Dlaczego? Dlaczego?! Dlaczego?!! DLACZEGO?!!!!!
Dlaczego za każdym razem kiedy go widzę mam motyle w brzuchu, dlaczego tak się o niego martwię, dlaczego chcę by trzymał mnie w objęciach jak najdłużej, dlaczego poszłabym za nim na koniec świata, dlaczego ucieszyłam się kiedy stanął w moich drzwiach, dlaczego tak bardzo się przejęłam gdy krwawił, dlaczego po tym jak mnie uratował przed utonięciem chciałam rzucić mu się w ramiona i pocałować?
A jakiś cichy głosik, gdzieś w odmętach podświadomości: czemu tego nie zrobiłam?
Cały rok uganiałam się za nieosiągalnym, za sławą, za modelem, za Adrienem.
Jednak czy można kochać dwie osoby na raz?
Pierwszy z nich zawsze jest uprzejmy, miły, uczciwy, uczynny, dobry. Jednym słowem wzorowy. Każda dziewczyna marzyłaby o tak kochanym chłopaku. Jednak czy umiałabym wytrzymać z kimś tak przeraźliwie ułożonym, kiedy sama jestem jak skacząca pchła? Czy nie byłoby nudne, uciążliwe? Czy miałoby w ogóle sens, skoro obiekt mych westchnień nawet nie zwracał na mnie uwagi???
Drugi zawsze umiał mnie rozśmieszyć, z nim zawsze było ciekawie, dbał o mnie, nie raz chronił mnie, nawet ryzykując przy tym własne życie, oddanie służył mieszkańcom Paryża, zawsze można było na niego liczyć, był wyrozumiały, interesujący, ciekawie się z nim rozmawiała, znajdował jasne strony nawet w beznadziejnych sytuacjach. Jednak miał jedną, wielką wadę: nie znał MNIE. Tej prawdziwej: niezdarnej, jąkające się, wszystko psującej i ciapowatej. Jednocześnie wyraźnie w jakiś sposób się mną interesował, tak przynajmniej twierdziły wszystkie gazety, fani, wyszukiwarki internetowe oraz kanały telewizyjne. Cała Francja nas shippowała.
Dopiero po incydencie w ogrodzie zdałam sobie sprawę, że chyba jednak drugi z nich również mi się podoba, czego wypierałam się od przeszło roku. Nie byłam w stanie powiedzieć na którym zależy mi mocniej, jednak jednego byłam pewna: dla obu zrobiłabym wszystko.
Takie myśli zaprzątały moją głowę aż do wieczornego spotkania z Kotem w altance. Nadala rozdarta unikałam jego wzroku, w obawie, że zdoła coś z nich wyczytać. Czy wspominałam już, że umieliśmy czytać z siebie jak z otwartych ksiąg, a nawet czasem praktycznie czytać w myślach? Za to nie można było tego powiedzieć o Adrienie.
-Znalazłem kolejną wiadomość. - powiedział blondyn. Na te słowa napięły mi się wszystkie mięśnie. Aż nazbyt wyraźnie rysowały mi się w pamięci zdarzenia z poprzedniego wieczoru w cyrku. Zdecydowanie nie miałam zamiaru znowu podejmować tej samej gierki.
-Wyrzuć ją. Ona po prostu chce nas zabić.-oczywiście mówiłam o Pawicy.
-Nie byłbym tego taki pewien. - zaoponował mój przyjaciel.
-Żartujesz sobie?! A na motorach to co to było?! Berek?!-przyznam, trochę straciłam nad sobą panowanie, ale akurat miałam na głowie masę problemów miłosnych oraz rodzinnych (rodzice rozważali wyjazd, tata śledził mnie jak jakiś szalony stalker, a babcia co chwila chichotała, kiedy tylko znalazłam się w pobliżu) i do tego wszystkiego dochodził okres. Uratować mogła mnie tylko czekolada, jednak, niestety, zostawiłam ją w pokoju. W pokoju walał się już jakiś tuzin papierków po całych tabliczkach tego słodkiego przysmaku, ponieważ akurat opłakiwałam śmierć nienarodzonego drugiego dziecka bohaterki trzeciego już brazylijskiego melodramatu.Uzależniłam się od tych operetek w ciągu zaledwie kilku dni.
-Daj mi chociaż powiedzieć, królewno.-królewno. To było coś nowego.
-Masz minutę. Potem sobie idę. -powiedziałam stanowczo i słowa zamierzałam dotrzymać.
![](https://img.wattpad.com/cover/93241072-288-k499272.jpg)
CZYTASZ
Miraculum 3-Szanghaj
FanfictionNiańczenie małych dzieci to trudna sztuka. A niańczenie tych dużych? Katorga. Zwłaszcza jeśli musisz upilnować niesfornego kota hasającego samopas po największym mieście w Chinach i to mając zaledwie siedemnaście lat, stalkera na karku, znikającego...