem Rycha i zostawcie mnie w spokoju! (Rycha)
-Co ona taka jest agresywna Ewa? (Frites)
-Odkąd przeszła pierwsze testy jest taka marudna. Lepiej do tej myszki się nie odzywać. (Ewa)
-Słyszałam to! (Rycha)
-Bla bla stary szczurze. (Ewa)
-Jak śmiesz...(Rycha)
-Dziewczyny uspokujcie się bo przyjęcie się nie uda!
Może herbatki? (Frites)

DZIEŃ PÓŹNIEJ

-AMMMM AMMMM AMMM CHRYYY AMMMM AMMMM
-Wstawaj śpiochu! Do pracy musimy iść. (Placek)
-Cooo? Już 6.00? (Jochem)
-A która ma być? Ja się wyspałem nie wiem jak ty. Powinieneś chodzić szybciej spać. (Placek)
-Ech...to do roboty. Gdzie dzisiaj? (Jochem)
-Dzisiaj stary przydzielili nam kopalnie soli. (Placek)
-Tylko nie to...może napijemy się wody w gospodzie blisko kopalń? (Jochem)
-Nie wiem czy możemy. (Placek)
-Napijemy się tylko i zmykamy szybko do roboty. (Jochem)
-No dobrze niech ci będzie. (Placek)
-Do roboty!! (Jochem)
Zaczeli razem z małą grupką iść w stronę centrali. Nazywali tak główny dziedziniec do którego prowadziły wszystkie drogi. I wszystkie odchodziły z niego. Na miejscu mogli pograć ze strażnikami w gry planszowe ale dzisiaj nie mieli czasu. Spieszyli się do gospody. Po 30 minutowej wędrówce doszli do rosłego budynku, chyba z epoki renesansu. Na tabliczce pisało:

GOSPODA KOLONIALNA BIZON I CHOMIK. SPONSOROWANA PRZEZ OGÓLNO-KOLONIALNĄ FIRMĘ STONKA Z.O.O.

-Zapowiada się ciekawie. (Placek)
-I smakowicie! (Jochem)
Otworzyli drzwi. Znajdowali się dopiero na progu budynku a już uderzył ich zapach i aromat ziół który unosił się w powietrzu. Było to niesamowite. Dla ich obojga. Szkoda że ich przyjaciele czarodzieje nie mogą być z nimi. Nie mając dużo czasu Placek podszedł do barmana gospody.
-Dwie wody. (Placek)
-Gazowane czy Niegazowane? (Barman)
-Niegazowane. (Placek)
-W szklankach czy w kubkach? (Barman)
-E...w szklankach. (Placek)
-Ciepłe czy zimne? (Barman)
-Ech...ciepłe. (Placek)
-Z oliwą czy bez? (Barman)
-Że co? Oczywiście że bez. (Placek)
-Na miejscu czy na wynos? (Barman)
-NA MIEJSCU BARANIE. (Placek)
-Z porcją z ziemniakami czy frytkami? (Barman)
-JAK JA CI ZARA...(Placek)
-Daj sobie spokój i nie odzywaj się do niego po prostu. Zaraz przestanie. (Strażnik)
-.............Nic? Okej, to wszystko. (Barman)
-Widzicie? Taki już jest nasz barman. Ciekawski. (Strażnik)
-Dziękujemy panu. Jak pan ma na imię? (Jochem)
- Ja? Strażnik Sa.I nie ma za co. Dosiącie się do nas jak dotaniecie tą wodę. (Strażnik Sa)
-Nie ma problemu. (Placek)
-O patrz idzie z naszą wodą! (Jochem)
-Witam państwa jeszcze raz. Oto wasza woda. Mam do zaproponowania wam nasz specjał firmowy. (Barman)
-Nie dziękujemy. (Placek i Jochem)
-Ale to nasz specjał! (Barman)
-Ech...no dobra wal. (Placek)
-Nazywa się tak: "LODOWE MARZENIE? ZAPRASZAM!"
-Ej Placek zmywajmy się stąd... (Jochem)
-Biegiem! (Placek)
Dotarli do stolika strażników. Niestety trochę się spóźnili i został tam tylko Strażnik Sa.
-O witajcie. Zaraz muszę iść. Opowiem wam jeazcze jedną ciekawą rzecz która się wydarzyła. (Strażnik Sa)
-Opowiadaj. My też się spieszymy. (Jochem)
-Ostatnio Złofild wysłał dwie ciężarówki do naszej koloni. Jedna wyruszyła szybciej o tydzień od dtugiej. Podobno wczoraj właśnie tą pierwszą jakieś małpy napadły i nie zważając na nic rzucili ją z góry. Jest to dla szefa bardzo drastyczna sprawa i próbuje tego nie rozpowszechniać. Wiesz interesy ważnych biznesmenów. Teraz martwi się o tą drugą. Próbuje wysłać jakąś lepszą eskortę. (Strażnik Sa)
-Ciekawa historia. Co robią małpy na takim zimnym odludziu? Wiesz coś jeszcze? (Placek)
-Wiecie chłopcy ja się spieszę i...(Strażnik Sa)
-Ostatnie pytanie! Prosimy. (Jochem)
-No dobrze. Jak brzmi owe pytanie? (Strażnik Sa)
-Z jakich krajów byli ludzie w tych ciężarówkach? (Jochem)
-Eeeeee...wiem tylko z tej drugiej co jeszcze jedzie. (Strażnik Sa)
-To z jakich panie strażniku? (Jochem)
-Jak dobrze wiem to z: Belgi, Egiptu, Szwecji i Holandi.
-Z Holandii napewno?! (Jochem)
-Taaa napewno. Dobra ja już muszę iść. Narka! (Strażnik Sa)
-Narka...(Jochem i Placek)
-Dziwne to było. Dobra my też musimy iść. (Placek)
-Taa...Jasne. Coś przeczuwam. (Jochem)
Wyszli z ciepłej gospody na okropny mróz. Było im tam tak przyjemnie że postanowili kiedyś tam wrócić.











Placek: ZłofildOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz