Po cichu starałam sie isc za blondynką. Danielle była trudną partnerką... cicha, spokojna ze zaczęło to juz byc trochę niepokojące. Odzywała sie mało i cicho, pozatym używała dziwnych fraz ktore i za tysiąc lat nie odszyfruje. Postanowiłam zatem zdac sie na jej gesty. Prubują przy tym powściągnąc stres i niekonfotowe uczucie bycia tu. Ciemne mroczne korytarze, duze, miejscami porysowane farbą w spreju a co jakis czas jakieś obrazy złczyńców. Wszędzie panowal lekki bałagan.. i... omg... nie chce wiedziec czy jest ta czerwona maź na drzwiach. Pomyśleć ze teraz mogla bym tu chodzic gdyby nie moja ryzykowana decyzja ktora w każdej chwili moze sie zawalić. Szlismy z moją towazyszką schylone na drugim piętrze gdzie przez otwartą przestrzeń mielismy widok na dolne piętro. Poczułam wybracje na nadgarstku. Spojrzałam w tamtą stronę byl to mały komunikator w krztalcie zegarka z wiadomoscią: "przy wejsciu od strony stołówki, gdzie ukryte przejście?". Myślałam chwile nad odpowiedzą po czym odpisalam najbliżej jak moglam z opowiesci ojca. Danielle pogoniła mnie ręką po czym podnioslam się ciut i podeszlam blisko niej, ta jednak gdy bylam juz nie daleko pociągnela mnie nisko za nadgartek co przez gwałtownosc mnie zmieszało. Wpatrywala sie w kratke wentylacji którą musiała już otworzyć. Jestem bezużyteczna... Dziewczyna weszla przodem a ja za nią po czym cicho zamknęłam za sobą kratke i ją dogoniłam. Szla powoli niczym bez dźwięku... kontrastowało to z moimi ruchami ktore dawały ciche puknięcia. Zazdrościłam jej umiejętności.. Po chwili się zatrzymala na co ja lekko wyleciałam na jej plecy. Już chciałam cos zapytac gdy uciszyła mnie gestem. widać było w tamtym miejscu światełko lekkie... otwarcie. Po chwili zrozumiałam ze słysze czyjiś głos. Znany mi... Moja partnerka sie przesunęła pokazując na kratke na dole ktorą odsłoniła. Lekko wychylam sie nad nią by ujrzeć.. dziwny widok. Byli tam dwaj rośli mężczyźni ktorzy stali przy głównym wejsciu a nad ziemią byli przywiązanie troje nastolatków. W tym jedym byl Tim... reszta to pewnie reszta prawnych. Jak mozna było się spodziewac jadaczka Tima nie zamykała sie chocby na chwile a po minach strażników bylo widać ze ten gada juz od dłóższego czasu, nawet reszta porwanych miała poirytowane miny a jeden chłopak staral sie go kopnąc co mu sie nie udawało. Typowy tim... nawet przy niebezpieczeństwie musi gadac i gadac... oby nie zdradzil nic waznego.
Poczułam puknięcie a ramie, byla to Danielle dając mi znak ze musimy jsc dalej. Trudno mi było przestac patrzec na przyjaciela jednak by misja się udała muszę iść. Powoli... cicho... krok za krokiem... szliśmy dość dlugo dając mini raporty o strażnikach i rozłożeniu kamer. Po jakimś czasie także dostałam małej zadyszki a od chodzenia na czworaka zaczęły boleć plecy... jak inni mogą wytrzymywać tak długo?... Doszlismy do głównego wyjscia na korytarz od sali gdzie byli porwani. Oczywiście nadal chowając się w wentylacji... popatrzylam na zegarek, wydawało sie jakby mijaly godziny. Gdy tylko na niego spojrzałam poczułam jak serce podchodzi mi do gardła... do dwojki naszych przechodzi cała grupa ochroniarzy. Zawalilam... jedyna rzecz jaką miałam zrobić i zawalilam... Starałam sie przełknąć gule... nie było zadnej opcji na ucieczke...
już po nich...
potrząsnęłam głową. Nie! Nie pozwole! Nie zostawie ich tak! Juz lekko mniej ostrożnie szłam sama w strone niebezpieczenstwa. Myśli gnały mi jak oszalałe, wiedziałam ze to głupie tam isc ale i tak to robiłam. Słyszałam ściszony głos Danielle w tyle. Nie... nie pozwole... ochronie ich.
Po jakims czasie doszłam.. miałam dobry widok na korytarz z którego końca widać było kilka cieni. Kątem oka dostrzegłam uchylające drzwi.. jak ich jakos nie powstrzymam to sie spotkają. Nachylilam sie bardziej nad kratką by lepiej widziec.. lecz przecenilam jej siłę. Wypadłam zachaczając nogą o kratke, widzialam do góry nogami. Starałam sie ją szarpnąc spanikowana bez rezultatu. Spotkałam sie wzrokiem z Lancem w uchylonych drzwiach. Oddychalam juz szybciej ze strachu. Nie wiem jakim sposobem udalo mi sie uzbierac choć części myśli. Gestem pokazałam mu by sie wycofali. Ten po chwilę skiwnąl i zamkną drzwi.
Kroki z konca korytarza były juz wyrazniej. Zostałam sama.. przynajmniej reszta jest bezpieczna. Adrenalina nadal kręciła sie w mojej krwi, oddech był przyspieszony. Jedynie co przyszło mi na myśl to sie skulić.. i czekać co będzie...
minuta..
dwie..
kroki ustały..
trzy..
cztery..
poczułam dziwne uczucie suniecia po mojej skórze..
pięć...
Nagle podniósł się gwałtowny głos i czułam szturchniecie.- Czemu tu wisisz smieciu?! - odezwał sie poirytowany glos od ktorego dostałam lekkiej gęsiej skórki.
Adrenalina opadła... został sam strach.
Milczałam.
Poczułam mocne pociągnięcie które uwolniło mi noge jednak zamiast spaść na ziemie poczułam ze wpadam.. w swego rodzaju macki. Byłam zmieszana, poddenerwowana i bałam sie.. bardzo.
Moim oczom ukazała sie grupa nastolatków. Jeden o bialych włosach z bronzowymi pasmami który widać bylo ze nie umie usiedzieć w miejscu; jego niebieskie oczy z iskierkami błądziły ciągle po pokoju. Następny był chłopak o dziwnym wyglądzie, ciemne oczy, wlosy a na jego ciele były dziwne ciemniejsze plany.. zdawal sie nie spuszczać ze mnie wzroku. Następny byl chlopak o bronzowych włosach i chuście na ustach, spod niej bylo widac kawałek ubytku skóry gdzie było widac czerwoną strefe; patrzył na mnie władczym wzrokiem, mniej przyjaznym niz chłopaka wcześniej przysparzał mnie o gęsią skórke. spojrzałam w dół... trzymał mnie... piasek?.. Dzi-... nie zdążyłam skończyć wcześniejszej mysli gdy zorientowałam sie ze mam luźną koszulke i jeansy... krótkie blond włosy zakrywały mi widzenie... czyli.. całkiem inaczej niż wcześniej.. lekko rozszerzyły mi sie źrenice... serce na chwile się zatrzymało...
Zmieniłam wygląd...- Co tu robisz?! Ostatni raz pytam! - zapytal ponownie ten sam głos. Należący do chłopaka w chuście.