31.

2K 80 9
                                    


Otworzyłam drzwi i zamarłam z szeroko otwartymi ustami, bo słowa, jakie chciałam wypowiedzieć, utknęły w moim zaciśniętym gardle. Kubiak wpatrywał się prosto w moje oczy, ale ja nie potrafiłam skupić się na jego oczach, kiedy stał przede mną, ubrany w koszulę koloru niebieskiego, idealnie opinającą jego wyrzeźbiony tors i dodatkowo podkreślającą błękit jego tęczówek. Ale opanowałam się, kiedy zduszony chichot dotarł do moich uszu. To nie ja się śmiałam, to ze mnie się śmiano. Zmrużyłam gniewnie oczy i z premedytacją zamknęłam drzwi prosto przed nosem siatkarza. Patrząc przez judasza mogłam się w duchu pośmiać z jego zdezorientowania.

Punkt za punkt, kotku.

Chwilę później ponownie otworzyłam drzwi. Tym razem już ubrana w płaszcz, owinięta szalem i z torebką na ramieniu. Zamknęłam je za sobą na klucz, w ogóle się nie spiesząc i nie przejmując obecnością Michała, który starał się zwrócić moją uwagę. Na darmo. Przez chwilę miałam tą kobiecą pewność siebie, która kazała mi wodzić go za nos najdłużej jak się dało. Nigdy nie sądziłam, że będę się w ten sposób zachowywać. Ale nigdy też nie sądziłam, że moim chłopakiem będzie wzięty siatkarz, Michał Kubiak. O randce z nim już nie wspominając. Ruszyłam korytarzem w stronę schodów. Obcasy butów stukały na posadzce sprawiając, że czułam się kobieco. To na swój sposób było odświeżające i pokrzepiające.

Jednak potrafiłam być kobieca.

Po stukocie Michałowach eleganckich butów domyśliłam się, że szedł za mną. Jak posłuszny piesek. Na moich ustach wykwitł szeroki uśmiech. Na długo tam jednak nie pozostał. Ostatni schodek okazał się dla mnie przeszkodą nie do pokonania. Potknęłam się i tylko mocny uścisk na moim ramieniu, pozwolił mi uniknąć bliskiego spotkania z podłogą. Ramiona Kubiaka otoczyły mnie w pasie, a chwilę później zostałam zniesiona z tego jednego przeklętego schodka. Zaśmiałam się głośno, bo absurdalność tej sytuacji była jak dla mnie zbyt wielka. Odwróciłam się twarzą do siatkarza.

- Dziękuję za uratowanie, mój bohaterze.

Pocałowałam jego rozciągnięte w uśmiechu wargi, za co zgarnęłam pomruk aprobaty. Zachichotałam pod nosem. Tego również nie miałam w zwyczaju. Sama byłam zdezorientowana swoim zachowaniem. Ręka Michała wylądowała na moim policzku, gładząc go lekko.

- Jeśli to oznacza, że będę w ten sposób nagradzany, to możesz potykać się częściej.

Pokręciłam ze śmiechem głową. Michał chwycił mnie za dłoń, splatając nasze palce. W ten sposób doszliśmy do jego samochodu. Otworzył przede mną drzwi, zachowując się jak na prawdziwego dżentelmena przystało, a ja uśmiechnęłam się szeroko, patrząc mu prosto w oczy. Te małe gesty były dla mnie ważniejsze niż banalne słowa.

Mój wzrok powędrował za ręką Michała, która zniknęła w kieszeni spodni na krótką chwilę, a kiedy pojawiła się z powrotem, trzymała czarną chustę.

- Mogę? – zapytał siatkarz, uśmiechając się tajemniczo. Skinęłam głową, zgadzając się, choć nie miałam pojęcia na co.

Jak widać dość poważnie traktuje słowo 'niespodzianka'. Chwilę później moje oczy zasłoniła chusta, a ja starałam się nie mrugać, by nie zepsuć sobie makijażu. Tylko od kiedy obchodzi mnie mój makijaż? Michał pomógł mi wsiąść do samochodu tak, by się nie uszkodziła przez przypadek, po czym zamknął drzwi i chwilę później pojawił się na miejscu pasażera. Siatkarz cały czas do mnie mówił. Poruszał lekkie tematy, podtrzymując atmosferę tajemniczości. Miałam przeczucie, że chce tym odwrócić moją uwagę od domyślania się, gdzie jedziemy. A skoro brał pod uwagę możliwość, że mogę się domyśleć, musiało to być miejsce, które dobrze znałam. Koniec końców i tak moja mała szpiegowska misja zakończyła się niepowodzeniem i nie miałam zielonego pojęcia, gdzie się znajdowaliśmy.

Serca DekalogOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz