Minął tydzień od spotkania we czwórkę. Po Diane i Deanie ani śladu w szkole. Żadne z nich nie odpisuje mi na SMS'y. Co jest grane? Dzisiaj ma być wielka impreza u Harrego. Może tam się pojawią.
****
19:30
-Max! Ile można się zbierać? - krzyknęłam czekając na niego od godziny.
-Chwila! Piękno wymaga czasu! - odkrzyknął z łazienki. Od godziny stałam na dole czekając na tego pięknisia. Ciekawe co z Deanem.. Może się na mnie obraził? Ale o co?
-No nareszcie. - spojrzałam w stronę schodów po których schodził mój brat. -Masz wszystko? Żebyś nie musiał się wracać, bo Cię uduszę. - powiedziałam dosyć poważnie.
-Mam mam, spokojnie. - uśmiechnął się. Sięgnął po klucze do samochodu.
*****
-Pasy. - powiedział poprawiając lusterka. Przewróciłam tylko oczami. Nie miałam ochoty niszczyć sobie nastroju.
-Myślisz, że tam będą? - zapytałam po krótkiej chwili.
-Mam szczerą nadzieję. - uśmiechnął się.
*****
Stoimy przed klubem brata Harrego. Ochroniarz wyglądał jak przerośnięta małpa. Weszliśmy do środka. Harry od razu nas przywitał.
-Oo, no siema! - przywitał się z Maxem. - O, cześć. - przytulił mnie oschle.
-Cześć, jest może Dean albo Diane? - może nie powinnam pytać najpierw o to, ale co u niego, jak impreza. Ugh! Nieważne.
-Yy, tak. Tam są - wskazał palcem wgłąb tłumu. Z radości ominęłam go, wyminęłam wszystkich. Zauważyłam go przy barze.
-Hej! - krzyknęłam będąc blisko baru. Nie usłyszał. Zatrzymałam się 2 metry od niego. Stał z jakąś brunetka i ewidentnie ją bajerował. Może nie, może po prostu z nią rozmawia. -Hej. - powtórzyłam. Odwrócił się.
-No hej. - odpowiedział spokojnie jakby nigdy nic. Stałam bez słowa.
-Kto to jest? - po krótkiej chwili zapytała brunetka. Kim ja jestem? Kim ona jest!
-A ta. - poprawił się. -To Kate, moja znajoma. - lekko się uśmiechnął. - A to Amelia. Moja.. - popatrzył na nią jak na boginie. - Przyjaciółka. - uśmiechnął się szarmancko.
-Dean. - wyrwałam się po chwili z tego dziwnego przywitania.
-Hm? - popatrzył na mnie.
-Możemy zamienić słówko na osobności? - zmierzyłam brunetkę. Dziewczyna lekko się odsunęłam.
-No mów. Średnio z czasem stoję. - powiedział oschle z niemiłym uśmiechem.
-Średnio stoisz z czasem? Co? - zapytał zirytowana. - A jakieś wyjaśnienia? - położyłam torebkę na blacie baru. Stałam z miał twarzą w twarz. Czułam na sobie wzrok brunetki.
-Odnośnie czego? - wydawało mi się, że on na prawdę nie wie o co chodzi.
-Żartujesz sobie? - chyba miałam łzy w oczach.
-Mów konkretnie, okej. - powiedział znudzony.
-Okej, powiem to konkretnie, tak aby wszystko do Ciebie dotarło. - przygryzłam wargę. - Nie było Cię cały tydzień. Nie pisałeś, nie dzwoniłeś, nie było Cię nigdzie. Co jest? - zapytałam zmartwiona, zirytowana, nie wiem jaka jeszcze.
-Sprawy rodzinne. - odpowiedział spokojnie zamawiając drinka.
-I tyle? - zdziwiłam się.
-A co jeszcze? Fajerwerki? Wybacz, nie mam przy sobie. - zaśmiał się oschle.
-Ja.. Nic nie rozumiem.. - byłam zagubiona. Przecież wszystko było okej...
-Bywa i tak. - wziął drinka, wstał, poprawił koszule. -A teraz wybacz. Ktoś na mnie czeka. - puścił oczko do brunetki.
Odprowadziłam go wzrokiem. Dobra, zaraz się popłacze. Czas stąd wyjść. Co się z nim stało?
****
Stałam przed barem. Powstrzymywałam łzy.
-Hej. - usłyszałam głos dziewczyny. Ktoś stanął obok mnie.
-Diane? - złapałam głęboki oddech.
-A kogo innego byś chciała? - zaśmiała się. Odwróciłam się do niej.
-Heej. - przytuliłam ją mocno.
-Możesz mnie już puścić. - zaśmiała się lekko.
-Tak, przepraszam. - wytarłam jedną łezkę.
-Wszystko okej? - zapytała.
-To chyba ja powinnam o to zapytać. - popatrzyła na mnie z niewiedzą. -Zaczynacie mnie irytować. - odwróciłam się przewracając oczami. - Nie było was tydzień, zero kontaktu... -wydusiłam z siebie.
-Sprawy rodzinne. - odpowiedziała. Opanuj się Kate. Nie można jej zabić. Nie.
-Serio? Tylko tyle macie mi do powiedzenia? - opanuj się, błagam.
-Nic ciekawego. - była nad podziw spokojna.
-Nic ciekawego. - parsknęłam. Stałam tak w ciszy z Diane. Wtedy z klubu wyszedł Dean. Razem z tą, tą brunetką.. Oczy znowu zaszły mi łzami. Poszli razem do auta, w pięknym pocałunku. Odjechali. Nie mam siły. Ściągnęłam czerwone szpilki, usiadłam na krawężniku. Łzy leciały, nie mogłam ich zatrzymać.
-Ej.. - usiadła obok Diane. - Wszystko okej? - pogładziła mnie po ramieniu.
-Jeszcze raz zapytasz czy wszystko okej, a pójdę siedzieć na 25 lat. - uśmiechnęłam się przez łzy. Lekko spoważniała.
-Dean już taki jest. - powiedziała podając mi drinka.
-Nie, dzięki, nie pije. - odsunęłam od siebie szklankę.
-Pomoże Ci, wypij. Mi i tak nie smakuje. - uśmiechnęła się.
-Powiesz mi co się dzieje? - spojrzałam na nią.
-On taki już jest...Nic na to nie poradzę. - wzruszyła ramionami.
-Ale ostatnio był inny! - podniosłam głowę. - To przez te "sprawy rodzinne"? - zapytałam poważnie. Diane milczała. - Powiedz co się dzieje, chce pomóc... - złapałam ją za rękę.
-Nasi rodzice... Od 4 lat są po rozwodzie. Ojciec to fiut. - zaśmiała się. - Mieszkamy z mamą. Stary ma nową laskę. Mama od 4 lat choruje na depresje. Ostatnio miała gorszy dzień, znaczy tydzień. Nie mogliśmy jej zostawić samej w domu. A Dean jest głową rodziny. Ciężko mu z tym, ale jakoś daje rade. Przez ojca też stał się fiutem. - uśmiechnęła się. - Przepraszam za niego. - położyła głowę na moim ramieniu. -Ma wiele takich "przyjaciółek", ale tylko na noc. Później znikają i nawet o nich nie pamięta.
-Przepraszam.. Nie wiedziałam. Gdybyś powiedziała wcześniej.. - położyłam głowę na jej głowie.
-I tak nie można pomóc.. - zaśmiała się ledwo co.
-Ale mogę zawsze być przy Tobie. Od tego są przyjaciółki. - podałam jej szklankę.
-Przyjaciółki, tak? Na mały palec? - podała mi rękę. Złapaliśmy się małymi palcami. I wybuchłyśmy śmiechem.
-Na mały palec. - powiedziałyśmy obie.
-Ty masz piękne życie..Rodzine, braci, wszystko jak należy, a ja? Beznadzieja.
-Piękne życie? Brat idiota, drugi pedant. Rodzice idealne małżeństwo. Wieje nudą! - zaśmiałam się.
-No tak, haha. To ja chyba wole nudę wiesz. - uśmiechnęła się.
-A teraz zbij to. - powiedziałam pokazując na szklankę.
-Ale po co? - zapytała zdziwiona.
-Pomyśl sobie, że to Twój ojciec. - uśmiechnęła się i zbiła szklankę. Zaczęła płakać.
-Nie miałam się komu wypłakać.. - powiedziała bez opanowania.
-Ja też. - również zaczęłam płakać.
****
Płakałyśmy przez godzinę, jak nie lepiej. Nie chce nawet wiedzieć jak wygląda nasz makijaż.
Mam problem. Zakochałam się w Panie Idealnym, który okazuje się wcale nim nie być. To ładnie...
****
-Ej, dziewczyny! - usłyszałyśmy głos z oddali. -Co się dzieje? - brat usiadł obok nas.
-A wiesz...Życie. - odpowiedziała Diane.
-Odwiozę was lepiej do domu. - pomógł nam wstać i zapakował nas do auta.
-Diane, może chcesz dzisiaj spać u mnie? Babski wieczór! - zaśmiałam się.
-Oo, dobry pomysł. Nie mam ochoty wracać dziś do domu. - powiedziała wyciągając telefon.
*****
Jesteśmy już w domu. Jest równo północ. Moi rodzice już śpią.
-A może dziś śpisz u mnie? - Max przyciągnął do siebie Diane.
-Wybacz słodziaku, nie skorzystam. - oswobodziła się z jego objęć.
-Maxiu oddychaj, kiedyś Ci ją oddam! - zaśmiałam się w stronę obrażonego braciszka.
****
-Zależy Ci na nim? - zapytałam po chwili. Leżałam na podłodze, Diane zwisała z łóżka.
-Na Maxie? - zapytała rumieniąc się. Skinęłam głową. - Hmm. - zaśmiała się.
-Fuj. - parsknęłam ze śmiechem.
-No co! - rzuciła we mnie poduszką. - Podoba mi się. Jest kochany.. - rozmarzyła się Diane.
-Mówimy nadal o moim bracie? - zaśmiałam się.
-Okropna jesteś! - uśmiechnęła się.
-A Ty jak tam? - zapytała schodząc z łóżka, usiadła obok mnie.
-Wiesz jak tam. - wzruszyłam ramionami.
-Eh. - westchnęła.
-Diane.. - zaczęłam.
-Tak? - położyła się. Popatrzyłam na nią.
-Wpadłam. Zakochana po uszy. - schowałam głowę w poduszkę.
-Wiesz co jest dobre na odkochanie? - szturchnęła mnie w ramie.
-Mów. Może coś pomoże. - popatrzyłam zaciekawiona.
-Młotek. - powiedziała poważnie. Uderzyłam ją poduszką.
Resztę nocy przegadałyśmy. O wszystkim i o niczym. Dobrze, jest mieć przyjaciółkę. Zawsze może Ci dopomóc. No na przykład młotkiem :)

CZYTASZ
Pomimo burz
Storie d'amorePrzeszkody, kłody rzucane pod nogi. Czy to wszystko jest w stanie przeszkodzić zakochaniu?