6:15 Tak, cudownie. Ile spałam? Dwie godziny? Wróciłam do domu dosyć późno. Z raczej oczywistych przyczyn. Sporo rozmawiałam z Deanem. Rozmawiałam, hah..Można i tak to ująć. Całowanie jest przyjemniejszą formą rozmów, zdecydowanie. Spojrzałam za okno. Było zimno. To znaczy, tak wyglądało. Drzewa przechylały się w każdym możliwym kierunku. Wiatr + długie włosy? Kocham. Ubrałam więc czarne spodnie z wysokim stanem, bez żadnych dziur na kolanach. Szarą krótką bluze, zakładaną przez głowę z kapturem. Do tego standardowe conversy. Szybkim krokiem zeszłam na dół. Nie myślałam w zasadzie o niczym. Nawet nie byłam głodna. Usiadłam nieświadomie przy stole. -Cześć siostra. - Max zszedł ze schodów w moim kierunku. - Jak tam? - usiadł obok mnie z podstępną miną. -Hm? - mruknęłam pod nosem. -Uśmiechasz się sama do siebie, myślami jesteś zupełnie gdzieś daleko. Rozumiem, że było super, tak? - zapytał dręczącym głosem. -Co? Mówiłeś coś? - zapytałam jakby wyrwana ze snu. -Serio? - uderzył się w głowę. -Hm? - mruknęłam znowu łapiąc jabłko w dłoń. -Jeszcze jedno "hm" i Cię uduszę, przysięgam. - popatrzył na mnie gniewnie. Zmarszczyłam brwi. -No o co Ci chodzi kochany? - zapytałam lekko zdezorientowana. -Kryje Cię przed rodzicami, a Ty nawet nie powiesz jak było. - stukał palcami w blat stołu. -Było... - Max uśmiechnął się jak dziecko, które zobaczyło wymarzoną zabawkę. - fajnie.. - uśmiechnęłam się mimowolnie. Jemu natomiast uśmiech zmienił się w grymas zdenerwowania. -Tyle? - zapytał zirytowanym, ale spokojnym tonem. -A co chcesz jeszcze wiedzieć? - zdziwiłam się. -Cokolwiek! No opowiadaj! - krzyknął, ale zaraz się opamiętał, przypomniał sobie, że rodzice jeszcze śpią. -Zachowujesz się jak baba. - parsknęłam śmiechem. Wstałam od stołu, ruszyłam do drzwi. Odwróciłam się. Jego twarz wyglądała niczym Grincha, automatycznie znowu się zaśmiałam. - No idziesz? - zapytałam przez śmiech. -Idę idę. - wymamrotał. 7:30 Jesteśmy już pod szkołą. Zamykam drzwi auta. Nagle ktoś zasłonił mi oczy. -Zgadnij kto.. - wyszeptał mi do ucha mrucząc. -Mrr Rick? - przygryzłam wargę. -Co? Jaki Rick? - puścił mnie, stał teraz naprzeciwko mnie. -Chciałam Cię tylko sprawdzić. - zaśmiałam się. Jego przerażona twarz uśmiechnęła się, złowieszczo, podstępnie. Położył swoje ręce na moich biodrach. -Nigdy więcej tego nie rób. - powiedział stanowczo z niecnym uśmiechem, lekko całując. -Postaraj się troszkę. - uśmiechnęłam się. Nasz pocałunek stał się wyraźniejszy. Mogłabym w nim trwać i trwać. Przyciskał mnie do siebie. Moje ręce tkwiły w jego włosach. -No fuj. Możecie poczekać aż odejdę? - zapytał z obrzydzeniem Max. Oderwaliśmy się od siebie. Głupek, zespuł coś tak pięknego. -Cześć stary. - zaśmiał się Dean podając mu rękę. -No hej. - odwzajemnił uśmiech. - Już was zostawiam - wskazał na nadchodzącą Diane. -Miłej zabawy gołąbeczki. -Pajac - parsknęłam. Patrzyliśmy jak odchodzą. -Czeeekaj! - krzyknął Dean. - Na czym to my skończyliśmy? - podniósł jedną brew, zbliżył się , już prawie, jeszcze chwila i znowu zatonę w jego ustach. DZYŃ! No i chuj. -Co masz na pierwszej? - zapytał wpatrując się we mnie. -Coś okropnie nudnego - zrobiłam mine zbitego psa. -Aj tak? - zapytał całując delikatnie. -Wagary? - spytałam z cichą nadzieją. -Skąd panienka bierze takie pomysły? - spojrzał na mnie z powagą. -Nie możemy tak szaleć, zwłaszcza, że masz dzisiaj sprawdzian kochana. -powiedział całując w czoło. O cholera! Sprawdzian! Nic nie umiem! Dałam mu szybkiego całusa, wyrwałam się z jego objęć. -Widzimy się później! - krzyknęłam z daleka. 11:05 Ja: Co robisz? Dean: Staram się uczyć, ale ciągle chodzi mi po głowie pewna blondynka... Ja: Która? Znam ją?! :D Dean: To chyba siostra Ricka :* Ja: Uuu, myślałam, że masz lepszy gust! 12:45 -No witam - powiedziałam cicho rzucając się na niego. Przytulił mnie do siebie, tak mocno jak mało kiedy. -Heej piękna. - powiedział po chwili, nie odpuszczając uścisku. Staliśmy tak przez chwile. -Jeszcze chwila i zabraknie mi tlenu - zaśmiałam się. -Przepraszam. - powiedział puszczając uścisk, ale nadal trzymał mnie w swoich ramionach. -Skończyłam wcześniej lekcje, może gdzieś pójdziemy? - zapytałam radośnie. -Musisz mi dziś wybaczyć, może jutro? - zaproponował radośnie. -Z wielką chęcią. - złożyłam na jego ustach soczysty pocałunek. 13:20 Stałam już pod domem. Dean postanowił mnie odwieźć. Staliśmy pod drzwiami. Trzymaliśmy się za ręce. Patrzyliśmy sobie w oczy. -Będę tęsknić. - powiedziałam smutnie. -Ja już tęsknie. - pocałował mnie w nos. Zaśmiałam się lekko. Czy ta chwila może trwać wiecznie? Drzwi od domu otworzyłyv się, pojawiła się w nich mama. Najwidoczniej nie może.. -Kathrine, chodź do domu. - powiedziała oschle. -Dzień dobry pani. - powiedział grzecznie Dean. Chyba troszkę się jej przestraszył. Nic w tym dziwnego, sama byłam skołowana. -Coś się stało mamo? - zapytałam nie puszczając ręki Deana. -Porozmawiamy w domu. - zaprosiła mnie gestem do środka. Pomachałam lekko Deanowi, zniknął za zamykającymi się drzwiami. -Co się dzieje? Czemu byłaś dla niego taka niemiła? Wszystko okej? - pytałam tyle razy, żadnej odpowiedzi. Byłam z nią ramie w ramie, kierowała mnie w stronę salonu. Wszystko jasne. Na kanapie siedział Chris wraz z rodzicami i swoją pokiereszowaną twarzą. Tata stanął obok mnie. Max siedział przy stoliku. -D-dzień dobry. - powiedziałam niepewnie. Jego rodzice spojrzeli na mnie zdumieni. -Kochanie, może powiesz nam co się wczoraj wydarzyło? - zapytał tata obejmując mnie. -Jak to co?! - Chris wstał z kanapy. - Jej głupi chłoptaś mnie pobił! - krzyknął na cały dom. -Jeżeli mowa o głupocie, to przykro mi, ale bijesz wszystkich na głowy. - uśmiechnęłam się zarozumiale. -To jest oburzające! - krzyknęła mama Chrisa. -Adrianne widze, że nie umiesz wychować swoich dzieci na dobrych ludzi! - krzyknęła ponownie. -Nie, nie. - zaczerwieniła się. - To przez to nowe towarzystwo.. - spojrzała na mnie z gniewem w oczach. -Chwila chwila. - przerwałam im to dziwne coś, co obrażało mnie. - To nie przez towarzystwo, pani kochany syn jest dupkiem. Po prostu. - powiedziałam szybkim pewnym tonem. -Słucham?! - oburzyła się nie na żarty. -Tak, jesteś dupkiem. - zwróciłam się do Chrisa. Max zaśmiał się pod nosem. Mama spojrzała na niego pogardliwie. -Kate.. - zaczął tata. -Ale on zasłużył! Sam się prosił! Z resztą jak zawsze - wzruszyłam ramionami. Mama przybrała grobową minę. -Kathrine, dosyć tego. - powiedziała ze spuszczoną głową. - Masz szlaban. Diane ma zakaz wstępu do tego domu.. -Ale mamo! - pisnęłam. -Nie skończyłam. - powiedziała oschle. - Ten cały "Dean" ma się do Ciebie nawet nie zbliżać, inaczej państwo Hale wniosą oskarżenie o pobicie. - zakończyła oschle. Wypowiedziała jego imie w taki sposób, jakby mówiła o najgorszym złu tego świata. -Nie możesz.. - powstrzymałam łzy. - Nie możecie.. - wybuchłam. Zbyt wiele. Uciekłam do swojego pokoju. Zamknęłam się w nim, płakałam. To nie może się tak skończyć, błagam. Po godzinie postanowiłam zejść na dół. Przysiadłam jednak na schodach. Podsłuchiwałam, w słusznej sprawie. Zostali już tylko moi rodzice i Max. -Może za ostro zareagowałaś? - powiedział tata skruszonym głosem. -Słucham?! Jeszcze jej bronisz?! Nie widzisz, że nasza córka się stoczyła?! - krzyczała. Jej głos był przepełniony żalem. - Miała takiego cudownego chłopaka, Chris zrobiłby dla niej wszystko. A ona co? Zaprzepaściła swoją miłość! - krzyknęła siadając na fotelu. -Przesadzasz. - powiedział Max. - Chris zachował się wobec niej jak dupek. Tobie zależy tylko na forsie. Wydałabyś ją temu dupkowi, tylko ze względu na pieniądze. - powiedział Max stanowczym głosem wstając od stolika. Stał naprzeciw im. -To źle? Chce dla niej jak najlepiej. Pieniądze są ważne. - powiedziała spokojnym głosem. Siedziałam na schodach cicho płacząc. -Materialistka. - wymamrotał pod nosem Max. -Co powiedziałeś? - zapytała cicho mama wstając z fotela. -Jesteś pieprzoną materialistką. - wpatrywali się w siebie chwile. -Jak możesz mówić tak o własnej matce. - skarciła go wzrokiem. -Przychodzi mi to tak samo łatwo jak Tobie niszczenie nam życia. - odpowiedział oschle wchodząc na schody. Zauważył mnie. Wstałam i cicho pobiegłam do pokoju. Chwile po mnie wszedł Max. Przystanął przy drzwiach. -Słyszałaś wszystko?- zapytał retorycznie. Pokiwałam tylko głową. Leżałam wtulona w poduszkę. -Ehh..- westchnął ciężko. Usiadł obok mnie. -Wszystko będzie dobrze, wiesz? - powiedział dając mi pstryczka w ucho. Usiadłam. -Zawsze tak mówisz. - powiedziałam wycierając łzy. -I zawsze się sprawdza. - zaśmiałam się. Przytuliłam się do niego. -Mama się stara.. - powiedział cicho, jakby sam nie wierzył w to co mówi. -Mhm, ale jej to nie wychodzi. - powiedziałam oschle. -Ale się stara. Liczą się chęci. - uśmiechnął się. -Nie potrafisz mieć racji. - zaśmiałam się. -Racja...- skrzywił się. -Muszę jechać. - powiedział. -Gdzie? - zapytałam zmartwiona. Nie chce teraz siedzieć sama, w tym domu. -Wrócę, spokojnie. - puścił mi oczko zamykając drzwi od pokoju. Spoglądałam na nie chwile. Po czym przycisnęłam poduszkę do twarzy i krzycząc w nią upadłam na łóżko. 00:50 Co powinno się robić o tej godzinie? Spać. Co robię ja? Płacze na balkonie. Czekałam Maxa, ale pewnie dziś nie wróci. Zatem siedzę. Liczę gwiazdy. Ciężko przez łzy, ale staram się. Chęci się liczą, hah. -Kate! - usłyszałam niemy krzyk. Zerwałam się powili z krzesła. Rozejrzałam się. Niczego, a raczej nikogo nie zauważyłam. To już ten wiek gdzie słyszy się głosy? Popatrzyłam w dół. -AAA! - krzyknęłam, ale natychmiast położyłam rękę na ustach, aby nikt nie usłyszał. O mój balkon oparta była drabina. A na niej? Dean we własnej osobie. -Ciszej błagam - zaśmiał się szeptem. Odsunęłam się troszkę, wszedł na balkon. -Prawie jak zawodowiec. - popatrzył na drabinę z zadowoleniem. -Co Ty tutaj robisz?- zapytałam zdziwiona. -Obecnie to sobie stoję - powiedział żartobliwie. -Serio pytam. - zmarszczyłam czoło. -Serio mówię. - złapał mnie i przyciągnął do siebie. -Płakałaś? - spojrzał na mnie. Opuściłam głowę. -Z tęsknoty. - zaśmiałam się. -Mhm - podniósł moją głowę gładząc mój podbródek. -Zapewne. - spojrzał z niedowierzaniem. -Co tu robisz? - uśmiechnęłam się patrząc czy nikt nie idzie. -Max wszystko mi powiedział. - zakaszlał. -Co? Gdzie on teraz jest? - zapytał zdziwiona. -Tak dokładnie to trzyma drabinę. - wskazał za balkon. Spojrzałam. Max pomachał. -No hej - szepnął. Zaśmiałam się. -Jesteś najlepszym bratem pod słońcem! - krzyknęłam półgłosem. -No ja wiem, zadzwoń jak skończycie, bo jak mam być szczery, nie chce mi się trzymać tej drabiny do rana. - szepnął. Odszedł. -Dziękuje. - spojrzałam na Deana. Uśmiechnęłam się czule. -Za co? - zdziwił się. -Jesteś tu, ze mną..- dałam mu lekkiego buziaka. -Inaczej być nie mogło. - pocałował mnie mocno. -Ej- oderwaliśmy się. - Ale wiesz, że mogę mu znowu obić mordkę?- powiedział uśmiechając się złowieszczo. Dostał pstryczka w nosek. -Lepiej zajmij się mną. - powiedziałam wskazując mu gdzie mają znaleźć się jego ręce. Podskoczyłam. Trzymał mnie w swoich ramionach. Opatuliłam się nogami wokół niego. Jego ręce spoczywały na moim tyłku. Mógłby tam zostać.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
http://66.media.tumblr.com/bc903a6577e804440932d5f837603630/tumblr_mrvm8xj2gK1qe7736o6_250.gif -Mmm, z wielką chęcią. - uśmiechnął się. Podskoczyłam kilka razy dla poprawki. Kochałam jego spojrzenie. Nasze usta spoczęły w namiętnym pocałunku. Może i ten dzień nie był udany, ale o takie końcówki proszę zawsze.