Rozdział drugi

576 64 54
                                    

Sprawa od początku wydawała mi się podejrzana, a dokładnie od momentu kiedy dostrzegłem w  tłumie na lotnisku Marinett. Może to tylko zbieg okoliczności, że pojawiła się w Chinach o tej samej godzinie i w tym samym miejscu gdzie miała się pojawić Biedronka, że patrzyła na dachy budynków, jakby czegoś szukała, że przyjechała do babci, zupełnie jak moja lady. Ale ja nie wierzę w zbiegi okoliczności.  Moja teoria stałą się jeszcze prawdopodobniejsza kiedy miłość mego życia zaproponowała byśmy z lotniska przenieśli się do jakiejś altanki. Ni byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że altanka do której mnie zaprowadziła znajdowała się przy domu rodziny Chengów. Wiem, bo śledziłem moją koleżankę z klasy całą jej drogę do owego budynku. Po ciemku trudno było cokolwiek dojrzeć, jednak znałem rysy twarzy brunetki na pamięć i kiedy porównałem je z rysami  twarzy Marinett okazało się, że są niezwykle podobne. Ja mogłem tego wcześniej nie zauważyć?! Miałbym już stuprocentową pewność, że odkryłem kim jest super bohaterka, gdyby nie jedna rzecz: zupełna rozbieżność charakterów obu tych dziewczyn. Tylko to powstrzymywało mnie przed uznaniem owej teorii za prawdziwą. Niby ja też zmieniałem się w kogoś innego pod maską, ale nie aż tak diametralnie.

W końcu Biedronka jest odważna, uszczypliwa, czasem ironiczna, poważna, miła, urocza, waleczna, piękna, pomysłowa, kreatywna, wdzięczna, energiczna, żywiołowa, zorganizowana, wygadana, zdolna, inteligentna, mądra...mógłbym tak wymieniać miesiącami. No i jako jedyna jest odporna na mój urok osobisty, co czyni z tej nastolatki niezwykłe wyzwanie. Natomiast córka piekarza to nieśmiała, słodka, strachliwa, spóźnialska, niezorganizowana, uległa, miła, uprzejma, kreatywna, cicha dziewczyna, o artystycznej duszy- często buja w obłokach, tak jakby się zawiesza wpatrzona w jakiś punkt, którym zwykle są moje plecy (ale co się dziwić, kiedy głownie na nie ma widok na lekcjach?) która zawsze jąka się w mojej obecności. To skrajnie rożne osobowości, jednak mam wrażenie, że czasem Marinett wykazuje pewne cechy obrończyni Paryża... No i w dodatku nigdy nie miała akumy oraz nie widziałem by pojawiła się w tym samym miejscu i czasie co moja ukochana. Coraz więcej kawałków układanki zbiera się w całość... czy to możliwe bym był tak ślepy i głupi? Przez cały rok żyłem w przeświadczeniu, ze rozpoznam ją nawet w największym tłumie, jeśli miniemy się na ulicy, a może tak naprawdę miałem odpowiedź przez cały czas pod nosem?!

Adrien, skup się!-  zganiłem sam siebie i skupiłem się na towarzyszce stojącej przede mną.

-Jak sobie radzisz?- spytała troskliwym głosem. Przez  chwilę nie odpowiedziałem, skupiony na promieniach księżyca , które odbijały się w jej ciemnych włosach. 

-Całkiem dobrze.- nic więcej nie mogłem zdradzić, a prawda była taka, że we wszystkim pomagał mi Nathalie. Wprawdzie nie robiła tego z własnej woli- zaszantażowałem ją, że skoczę do Sekwany jeśli tego nie zrobi, aczkolwiek wiedziałem, że dałaby radę siła zawlec mnie do domu, gdyby posłała  na most Goryla. Na szczęście to dobra kobieta, która rozumie mnie lepiej niż ojciec i zdaje sobie sprawę, że potrzebowałem wyrwać się choć na trochę spod jego skrzydeł.

-Masz gdzie spać, co jeść i tak dalej? Bo jeśli nie mogę ci pomóc. - zaofiarowała. Uśmiechnąłem się lekko. Zapomniałem wcześniej dodać, że jest też niepospolicie troskliwa.

-Nie martw się, księżniczko. Umiem o siebie zadbać. - zapewniłem ją kojącym głosem. Chyba podziałało bo z jej twarzy uciekło całe napięcie, a mięśnie się rozluźniły.

-Co zamierzasz robić przez cały ten czas?- zapytała. Ucieszyłem się, że przeszliśmy do etapu przyjaznej pogawędki. Bardzo je lubiłem.

- Pewnie pozwiedzam się zabytki. Bez sensu jechać do wielkiego miasta i nie zobaczyć jego największych atrakcji.

-A znajdziesz trochę czasu dla starej przyjaciółki czy zaczniesz się uganiać za młodymi Chinkami?

-Dla ciebie? Zawsze. A co, byłabyś zazdrosna?- droczyłem się.

-Ja? W  życiu!- gwałtownie zaprzeczyła. Zbyt gwałtownie. I chyba nawet lekko się zarumieniła, ale nie byłem pewny. Trudno stwierdzić  w tym świetle.

- W sumie moglibyśmy się gdzieś razem wybrać , jak wtedy na bal.- zaproponowałem. Dla odmiany zbladła, a z jej twarzy zniknął wyraz rozbawienia. No tak, nadal źle wspominała tamto wydarzenie. Powinienem trzymać język za zębami i nauczyć się o tym nie wspominać. Ale trudno, stało się. Miła atmosfera prysła, więc trzeba ją naprawić.

-Nie wiem czy to dobry pomysł, ostatnio...

-Ej. - położyłem jej ręce  na ramionach. Spojrzała mi w oczy, pełne smutku. Nie podobał mi się ten widok. Chciałem by była szczęśliwa. Zawsze i wszędzie nawet jeżeli to niemożliwe- Tu nie ma Władcy Ciem, ani jego złoczyńców. Jesteśmy bezpieczni. Mamy wakacje, korzystajmy z nich.- kąciki ust dziewczyny lekko się uniosły.

-Możemy się spotkać tylko w kostiumach, wiesz o tym.

-Czy moja Biedroneczka przypadkiem nie zapomina, że tutaj nikt nie zna super bohaterów? Najwyżej uznają nas za dziwaków, ale nic poza tym. -widziałem, że przez chwilę się zastanawia. Miałem nadzieje, że nie dostrzegła jak bardzo się wtedy denerwowałem. Niezwykle liczyłem na to, ze się zgodzi i chybabym padł trupem gdyby zdecydowała inaczej.

-Niech ci będzie, ale tylko w nocy. Dnie spędzam z rodziną. Sam rozumiesz, nie mogą wiedzieć, że się wymykam. I mam pewną sprawę do załatwienia. - dodała, jakby myśląc, że wyczytałem w tym jakieś dwuznaczności. To było nawet urocze. Jej twarz przybrała już kolor maski. Powstrzymywałem się, by nie parsknąć śmiechem.

-Oczywiście. Może zaczniemy dzisiaj? Żeby jakoś uczcić twój przyjazd.- po promiennym uśmiech poznałem, że ta propozycja przypadła jej do gustu. Obejrzała się na dom widniejący za jej plecami. Czyżby moja teoria była prawdziwa?

-U mnie już wszyscy śpią, więc czemu nie? - oo, chyba jednak tak. Coraz więcej rzeczy na to wskazuje. Może ten wyjazd da mi wreszcie odpowiedzi na tak długo nurtujące mnie pytania?  Czas zacząć drobne śledztwo.

-To co bierzemy na pierwszy ogień?- pytam. Podejrzewam, że lepiej orientuje się w mieście niż ja. W końcu ma tu babcię. Musiała już tu kilka razy być.

-Tak się składa, że znam idealne miejsce.- uśmiechnęła się tajemniczo. Nie powiem, zaintrygowała mnie jak nigdy. Po ciągnęła mnie za rękę na stały ląd, a potem już mknęliśmy po dachach budynków, zupełnie jak w Paryżu. Nie mogłem się doczekać.

CDN

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

CDN

Moje misie!  Jak podoba się nowy rozdział? Piszcie w komentarzach i dawajcie gwiazdki! Pierwsza część  mojej historii- Szklany kwiat ma już ponad tysiąc odsłon! Nie sądziła , ze w tak krótkim czasie osiągnę tak wiele, w  końcu mełnęy tylko dwa miesiące! Dziękuję jeszcze raz i wesołych świąt! nad tysiąc odsłon! Jestem niezwykle szczęśliwa! Dziękuję wam!

Miraculum 3-SzanghajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz