Umieram w środku..

70 9 6
                                    

-J..ja... um... -zaczełam sie jąkać.

-UGH! DZIECIAKU WYSŁÓW SIE! - Krzyczał namnie chłopak w huscie na co trochę sie skuliłam.

-Red... spokojnie... - odezwal sie znudzony mroczny chłopak

- Jak mam być spokojny bezmuzgi durniu?! - krzyknął znowu oburzony... jak się dowiedziałam Red.

Nastepnie była mała wymiana wyzwisk pomiedzy wkużonym Redem a poirytowanym, obojętnym panem cieniem. Byłam zmieszana a moje serce zaczęło bić jak oszalałe. Co ja mam zrobić?? jak mam sie z tego wykręcić??

-spokojnie, oni tak często mają. - odezwał sie za mną nagle dziecinny głos. Obróciłam głowę na ile mogłam po czym ujrzałam ze z piasku za mną który mnie trzyma uformowała sie głowa o piaszczystej cerze z piegami, rudych włosach i zielonych oczach.

- um... a.. aha. - powiedzialam zmieszana... zdałam sobie zz czegoś sprawę.... trzyma mnie syn sand mana. Stąd ten piach. O zgon o zgon o zgon... masakra... i..

- to zwykly dzieciak, moze jest z młodszych klas. - rzucił czarnowlosy

Red westchnął poirytowany:
- może jednak musim-... -nie zdążył dokończyć gdy przerwał mu biało włosy.

- musimy tu tak stać?? to takie nuudne! mam dosc! -mówił szybko energiczny chlopak. - ciekawe czy w stołówce nadal są budynie! -dodał jeszcze rozmażony po czym zmienił sie w ala iskre i pognał w korytarz... Elektro...

- ELI! TY DURNIU!! WRACAJ TU!! - krzyczał za nim Red na co niekontrolowanie cicho zaśmiałam sie z tej sytuacji. Niezbyt zgrani. Chusta men jednak warknął pod nosem. - VINNI ZAPROWADZ DO JAKIEGOŚ POKOJU TEGO MALUCHA! IDE ZA TAMTYM IDIOTĄ! -krzyczał biegmąc w wcześniejszy korytarz. - SUNNY!

- IDE! - odkrzyknął chlopak za mną prawie mnie ogłuszając, pozatym prawie dostałam zawału. Chłopak odsunął odemnie macki piasku materializując sie po czym pobiegł za chłopakiem w chuście. To było dziwne... ale.... czekaj...UPIEKŁO MI SIE?? byłam zaskoczkna

- CO JA, NIANIA?! - krzyknął za nimi władca ciemności. Czekaj... on?... to on jest Vinni?... Nie spodziewałam sie takiego imienia. Nagle zwrócił do mnie wzrok, co oznaczało że nasz wzrok sie skrzyżował. Panice szybko obruciłam głowę, zgon zgon zgon zgon... co za wstyd... i strach... może przez to mnie przyłapie!

Nagle poczułam reke na ramieniu:
-dzieciaku, przestań tak bac. - westchnął poirytowany po czym lekko mnie popchnął za ramię. - raz raz... ruszaj sie jak juz mam cię niańczyc.

- j.. jasne. - powiedziałam nadal lekko zdenerwiwana. Cieszyłam sie że sie nabrali... jednak wiedziałam jak krucha może być ta maska. Niepewnie szłam na przód, po chwili ramie w ramie z Vinnim. Patrzałam na niego co jakis czas kątem oka nerwowo. Ten jednak nie spuszczał ze mnie obojetnego wzroku, więc za każdym razem gdy nasze oczy sie krzyżowały denerwowałam sie jeszcze bardziej. Po chwili usłyszałam cichy, lekki śmiech po czym zaskoczona spojrzałam na chlopaka ktory faktycznie cicho hihotał z zadziornym uśmieszkiem.

-c..co? -zapytałam nerwowo, czyżby mnie wykrył?? zrozumiał kim jestem??

- to zabawne jak sie denerwujesz na mój widok. - zaśmiał sie z zadziornym usmieszkiem.

-j..ja sie nie.. nie denerwuje.. - powiedziałam nerwowo... w głębi duszy wiedziałam że kłamie sama do siebie.

- ta ta. jasne. -powiedział ironicznie.- jak sie nazywasz młody?

Crap... "młody"... instynktownie wzięłam dyskretnie ręce na klatke. Płaska... nie mówie że wcześniej miałam taki wielki biust czy cos... ale teraz jest płaska nienormalnie... jak na dziewczyne. Jestem chłopakiem. Miałam cuuudowną kłutnie pomiedzy moimi uczuciami na ten temat.
Nagle coś wytrąciło mnie z tego stanu. Spojrzałam ponownie na chłopaka a ten mnie czochrał. zgon zgon zgon... zapomniałam ze on tu jest.

-Ziemia do dzidzi.- zaśmiał sie.

- w...wybacz..- powiedziałam zmieszana.

- to odpowiec jak masz na imię dzidzia.- założył ręce.

-m.. musisz wiedzieć?- zapytałam z nadzieją że powie nie.

-to mam cię nazywać Reksio czy coś jak psa? nie jestem w tym dobry.- podniósł brew moim kierunku dając znac że nie ugnie się. Ehhh... trzeba coś wymyślić..

- j.. jestem... Jey.- wpadło mi pierwsze na myśl. Uff... chyba moze byc.

- Fajnie, kogo dzieckiem jestes?- zapytal biorąc rece luźno na biodra. I to pytanie mnie mnie zatrzymało..

-u..um...-... starałam sie jak moglam cos wymyśleć. Loki? nie, zaraz się domyślą. Mistique? nie, domyślą sie że zmieniam postac.. um.. um..

-hm?.. wstydzisz się rodziców?- zapytał Vinni po dłuższej chwili. To była moja szansa... lekko skiwnełam głową.- nie martw sie, u nas to częste.

-a... ty kim jestes?..- zapytałam by zmiemic temat ze mnie.

-Venom.... -powiedział lekko beznamiętnie.- i w ogóle to ciesz sie, miałeś szczescie bo za chodzenie w tamtym mejscu o tej godzinie byłbyś juz wypatroszony. - zaśmiał sie lekko. Na co zaraz sie spiełam... wypatroszona?!. Ten Spojrzal na mnie po czym zaczął sie śmiać bardziej i szturchnął ramieniem w bok. - hej, bobo, nie bój sie, żartowałem.

Oddechnełam z ulgą lekko. zawału można dostać.

-okej, to twój pokuj.- zatrzymał sie przed jakimiś drzwiami.- wiesz co-..

Nie zdążył dokończyć bo go przytuliłam... ugh... to był odruch... pomógł mi.. i w ogole.. chce się zapaść pod ziemie.. Ten lekko zaśmiał sie pod nosem i poklepał mnie po plecach.

-ta ta, spokojnie. A teraz idz.

- j.. jasne. - odsunełam i poprawiłam trochę włosy nerwowo.

-dobranoc dzieciaku. - zasalutował luźno po czym sobie poszedł.

Rany... to jakas masakra... westchnęłam pocierając dłońmi twarz po czym weszłam do pokoju. Był on mały... lekko zagracony jakimis rzeczami. Super... musze tu być puki nie znajde sposobu by się stąd wydostać. Położyłam sie na łóżko. Mam nadzieję że choć chłopakom udało sie uciec. To ciężki dzień.. wydaje sie trwać bez konca..

Akademia Marvel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz