Rozdział 11

270 25 5
                                    

Niesprawdzony!

Zapamiętać! Nigdy nie mogę się zdawać na gust Malika w sprawie wybierania filmów!- tak właśnie zapisuję różne informacje w głowie.
Wracając.. Zayn KOMPLETNIE nie potrafii wybierać dobrych filmów. Nie wiem dlaczego ja jeszcze nie poszłam do swojego pokoju tylko z nim tu siedzę. Ogólnie to mój współlokator zdecydował się na film science-fiction i wszystko było by genialnie, bo ja naprawdę lubię filmy tego gatunku, gdyby nie to, że ten film jest tak źle zrobiony i jest pozbawiony jakiegokolwiek sensu.
No chyba, że to ja nie potrafiłam znaleźć sensu filmu, ponieważ nie mogłam się na nim skupić, bo szanowny Pan Malik gapi się na mnie od pierwszych minut seansu i nie zanosi się na to, aby przestał. Usiłowałam go przekonać, aby jednak spojrzał na ten jakże fascynujący film, ale on nadal uparcie stwierdził, że patrzenie się na mnie jest ciekawszym zajęciem, więc po ostrej wymianie zdań stwierdziłam, że dam sobie spokój.

***
Gdy WRESZCIE zaczęły lecieć napisy końcowe wstałam, aby udać się do swojego pokoju, nalać ciepłej wody do wanny i się wykąpać. Kiedy podnosiłam się z kanapy poczułam, że od tyłu obejmuje mnie ktoś. Tym 'ktosiem' oczywiście jest Zayn. Odwróciłam się przez ramię, żeby na niego spojrzeć i spytać się co on do cholery wyprawia. Spojrzałam na niego, on tylko zmarszczył brwi i lekko się uśmiechnął.
-Można wiedzieć co ty wyprawiasz Malik?- starałam się zachować spokój.
-Przytulam Cię nie widzisz?- jego w miarę naturalny uśmiech zamienił się w ironiczny uśmieszek, którego nie cierpię.
-Oj uwierz mi, że widzę, a teraz możesz mnie już puścić.- odwzajemniłam ten jakże milutki uśmiech.
-Dopiero co Cię złapałem, teraz tak szybko nie wypuszcze.- zamiast poluźnić uścisk on jeszcze bardziej zacisnął swoję ramiona wokół mojej klatki piersiowej i z pozycji siedzącej oboje przenieśliśmy się do leżącej. Zayn leżał na plecach opierając się o podłokietnik na sofie, a ja chcąc niechcąc leżałam przyciśnięta do jego torsu. Możecie mi uwierzyć na słowo, że leżenie na Maliku to nic fajnego, a przynajmniej dla mnie.
-Dobra Zayn już spędziliśmy ze sobą dużo czasu, ty zdążyłes pokazać swoją zazdrość przed naszym sąsiadem, a teraz już wyluzuj i mnie puść do cholery!- podniosłam głos myśląc, że to jakoś zadziała, ale niestety Zayn nadal leżał niewzruszony jakby wogóle mnie nie usłyszał. Skoro on postanowił ignorować mnie to ja będę ignorować jego. Stwierdziłam, że moje gadanie do niego nic nie zdziała, więc zaczęłam się szarpać. Wierzcie mi lub nie, ale Zayn naprawdę ma dużo siły i trudno jest wyrwać się z jego ramion. Postanowiłam, więc, że spróbuję chociaż obrócić się na brzuch. Odziwo udało mi się już za pierwszym razem. Lekko się podciągnęłam i leżałam teraz cała na Zaynie, a swoją głowe miałam pomiędzy jego obojczykami. Jeżeli myślicie, że zamierzam go pocałować to się mylicie. Nasze usta dzieliły milimetry. Ostatni raz zapytałam Zayna czy mnie puści, ale gdy on zaprzeczył ja powoli zbliżyłam się do jego warg. Gdy on zamknął oczy, żeby połączyć nasze usta w pocałunku ja skorzystałam z rozluźnienia uścisku i po prostu się z niego wydostałam. Zayn automatycznie otworzył oczy i się podniósł na równe nogi. Zaśmiałam się pod nosem, ale naprawdę chcę wiedzieć o co mu chodzi, bo zachowuję się dziwnie. Naprawdę dziwnie. Zobaczymy co z tego wyniknie. Weszłam już po schodasz i otworzyłam drzwi od swojego tymczasowego pokoju. Gdy przechodziłam na drugi koniec pokoju, aby dotrzeć do włącznika, poczułam, że ktoś zakrywa mi swoją lodowatą dłonią usta. Teoretycznie powinnam zacząć się szarpać i właśnie tak zrobiłam. Mogłabym oczywiście uderzyć napastnika bez problemu, bo nie jestem przecież do końca zwykłą dziewczyną, ale mogłabym się wtedy zupełnie nie potrzebnie ujawnić m.in. przed Zaynem. Mojemu napastnikowi wydawało się, że się bardzo przestraszyłam, ale ja po prostu nie chcę psuć mu zabawy. Jeśli serio myśli, że ja dam się zabić to się grubo myli. Napastnik z dłonią na moich ustach popchnął mnie w kierunku balkonu. Na balkonie stał najwidoczniej jego wspólnik, bo jedyne co pamiętam to zimno ogarniające mnie gdy wyszłam na balkon i ból z tyłu głowy.

Zayn Pov.

Jak ta dziewucha mnie wkurza. Czasami wydaję mi się, że uda mi się z nią dogadać, ale ona zamienia się wtedy w suke i nie da się z nią dogadać. W momencie w którym próbowała mnie pocałować ja naprawdę tego chciałem. CO ZE MNĄ JEST NIE TAK?! To jest dziewczyna, którą sam porwałem. Powinieniem wepchnąć ją spowrotem do tej cuchnącej piwnicy i czekać aż tam zgnije. Najwidoczniej mam zbyt miękkie serce... haha przecież żartuję. Ja nie mam serca. Nie wiem co ona ze mną robi, ale ja dłużej tego nie zniose. Muszę znów przeprowadzić ją do piwnicy.

-Perrie! Chodź tutaj natychmiast!- wydarłem się na cały dom.

Nikt mi nie odpowiedział.

-PERRIE!- wykrzyczałem jej imię po raz drugi.

I po raz drugi odpowiedziała mi cisza.

-PERRIE DO CHOLERY ZEJDŹ NA DÓŁ!- wydaję mi się, że tym razem tak głośno krzyknąłem, że obudziłem całe osiedle.

Tym razem odpowiedziało mi jedynie echo.
Z niechęcią stwierdziłem, że muszę iść na góre, żeby poinformować dziewczynę o przeniesieniu ją spowrotem do piwnicy. Nie fatygowałem sie nawet, żeby zapukać do drzwi. Najnormalniej w świecie nacisnąłem klamke i otworzyłem drzwi. Natychmiast ogarnął mnie chłód i ciemność. Zapaliłem światło i zobaczyłem, że Perrie zniknęła.
Jeżeli ona uciekła to ją zabiję odrazu jak ją odnajdę!
Przeszukałem cały dom, żeby się upewnić, że nigdzie jej nie ma.

Tu już nie chodzi o sam fakt, że dziewczyna nawiała, ale niedługo wraca mój szef, a on mnie dosłownie zamorduje.
Kurwa mogłem jej nie ufać i nie wypuszczać jej z piwnicy.
Ciekawi mnie jedynie do kogo ona poszła. Nie ma tu przecież znajomych, nie zna okolicy i nawet nie ma telefonu. Może poszła do tego gostka, który nas wczoraj odwiedził. W ekspresowym tempie założyłem buty u kurtke i skierowałem się do domu obok.
Zacząłem walić w drzwi.
Otworzyła mi oczywiście osoba, której się właśnie spodziewałem.
-Widziałeś Perrie?- Nie zabrzmiało to miło, ale wcale nie miało.
-Nie.- odpowiedział beznamiętnie.
-Chcesz mi powiedzieć, że nie ma jej u Ciebie ani, że nie widziałeś jak ucieka?- zapytałem trochę 'przyjemniej'
-Nie widziałem jej od czasu kiedy opuściłem wasz dom.- unikał mojego wzroku i widać było, że czymś się denerwuje, ale niewiadomo czym.
-Powiedzmy, że Ci wierzę. Nie chcę wyjść teraz na wścibskiego, więc naturalnie nie wpierdole Ci się teraz do domu, żeby sprawdzić czy nie ma Perrie, ale wiedz, że jeśli się nie znajdzie, a ja będę mieć podejrzenia, że jest u Ciebie to przyjdę tu i przeszukam cały twój dom czy Ci się to podoba czy też nie.

Wróciłem do domu. Pójde się przespać. Jest już 5:00 nad ranem. Zasnę na chwile, a gdy się obudzę zadzwonie po moją ekpie, żeby pomogli mi szukać.

----
Wiem, że rozdział jest trochę nie udany, ale chciałam Wam coś wstawić na dobre rozpoczęcie weekendu. Pisałam cały rozdział ok. 02:30-3:00 więc napisałam go szybko, ale lekko zasypiałam xdd

Jak myślicie kto mógł porwać bohaterke?
Piszcie w komentarzach.

Pamietajcie!
10 gwiazdek=następny rozdział

Good Girl || Z.M. [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz