Sala główna okazała sie areną. Usiedliśmy w jednej z ławek na trybunach. Budowla była olbrzymia. Wszystkie miejsca były zapełnione, a w powietrzu roiło się od dźwięków rozmów i krzyków. Nagle zgasły świała oprócz okrągłej powierzchni u stóp trybun, gdzie otwożył się podest z którego wyjechała ruchoma platworma. Na platfomie jechali niędzy innymi Nick Fury, Maria Hill, Agent Coulson, Ironman i kilka innych superbohaterów. Rozmowy ucichły. Gdy cała platworma była już na górze Nick Fury odkrząkną i zaczął mówić:
- witam wszystkich na nowym roku w "akademii marvel". Cieszę się że w tym roku mamy tak liczną grupę uczniów, z wiązku z tym będziecie podzieleni na klasy według rodzaju mocy i innych szczegółów. Pokoje są pojedyńcze połączone po kilka salonami i kuchniami. Każdego numer pokoju będzie wywieszony na kartkach przed bramą otaczającą "akademickie osiedla". -wsłuchiwałam sie jak zahipnotyzowana. Wiedziałam że musze zapamiętać informacje ale mój mózg nie nadaje się do takich rzeczy na dłuższą skale a poza tym to było super. Jak we śnie. Nick dalej opowiadał o przepisach i takich tam. Po 30 min. Powoli wychodziliśmy z auli kierując się do osiedl akademickich. Nie wiedziałam gdzie to jest więc narazie trzymam sie z Borysem i jego przyjaciółmi. Po drodze mijaliśmy wiele nowoczesnych budynków. Zapewne sale lekcyjne. W duszy normalnie piszcze ze szczęścia. Jestem tu! Jestem! Rozglądałam się dookoła, widziałam wiele nastolatków w moim wieku. Nie którzy z nich używali supermocy. Supermoce....RANY! Zapomiałam! JA PRZECIEŻ NIE UMIEM KOŻYSTAĆ Z MOCY!! Kilka razy udało mi sie przypatkiem teleportować i raz udało mi sie stwożyć stabilną iluzje. Ale tak czy tak JA NIE UMIEM! Może są tu jakieś lekcje dodatkowe? Rany! Nie pomyślałam o tym! Z zamyślenia wyrwał mnie głos recepsjonisty przy bramie:
-Imie i Nazwisko! - powiedział zniecierpliwiony.
-Lulu, Lulu Loufeyson.-powiedziałam szybko. Facet lekko się zmieszał, ale po chwili się otrząsnął i przegrzebał kartki. Po chwili drżącą ręką podał mi kartke i klucze. Ja uśmiechnęłam sie do niego słotko, podziękowałam i poszłam do przyjaciół, którzy śmiali sie w nie bogłosy.
- widzieliście jego mine? hahaha! Ty takie "hej" a on "prosze nie zabijaj mnie!" - zaśmiała się córka Burtona ze udawanym strachem. Cała grópa się zaśmiała. Spojrzałam na kluczyk i kartke.
- mam domek 13 pokój 60. A wy?- spytałam sie.
-Ja i Tim mieszkamy w 10, Sim w 14 a Lin też w 13.-powiedział Borys poprawiając okulary. Ucieszyłam sie, miszkają blisko. Szliśmy kawałek, po chwili Borys i Tim poszli w inną strone. Trzy domy dalej pożegnaliśmy się z Sim'em i razem z Lin poszeszliśmy przez dramke w ogrodzeniu. Przyjżałam się mojemu nowemu domowi, był to nowoczesny budyne z przeszklonyą ścianą z jednej strony. O wiele za duży na pięć osób. Piękny ogród na około dróżki . Westchnęłam.
- Ej,Luuuluuu! Chyba nie będziesz tam stać!- zaśmiała się Lin wciągając mnie z zamyślenia. Zaśmiałam się, poprawiłam torbe na ramieniu i podbiegłam do niej. Przycinęła rękę do kolsoli przy drzwiach, która zeskanowała jej dłoń. Drzwi się otworzyły. Lin sie zaśmiała, dopiero teraz zrozumiałam dlaczego. Musiałam mieć zabawną, zafascynowaną mine. Oblałam sie lekkim rumieńcem i weszłam za nią. Ale jak tylko weszłam stanęłam jak w ryta na widok holu, salonu i kuchni w jednym. Piękny, duży i nowoczesny pokój. Pierwszy raz w życiu coś takiego widzałam.Zachwycałam się pomieszczeniem dopóki nie usłyszałam kogoś kroki. Odwróciłam się do źródła dźwięku. Była to rudo włosa dziewczyna o naburmuszonej twarzy. Nosiła obcisłe skórzane spodnie i czerwoną koszulke z odkrytym brzuchem, a tak że czarne buty na obcasach. Koło niej szła brunetka w czerwono-złotej sukience i szpilki w takim samym kolorze. Żóła gume. Oby dwie dziewczyny pisały na telefonach i plotkowały.
-Hej, Natalia! Hej, Tasha!- powiedziała córka Hawkeye'a. Ruda dziewczyna (zapewne Natalia) spojrzała na nią a potem na mnie lekko zmarszczyła brwi.
-witaj Lin, kim jest twoja nowa przyjaciółka? Nieznam jej, a znam wszystkie dzieci superbohaterów.-zapytała się troche pretensjonalnie.
- to Lulu- wkazała na mnie a ja pomachałam - jest córką Loki'ego. - dodała z uśmiechem.
-I JĄ PRZYJELI?!- prawie krzyknęły.
- chce być SUPERBOHATEREM! - zaśmiałam sie i zrobiłam poze superbohatera. Lin zaczęła się śmiać a dziewczyny wyszły zdegustowane. Śmiejąc sie poszliśmy do swoich pokoji. Stanęłam przed drewnianymi drzwiami i otworzyłam je kluczem. Widok który zobaczyłam był niesamowity. Połączenie pokoju i dżungli. Z jednej strony była ścianka wspinaczkowa której końca nie było widać pod plątaniną drewnianych rzeczy, lin i liści. Sufit był jedną wielką plątaniną wcześniej wymienionych rzeczy z którego wisały coś w stylu lian, zawieszonych siedzeń, chuśtawki i drabineki. Z jednej strony wychodziły 2 duże zjeżdżalnie w kolorach zieleni i żółci . Wszędzie były kładki do wspinania. Usiadłam razem z torbą na szerokiej, podwieszonej kładce. Przyglądałam się pokojowi, w pewnym momęcie dotchnęłam ręką jednej z lin. Lekko ją pociągnęłam, poczułam szarpnięcie. Kładka pojechała ku górze . Byłam bardzo zaskoczona. Kładka przejechała przez "sufit" i wyjechała do tak jakby domku na drzewie z czego podłoga była z liści i kawałków desek i lin, po środku pokoju była drewniana kładka z kanapą, fotelami,dywanem ,stołem i telewizorem. Gdzie nie gdzie były pluszaki różnego rozmiaru. Przy ścianie były wejścia do rór. U krawędzi podestu była rura prowadząca do góry. Podeszłam do niej zafascynowana całym pomieszczeniem. Jest jak żywo wydarty z mojej wyobraźni. To było dziwne, wiedziałam gdzie co jest. Stanęłam pod rurą, poczułam pęd powietrza. Podniosło mnie i wypluło wyżej, mały pokój z podwieszonym łóżkiem i przeszkloną całą ścianą. Postawiłam torbe na ziemi i położyłam się się na łóżku. Wow...to niesamowite...ten dzień...to miejsce..poprostu...wow...
Rozpakowałam się i zasnęłam patrząc na widok za oknem. Czekam na jutro...