VIII.

934 70 12
                                    

Obudziły ją odgłosy rozpalania ogniska i nieznane głosy. Otworzyła z trudem oczy i ujrzała nad sobą miliony gwiazd, lśniących na ciemnym niebie. Jechali w nieznanym dziewczynce kierunku przez cały dzień, a gdy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, Rhaegarys udało się zasnąć. Teraz wpatrywała się w nocne niebo, z trudem przełykając ślinę przez obolałe od krzyku gardło. W jej głowię kłębiły się tysiące myśli. Nie wiedziała, gdzie jest, kto ją porwał i dlaczego. Mężczyźni traktowali ją z pogardą, ignorowali jej pytania i wpatrywali się w nią z nienawiścią. Tylko jeden z jeźdźców, wyglądający na młodszego od swych towarzyszy, patrzył na nią ze współczuciem. To właśnie on, gdy dostrzegł, że dziewczynka się obudziła, przysiadł obok niej z dwoma miskami pełnymi czegoś wyglądającego na zupę. Wręczył naczynie Rhaegarys.

- Nie patrz na mnie w ten sposób. Nie nienawidź mnie za to, że wykonuję rozkazy. – słowa mężczyzny zdziwiły księżniczkę, popatrzyła na niego z zaskoczeniem.

- Wiem, co o nas myślisz. Co do niektórych możesz mieć rację, jednak wielu jest tutaj tylko dlatego, że wypełniają swoje obowiązki i spełniają wszelkie zachcianki władcy. – kontynuował jeździec.

- Popatrz na tego przy ogniu. To Tycho. Moczył się na samą myśl, że będzie brał udział w porwaniu córki Niespalonej. Pewnie dlatego stoi samotnie – strasznie cuchnie od niego szczynami. – spojrzał na Rhaegarys, która nadal wpatrywała się w niego podejrzliwie. Westchnął:

- Próbuję cię tylko trochę uspokoić. Masz oczy jak spłoszona klacz. Lepiej nie myśl o ucieczce – jest tu kilku takich, co tylko marzą, żeby jak najszybciej poderżnąć ci gardło. Nie dawaj im powodów do zabicia ciebie.

- A ty? Nie chcesz mojej śmierci? – zapytała nieśmiało dziewczynka.

Mężczyzna roześmiał się w odpowiedzi.

- Co mi po śmierci małej dziewczynki? Jesteś pionkiem w grze wielkich królów, która mnie nie dotyczy. Walka o władzę toczy się w złotych salach, bogatych pokojach i wielkich pałacach. Miejscach, o których mogłem jedynie słyszeć w historiach, opowiadanych przez wielkich rycerzy. Rozkazano mi wziąć udział w tej wyprawie, a muszę jakoś utrzymać matkę i siostrę. – uśmiechnął się ponuro.

- Kto wydał rozkaz porwania mnie?

- Wkrótce się dowiesz, dziecko. Przed nami jeszcze długa droga. Mamy też do przepłynięcia Wąskie Morze. Musisz uzbroić się w cierpliwość. – mruknął mężczyzna, podnosząc się.

- Poczekaj! – rzuciła Rhaegarys. – Dziękuję za zupę.

Jeździec nie odpowiedział, uśmiechnął się tylko lekko, po czym oddalił się w kierunku paleniska.

*****

- Kto mógł to zrobić? Jak śmiał? Porywać niewinne dziecko, gdy matka jest tuż obok? – wściekła Daenerys krążyła po namiocie, nerwowo przygryzając wargi.

- Mogę podać ci kilka nazwisk, ale żadnego nie jestem pewien. Baratheon. Arryn. Lannister. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby moja ukochana siostra miała z tym coś wspólnego. – odparł spokojnie Tyrion, popijając wino ze złotego kielicha.

- Nieważne, który z nich okazał się tak okrutny. Mają moją córkę. Nie wiemy, co mają zamiar z nią zrobić. Ukryć? Zranić? Zabić?

- Najważniejsze, żebyś zachowała spokój. Ktokolwiek ją uprowadził, lepiej żeby reszta twoich wrogów się nie dowiedziała. Mogą wykorzystać jej zniknięcie do zniszczenia ciebie.

Daenarys długo milczała. Tyrion spojrzał na nią z niepokojem. Gdy wreszcie przemówiła, cicho odetchnął z ulgą.

- Masz rację. Spakuj swoje rzeczy. Chyba najwyższy czas, żeby nareszcie przenieść się do Mereen.

-----

Niespodzianka! Nie pamiętam, kiedy ostatnio zdarzyło mi się opublikować dwa rozdziały w ciągu dwóch dni ♥

Zrodzona o brzasku [Gra o Tron]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz