Rozdział dwunasty

478 50 57
                                    

Dlaczego? Dlaczego?! Dlaczego?!! DLACZEGO?!!!!!

Dlaczego za każdym razem kiedy go widzę mam motyle w brzuchu, dlaczego tak się o niego martwię, dlaczego chcę by trzymał mnie w objęciach jak najdłużej, dlaczego poszłabym za nim na koniec świata, dlaczego ucieszyłam się kiedy stanął w moich drzwiach, dlaczego tak bardzo się przejęłam gdy krwawił, dlaczego po tym jak mnie uratował przed utonięciem chciałam rzucić mu się w ramiona i pocałować?

A jakiś cichy głosik, gdzieś w odmętach podświadomości: czemu tego nie zrobiłam?

Cały rok uganiałam się za nieosiągalnym, za sławą, za modelem, za Adrienem.

Jednak czy można kochać dwie osoby na raz?

Pierwszy z nich zawsze jest uprzejmy, miły, uczciwy, uczynny, dobry. Jednym słowem wzorowy. Każda dziewczyna marzyłaby o tak kochanym chłopaku. Jednak czy umiałabym wytrzymać z kimś tak przeraźliwie ułożonym, kiedy sama jestem jak skacząca pchła? Czy nie byłoby nudne, uciążliwe? Czy miałoby w ogóle sens, skoro obiekt mych westchnień nawet nie zwracał na mnie uwagi???

Drugi zawsze umiał mnie rozśmieszyć, z nim zawsze było ciekawie, dbał o mnie, nie raz chronił mnie, nawet ryzykując przy tym własne życie, oddanie służył mieszkańcom Paryża, zawsze można było na niego liczyć, był wyrozumiały, interesujący, ciekawie się z nim rozmawiała, znajdował jasne strony nawet w beznadziejnych sytuacjach. Jednak miał jedną, wielką wadę: nie znał MNIE. Tej prawdziwej: niezdarnej, jąkające się, wszystko psującej i ciapowatej. Jednocześnie wyraźnie w jakiś sposób się mną interesował, tak przynajmniej twierdziły wszystkie gazety, fani, wyszukiwarki internetowe oraz kanały telewizyjne. Cała Francja nas shippowała.

Dopiero po incydencie w ogrodzie zdałam sobie sprawę, że chyba jednak drugi z nich również mi się podoba, czego wypierałam się od przeszło roku. Nie byłam w stanie powiedzieć na którym zależy mi mocniej, jednak jednego byłam pewna: dla obu zrobiłabym wszystko.

Takie myśli zaprzątały moją głowę aż do wieczornego spotkania z Kotem w altance. Nadala rozdarta unikałam jego wzroku, w obawie, że zdoła coś z nich wyczytać. Czy wspominałam już, że umieliśmy czytać z siebie jak z otwartych ksiąg, a nawet czasem praktycznie czytać w myślach? Za to nie można było tego powiedzieć o Adrienie.

-Znalazłem kolejną wiadomość. - powiedział blondyn. Na te słowa napięły mi się wszystkie mięśnie. Aż nazbyt wyraźnie rysowały mi się w pamięci zdarzenia z poprzedniego wieczoru w cyrku. Zdecydowanie nie miałam zamiaru znowu podejmować tej samej gierki.

-Wyrzuć ją. Ona po prostu chce nas zabić.-oczywiście mówiłam o Pawicy.

-Nie byłbym tego taki pewien. - zaoponował mój przyjaciel.

-Żartujesz sobie?! A na motorach to co to było?! Berek?!-przyznam, trochę straciłam nad sobą panowanie, ale akurat miałam na głowie masę problemów miłosnych oraz rodzinnych (rodzice rozważali wyjazd, tata śledził mnie jak jakiś szalony stalker, a babcia co chwila chichotała, kiedy tylko znalazłam się w pobliżu) i do tego wszystkiego dochodził okres. Uratować mogła mnie tylko czekolada, jednak, niestety, zostawiłam ją w pokoju. W pokoju walał się już jakiś tuzin papierków po całych tabliczkach tego słodkiego przysmaku, ponieważ akurat opłakiwałam śmierć nienarodzonego drugiego dziecka bohaterki trzeciego już brazylijskiego melodramatu.Uzależniłam się od tych operetek w ciągu zaledwie kilku dni.

-Daj mi chociaż powiedzieć, królewno.-królewno. To było coś nowego.

-Masz minutę. Potem sobie idę. -powiedziałam stanowczo i słowa zamierzałam dotrzymać.

Miraculum 3-SzanghajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz