Bitwa

41 4 0
                                    

Placek nie wiedział co się dzieje. Wokół niego szalał pożar, kamienne bloki przelatywały nad głowami ludzi, oraz liczne hałasy i krzyki. Wiedział gdzie jest i co to za wydarzenie ale zadał sobie pytanie nad którym każdy się zastanawiał. Po co on tu jest? Dlaczego Złofild wybrał taki test? Musiał znaleźć kogoś znajomego.

-Haloo!
Jochem!
Frites!!
-Tu jesteśmy! Pomóż nam!
Placek zaniepokojony podbiegł za głosem. Jochem i Frites leżeli pod zniszczonym stołem od Wielkiej Sali.
-Nie możemy wyjść. Możesz nam pomóc?
-Jasne że tak. Wiecie gdzie jesteśmy?
-Myśleliśmy nad tym ale nie wiemy.
-To Hogwart...nigdy nie czytaliście HP?
-Znam to ale nigdy nie czytałem bo to jakieś gówno podobno.
-A ja jestem nauczycielką i nie miałam czasu na takie bzdury.
-Jak? Jak można tego nie czytać?
-Skończ z pytaniami i nam pomóż!
Placek próbował ze wszystkich sił ale nie dał rady.
-Niech ktoś mi pomoże!
Ej ty Rudy pomóż mi proszę.
-Spostrzegawczy jesteś. Wcale nikt mnie nie zna.
-Ron?
-A kto inny? Tylko boski ja! No dobra w rodzinie nie tylko ja jestem rudy.
-Nie mogę uwierzyć...ty tu jesteś?
-Brałeś coś? Jasne że tak.
-Może by tak nam pomógł?
-Ej! Harry i Hermiona pomóżcie mi wyciągnąć poszkodowanych!
-Ron musimy iść pomóc innym!
-Cholera jak mnie blizna boli. Jak skurwesyn.
-Jak ty się odzywasz? Harry nigdy takiego cię niewidziałem.
-NIECH KTOŚ NAM POMOŻE DO JASNEJ...
-Kurwy...zdania się dokańcza.
-HARRY!
-Już dobrze Hermiono. Ron pomóżmy im.
Udało im się we trójkę wyciągnąć Jochema i Frites od przeszkody.
-Uf...dzięki wam.
-No dzięki wam bardzo w imieniu kobiet.
-(Zaczerwieniony Ron) Nie ma za co...
-Ron, Harry musimy iść!
-No już idziemy su...
-Harry!!! Ogarnij się!
-Lepiej idźmy.
Placek z niedowierzaniem patrzy na oddalających postaci.
-Nie mogę dalej uwierzyć...to było moje marzenie.
-Sram tam Sram tam. Chodzmy zobaczyć co się dzieje dookoła. Frites idziemy.
Lecz nagle usłyszeli w swoich glowach głos. Bardzo znajomy głos:
-Raz, raz dwa. Działa to dobrze.
Witajcie na pierwszych testach w koloni śmierci. Znajdujecie się w jednej z najbardziej cenionych książek na świecie. Nie muszę chyba tłumaczyć co do za wydarzenie. Jest to bitwa o Hogwart. Zaraz wyślę śmiercożerców do zatakowania waszych pozycji. Są tu wszyscy z koloni. Niektóre postacie nie są prawdziwe. Np główni bohaterowie. Będziecie walczyć przez dwie godziny. Kto przeżyje ten zakończy test pomyśle i wróci do koloni cały i zdrowy. Kto jednak zginie...ginie w realu. Zrozumiano? Więc zaczynamy zabawę! Liczę na pomysłowość i odwagę. Bajos!
Głos w głowie ucichł i osoby zaczeły wstawać z ziemi. Każdy był przestraszony. Placek musiał za wszelką cenę przeżyć. Jego przyjaciele też musieli.
-Jochem i Frites idziemy dalej. Tu jest zbyt niebezpiecznie.
-Placek patrz co znalazłam w kieszeni. To jakiś patyk.
-To nie jest byle jaki patyk. To są magiczne różdżki. Miejcie je w pogotowiu.
-Tak jest!
Zaczeli iść. Poszli drzwiami gdzie wyszli ich nowi "kumple" ale jak zobaczyli liczne już trupy i walki to złapali się za serce. Wojna już się rozpoczeła. Na Placka rzucił się jakiś stary facet w czerni. Zaczeli walczyć. Pomimo starego wieku był silniejszy i już po chwili zaczął dusić Jacka.
-(Słabym głosem) Jochem pomóż. Lecz Jochem był zajęty walczeniem magią z innym przeciwnikiem. Frites zaś pomagała rannemu wstać.
Nagle starzec upadł od jakiegoś czaru. Za nim stał właśnie jakiś inny facet ubrany podobnie do Placka.
-Mały wstawaj. Tu jest niebezpiecznie.
-Stary dzięki za pomoc! Kim ty jesteś?
-Widzieliśmy się czasami na polu. Ja z tej samej koloni jestem.
-Serio? Dzięki za pomoc.
-Musimy się trzymać razem wszyscy. Pasza jestem.
-Miło mi ja to Placek a ten po lewo to Jochem z Frites.
-Placek szukaliśmy ciebie. Kto to jest?
-Pasza który uratował mi życie. UWAŻAJ!
Jochem się schylił w ostatniej chwili. Gdyby nie Placek już by go nie było. Frites zajeła się agresorem posyłając zaklęcie "Pommes Frites"
-Dawaj Placek i spółka! Na dziedzincu potrzebują pomocy.
Nagle wyłoniła się trójka którą wcześniej spotkali.
-Placek choć z nami. Pomożesz teraz nam. Musimy się dostać do takiego jednego budynku gdzie jest taka zła Wierzba.
-Wiem o jaką chodzi. To dobry ponysł. Dlaczego akurat tam?
-Po drodze opowiemy a teraz chodź. Ron biegiem ruszył pierwszy.
-Mogą ze mną iść?
(Hermiona) Jasne że tak. Tą dwójkę znamy a ty kim jesteś
-Pasza i napewno idę z wami.
-To ruchy!
Wszyscy ruszyli za Ronem. Po cichu. Tylko Harry powtarzał jedno słowo.
-Kurwa
Kurwa
Kurwa po co my idziemy?
-HARRY! PRZESTAŃ WRESZCIE!





Placek: ZłofildOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz